niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 9, "Za dużo pytań, za mało odpowiedzi"


                  Megan nie chciała na nic czekać i pójść od razu na policje, ja jednak się nie zgodziłam nie chciałam większych problemów, a mama zaczęła sądzić, że zaczynam warować po dwóch tygodniach i przestało ją interesować moje dochodzenie które uważała za dziecinne. Zaczęłam więc szukać pomocy u osób na które zawsze mogłam liczyć, czyli Megan i Caitlin. Zaprosiłam je na noc, jak zawsze uwielbiałam gdy u mnie nocowały, a tym razem same chciały zaangażować się w poszukiwania Justina, nawet Megan. Caitlin oczywiście była znakomicie poinformowana co stało się wczorajszego popołudnia i jak zareagowałam. Późnym popołudniem, gdy czytałam kolejny wpis w dzienniku, do pokoju ktoś zapukał, serce biło mi tak głośno, że osoba stojąca za drzwiami mogła je usłyszeć.
- K-kto tam? – powiedziałam dość przejętym głosem.
- To ja, Rosie – westchnęła Caitlin – no wpuść mnie, czy nocuje za drzwiami? – zaśmiała się próbując rozluźnić atmosferę.
- Jasne już – wstałam szybko z łóżka i otworzyłam drzwi, Caitlin przytuliła mnie mocno – jesteś cała i zdrowa, dzięki Bogu – głaskała moje plecy.
- A czemu miałabym nie? – zmarszczyłam lekko brwi – jestem teraz jak dziecko, nigdzie nie chodzę sama ani nie wychodzę wieczorami – przytuliłam ją – gdzie ty byłaś przez ten tydzień Caitlin?
- Ja um..no wieesz – lekko przygryzła wargę i odsunęła się siadając na moim łóżku i w tym momencie do pokoju weszła Megan.
- Czeeeść wam, ale powiem, że cudownie dziś wyglądacie – uśmiechnęła się do mnie ciepło i położyła swój plecak pod komodę.
- Daj spokój – mruknęłam stając przy oknie – wiecie po co tu dziś jesteśmy, prawda?
- Rose, proszę Cie, to za szybko dopiero co przyszłyśmy – rzuciła się na łóżko Megan – może zaproponuj nam najpierw coś do picia? – mruknęła niezadowolona dziewczyna.
- Jasne, p-przepraszam ja teraz – przeczesałam włosy dłonią i zbiegłam na dół nalewając to szklanek soku pomarańczowego.
                Potem nie żebym zapomniała o Justinie tylko chciałam by dziewczyny czuły się u mnie jak dawniej, a nie tak jak na komisariacie gdzie ja jestem tym złym gliną który chce wiedzieć wszystko to co on przeoczył i wini się o to codziennie. Wieczorem, gdy obejrzałyśmy już „LOL” , pośmiałyśmy się z siebie nawzajem grając w  kalambury. Dziewczyny postanowiły w końcu ze mną porozmawiać, lekko zdyszane usiadły na brzegach łóżka i przytuliły mnie.
- Jesteś gotowa z nami pogadać na pewno? – spojrzała na mnie Megan siedząca po mojej lewej stronie – może powinnaś to zostawić policji, hm?
 - Nie, on poprosił mnie Meg, a ja go kocham pamiętasz? – westchnęłam bawiąc się swoimi palcami.
- Pamiętam jak nam o tym powiedziałaś – zachichotała Caitlin – była w ten dzień zupełnie nieobecna duchem, a gdy Justin przechodził obok i zarzucał swoją grzywą dosłownie wariowałaś by wszystko było idealne – kręciła głową w rozbawieniu na co lekko szturchnęłam jej ramię.
- Nie zawstydzaj mnie – zakryłam twarz by nie ukazywać im swoich rumieńców.
                Dokładnie pamiętam ten dzień, gdy poczułam, że Justin nie jest już tylko moim przyjacielem tylko kimś więcej. Październik dokładnie kilka dni przed halloween musiałam zostać dłużej w szkole, no przecież dekoracje same się nie zrobią, a pierwszaczki to najlepsza siła robocza dla takich dam jak trzecioklasistki albo czwartoklasiści którzy powinni to zrobić lecz by nie być prześladowanym przez następne lata woleliśmy zostać i zrobić to wszystko. Gdy już skończyliśmy szłam długim, ciemnym korytarzem który prowadził do głównego budynku szkoły gdzie znajdowały się drzwi wyjściowe. Jednak kiedy byłam coraz bliżej sali muzycznej słyszałam znajomy mi śpiew tej samej piosenki Cry me a river tylko tym razem płynnie ze śpiewem grała też gitara.  Podchodząc do drzwi lekko je uchyliłam i zobaczyłam skupionego Justina który grał mając zamknięte oczy i śpiewał cudownie.
                Wpatrywałam się w jego ruchy i uśmiechniętą buzie. Nawet nie wiedziałam kiedy skończył i stanął przede mną.
- Hej, Rosie, co tu robisz? – uśmiechnął się do mnie na co odskoczyłam lekko wystraszona przez to, że nakrył mnie na słuchaniu jego śpiewu.
- J-ja tylko zajrzałam.. p-przepraszam już sobie idę – ruszyłam w drogę lecz poczułam jak Justin ciągnie mnie za rękę do siebie.
- Nie idź – szepnął mając mnie bardzo blisko siebie przez co stałam się zakłopotana – zostań ze mną, fajnie było cię widzieć w tych drzwiach dziś i ostatnio także.
- W-wiedziałeś, że byłam tu w zeszły wtorek? – zarumieniłam się lekko spuszczając głowę – nie chciałam p.. – położył mi palec wskazujący na ustach.
- Shhhh, za dużo gadasz, Rose – założył mi kosmyk włosów za ucho i spojrzał na mnie błyszczącymi oczami – nie masz mnie a co przepraszać – zachichotał i złożył całusa na moim policzku, chciałam go wtedy pocałować po raz pierwszy, ale uciekłam.
- To było takie dziecinne – zachichotałam patrząc na Caitlin – ale też słodkie, bo od tej pory mogłabym oddać za niego życie.
- Awww, Rose to cholernie słodkie – przewróciła słodko oczami Meg – szkoda jednak, że Christina go tak zmieniła, lubiłam go do pory gdy nie zaczął trzymać się z drużyną hokejową i nie zaczął z nimi balować.
- A zauważyłaś, że od pory poznania bliżej Christiny stał się taki wystraszony i inny? – Caitlin jakby oświeciło.
- Taak, myślałam, że tylko jak to widzę – pokiwałam głową zgadzając się z Caitlin.
- Nie, nie tylko ty..ja widziałam jak na lekcjach francuskiego. Był taki hmm jakby to powiedzieć zamknięty w sobie? Albo bojaźliwy – Megan uniosła palec wskazujący prawej ręki ukazując swoją rację.
- Wiecie co ja tak myślałam? – spojrzała lekko wystraszona Caitlin –że może on przez nią miał jakieś nieprzyjemności albo wkopał się w jakieś narkotyki – spojrzała na mnie ostrożnie.
- J-ja też o tym myślałam, ale nie powiem tego ani Pattie, ani policji – westchnęłam ciężko – bo to tylko przypuszczenia.
                Rozmawiałyśmy tak do późnej nocy, a przekonania każdej jakby dopełniały się z myślą drugiej. Wiele rzeczy wskazywało na to, że towarzystwo panny Fry nie było zbyt dobre dla Justina, a jego zachowanie z było co najmniej podejrzane tylko kto go tak zastraszał? Może ci ludzie z czarnego samochodu? Może chłopacy z drużyny hokejowej mają coś z tym wspólnego? Może sama  Christina? Twierdzeń było wiele, a moja głowa o mało nie wybuchła od nadmiaru pytań na które znał odpowiedź tylko Justin.
                Po obiedzie, gdy dziewczyny już poszły do domu, zostałam sama w domu i nie miałam zamiaru w nim zostać ani minuty dłużej. Ubrałam więc buty do biegania, założyłam słuchawki na uszy i ruszyłam w stronę parku, cała trasa przebiegła mi spokojnie. Biegałam tak w kółko więc postanowiłam pobiec boczną trasą na której nikogo nie było. Nią mogłam wrócić do domu, pomyślałam i pobiegłam, gdy byłam już prawie przed wyjściem z trasy na ławce siedziała dziewczyna czytająca gazetę kiedy przebiegłam obok niej i poczułam jak moje ciało upada. Podniosłam twarz w stronę ulicy i zauważyłam jak podjeżdża ten sam czarny samochód który gonił mnie tamtym razem.
                Próbowałam wstać lecz było to na marne, ponieważ moje nogi po tylu dniach nie biegania były jak wata i nie miałam sił wstać. Teraz umrę, przeszło mi przez myśl i spojrzałam na dziewczynę która odłożyła gazetę na ławkę. Tak, to była Christina śmiała mi się prosto w twarz trzymając silnie za mój podbródek.
- Ty suko – warknęłam – jak mogłaś mu to zrobić? – szarpnęłam za jej długie zwisające włosy które mogły mnie tylko uratować przed ucieczką.
                 Kiedy to Christina leżała na ziemi ja podniosłam się i pobiegłam w krzaki by tamtędy uciec albo wezwać pomoc. Wtedy poczułam jak ktoś szarpie za mój kaptur przy czym delikatnie mnie pod dusza, a mój oddech staje się krótki. Starałam się nie bać ani nie płakać jeśli umrę to będę czuwać nad Justinem by wkońcu go ktoś odnalazł.
- Cześć Rose – obróciła mnie do siebie dziewczyna, nawet jej nie kojarzyłam – suką to jesteś ty – splunęła mi prosto w twarz.
- Ja? A co ja niby takiego robię huh? – otarłam twarz i odepchnęłam ją od siebie i znowu spróbowałam ucieczki przez gałęzie pokaleczyłam sobie ręce i jedno z ud.
                Myślałam, że jestem wolna, ale to tylko złudzenie. Tym razem rzuciła mną o ziemie na co cicho pisnęłam i lekko się skuliłam. Wtedy kopnęła mnie w brzuch może z dwa razy, podniosła mnie i trzymając za włosy uderzyła w twarz już nie wiem ile razy. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje i dlaczego tak słaba jestem by wykonać kontratak.
- Justin – zaskomlałam ostatnimi siłami i łzy same popłynęły po moich policzkach z bólu.
- Lisa, zwijamy się! – krzyknęła Christina i pobiegła do samochodu.
- Justin, ojejku jakie to słodziutkie – powiedziała ironicznie – daj sobie spokój i przestań go szukać, bo skończę z tobą inaczej – rzuciła mnie słysząc głosy ludzi.
                Wszystko wirowało nade mną, a ciała nie czułam prawie wcale. Chciałam wstać, ale nie miałam siły. W tym momencie miałam ochotę umrzeć, za bardzo bezbronna byłam by to przetrwać. Niech mi ktoś pomoże błagam, płakałam cicho czując ja z mojego nosa ulatuje krew.

_____________________________________________________
Witam was kochani x
No to co żegnamy się z wakacjami? :(
Mam nadzieję, że znajdziecie dla mnie czas w roku szkolnym by odwiedzić Rose szukającą Justina co? x
Ja dla was także znajdę czas jeśli nie w piątek wieczorem to w sobotę ♥ 
Teraz za to, że mam takich wspaniałych czytelników chciałam podziękować @moreofyou_baby, @JuloKokos , @ZuskaKuruc ,@cliffoordz i Sylwce W za częste komentowanie ♥ to podnosi na duchu i motywuje gdy komentujecie x liczę na was wszystkich słoneczka ♥
No i jeszcze jedna sprawa :) pewna sprawa! Jedna wspaniała @misbehaaving ma dla was coś pięknego na stronie http://www.vinted.pl/members/330962-mrooowka/ubrania zerknijcie x a może coś wam się spodoba ;)
Dziękuje za komentarze i zainteresowanie moimi opowiadaniem x 
kochająca swoich czytelników @hug_me_justin_b

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 8 "Inny Justin"

Czytając kolejne kartki mojego dziennika można było zauważyć, że Justin jakby bał się czegoś, a raczej kogoś nigdy nie chciał o tym wspominać, a jeśli już zapytałam strasznie się oburzał jakbym to ja była temu winna. Usiadłam na duży parapet w moim pokoju i znowu otworzyłam dziennik tym razem na kolejnym wrześniu, gdy Justin już się zmienił i stał się dojrzalszy.
Stałam przed trzeciego roku, po nogach wiał mi zimny wiatr, a Justin oczywiście kazał na siebie czekać całą wieczność. Nie widzieliśmy się wtedy całe wakacje, polecieli wtedy z maluchami i Justinem do Egiptu. Stałam tyłem i tupałam nogami jak małe dziecko aby się rozgrzać.
-Jak tu przyjdzie to dosłownie go uduszę? – mruknęłam pod nosem pocierając ramiona.
-No kto ubiera się w taką krótką spódniczkę we wrześniu panno Parker, wakacje się już skończyły – powiedział mi bardzo męski, seksowny głos wprost do mojego ucha.
-A co ci do – obróciłam się i ujrzałam Justina – to naprawdę ty? – byłam w szoku widząc jak się zmienił.
Nie był to już ten sam chłopiec który usiadł obok mnie na lekcji muzyki, był niezłym kandydatem na chłopaka którejś dziewczyny z drużyny cheerleaderek. Jakoś wyrósł, a może to ta grzywka obcięta krócej dodawała mu wyższości, jednak jego karmelowe spojrzenie i słodki uśmiech nic się nie zmienił. Kiedy weszliśmy do szkoły oboje wyglądaliśmy inaczej. Ta scena była czymś w rodzaju kawałka z filmu. Gdy weszliśmy na niebie pojawiło się słońce które wpuściliśmy do szkoły, ale chłodny wiatr rozwiewał moje włosy i marynarkę Justina wszyscy na nas patrzyli i szeptali do siebie tym razem nie śmiali się po przekazaniu sobie wiadomości tylko patrzyli, a ich szczęki jeśli by mogły opadły by na ziemię. Zaśmiałam się i spojrzałam na Justina, a Justina był tak samo rozbawiony jak ja.
-To co idziemy podbić szkołę, Rose? – podniósł brwi i chyba czuł się wtedy tak samo jak ja.
- No jasne, Justin – uśmiechnęłam się na widok Megan i Caitlin czekających na nas na korytarzu – rozwalmy tę budę – szepnęłam chichocząc cicho.
- Da się zrobić – mrugnął do mnie i pomachał do dziewczyn które patrzyły na nas.
Szłam długim korytarzem którym przez ostatnie dwa lata nienawidziłam przechodzić, bo każdy pokazywał mnie palcami śmiejąc się z moich przyjaciół lecz wszyscy wyglądaliśmy inaczej. Cała nasza czwórka była jakoś wyjątkowo na językach już pierwszego dnia szkoły. Nie czułam się z tym jakoś wyjątkowo fajnie, po prostu czułam, że dałam im nauczkę, że my też umiemy być bardziej pewni siebie. Podbiegłam do dziewczyn i przytuliłam je ciepło.
-Ale mieliście wejście – szepnęła Caitlin uśmiechając się do chłopaków z drużyny hokejowej – jak z jakiegoś filmu.
- Caitlin ma racje, Rose – Meagan nadal zerkała na Justina – a Justin jak wygląda, no nie pogadasz po prostu wow, tylko żeby nie za szybko się nie zmienił – obróciła mnie w stronę Justina, a obok niego stała już Christina.
- Mogę splunąć jej w twarz? – warknęła Caitlin widząc Christine.
- Przestań Justin ma na tyle rozumu aby jej nie ufać – pokiwałam głową będąc pewna jego decyzji.
W tym momencie zauważyłam jak Christina wsuwa Justinowi za marynarkę karteczkę, odeszła bujając biodrami i mając głowę wysoko w górze. Gdy stała już obok mnie i widziała, że Justin nadal patrzy na jej wielkie odejście z prawie wyciągniętym językiem poruszała ustami „Call me babe” i spiorunowała mnie wzrokiem dając mi do zrozumienia „To wojna od razu podnieś białą flagę, bo i tak jej nie wygrasz”, poszła dalej swoim nieudanym chodem top modelki. Zacisnęłam tylko szczękę i moja minuta chwały właśnie się skończyła, teraz miałam już ochotę zapaść się pod ziemię. Justin był gwiazdą, a ja już czułam, że przestaje się liczyć. Podeszła do niego największa ślicznotka w szkole, teraz przybija sobie piątki z chłopakami z drużyny hokejowej. Co tu się stało do cholery, pomyślałam robiąc niezadowoloną minę. Dziewczyny były tak samo zszokowane jak ja i zabrały mnie stamtąd do sali w której odbywało się rozpoczęcie roku.
Tym razem nie wracałam ze szkoły z Justinem tylko sama. Po drodze przypominała mi się każda śmieszna sytuacja którą wspólnie przeżyliśmy, to jak uczył mnie jeździć na desce, to jak rozwaliliśmy hydrant by zatańczyć w deszczu, a nie padało wtedy od dobrego tygodnia, jak pomagał mi wieszać plakaty z okazji urodzin mamy i chciałam zrobić jej taką niespodziankę, jak motywował mnie do biegania nawet w mroźną zimę. Uśmiechnęłam się na te przychodzące wspomnienia do głowy, usiadłam na ganku mojego domu i zjadłam nasze ulubione żelki sama, a łza sama spłynęła mi po policzku. Potem już nie miał czasu aby przyjść poskakać do mnie na łóżku i po prostu się pośmiać. Miał dziewczynę i kumpli z drużyny hokejowej. Kiedy dzwoniłam albo przygotowywał się na imprezę z chłopakami albo na randkę z Chirsy.
Przewróciłam kilka kartek dalej i ten wpis mnie bardzo zainteresował nawet nie pamiętam gdy go pisałam, ale było to kilka dni przed wigilią, a ziąb był niesamowity. Tak, teraz sobie przypominam. Zerknęłam jeszcze raz przez okno i wyobraziłam sobie tą sytuacje.
Wieczór 20 grudnia spadł pierwszy śnieg, a do nas przyjechała siostra mamy wraz ze swoimi córeczkami. Wręcz błagały mnie bym poszła z nimi na sanki, poczułam, że ja też muszę odpocząć i trochę się odprężyć. Ubrałyśmy się ciepło i maluchy wybiegły na drogę siadając na sankach, próbowałam je ciągnąć lecz wołały tylko szybciej i szybciej, a ja mimo dobrej kondycji nie dawałam rady, sapałam i pomyślałam przez moment, że jeśli Justin miałby dla mnie czas pomógłby mi teraz. W tym samym momencie trącił mnie nawet nie zauważając, że to ja.
- Justin – wysapałam ciężko i uśmiechnęłam się na jego widok – gdzie tak pędzisz?
- R-rosie? – spojrzał na mnie z uśmiechem i nerwowo rozglądał się po okolicy – do domu, a czemu pytasz? – był widocznie wystraszony.
- Coś się stało? – spojrzałam mu w oczy – wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- C-co? – udawał, że wszystko jest okej – nie no co ty, Rooose – przygryzł wargę widząc maluchy domagające się szybszej jazdy – a kto to? Hej dziewczyny, pamiętacie mnie? – chciał zatuszować całą sprawę, a ja nie miałam zamiaru kłócić się z nim przy dziewczynkach.
- Pogadamy potem, zgoda? – szepnęłam mu do ucha.
-Uważaj, bo stoimy pod jemiołą – zaśmiał się cmokając mój policzek – to jedziemy kobietki – pociągnął dziewczyny szybciej, a ja rozglądałam się za nami szukając jakiegoś normalnego wytłumaczenia tej sprawy.
Oczywiście nie było żadnego „potem”, a takie sytuacje zdarzały się coraz częściej i gdy tylko ja je widziałam i pytałam co jest nie tak Justin odstawiał nikczemną awanturę i kończyło się na tym, że nie gadaliśmy. Martwiłam się o niego, ale potem uspokajał mnie, że wszystko jest dobrze i nie mam się o co martwić.
Zamknęłam dziennik, gdy poczułam wibrowanie telefonu. Odczytałam sms-a od Megan i postanowiłam, że wyjdę z nią na spacer i ochłonę trochę po takiej ilości informacji. Czułam się lepiej od czasu goniącego za mną samochodu i nie widziałam go przez kilka dni. Stałam się na jego punkcie szalona jakby coś mnie opętało nawet rejestracje znałam  już na pamięć. Kiedy siedziałyśmy z Megan w naszej ulubionej kafejce na lodach i plotkowałyśmy o tym co dzieje się w naszym ukochanym serialu i zastanawiając się co dalej z tą sprawą z Justinem, pod sklep naprzeciwko podjechał czarny ten sam samochód który gonił mnie kilka dni wcześniej. Mój oddech stał się szybszy, a ręce zaczęły mi się trząść.
-Co jest, Rosie cała drżysz? – spojrzała na mnie z przerażeniem.
- N- nic jest okej Meg nie martw się – uśmiechnęłam się nerwowo.
-Widzę, że jest coś nie tak – spojrzała w stronę samochodu – o to auto chodzi?
Kiwnęłam lekko głową, a z samochodu wysiadła dziewczyna i skierowała się w stronę sklepu. Znowu poczułam ten sam ból co wtedy przed lustrem.
-Zabieraj go szybciej zanim ona się obudzi – krzyknął jakiś kobiecy głos, a przed oczami ukazał mi się portret niewyraźnej dziewczyny – pospiesz się!
-J- Justin – pisnęłam cicho i poczułam solidne kopnięcie w brzuch.
Krzyknęłam przerażona i pobiegłam przed siebie, a Megan ruszyła za mną, była przerażona moim zachowaniem.
- Rose! Czekaj! – złapała mnie za nadgarstek – co się stało? Kim są ci ludzie?
-N- nie wiem, a- ale znowu widziałam coś z tej cholernej imprezy – wtuliłam się w nią – błagam pomóż mi Meg, boje się – szepnęłam przerażona.
Stałyśmy tak wtulone ja płakałam, a Megan mnie uspokajała. Kiedy będzie tak jak dawniej? Kiedy w końcu przestane się bać? I jak niby przez te wspomnienia mam znaleźć Justina?

__________________________________________
Witam wszystkich ♥
Właśnie pojawił się kolejny rozdział i jak się podoba? Mam nadzieje, że nadal jest tak fajny jak na początku? :)
Postaram się dodać jeszcze jeden rozdział w tym tygodniu, a potem ustalę dni w których będą pojawiały się rozdziały.
Dziękuję za odwiedzanie mojego bloga x
Wasza kochająca @hug_me_justin_b

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 7 "Podążaj za wspomnieniami"

  (Proszę przeczytaj notkę słonko x dziękuję x) 
                  Zaczęłam pisać ten dziennik  gdy poszłam do liceum. Czułam, że tak będzie mi lepiej pozbierać wszystkie te dobre i złe wspomnienia, ale nie sądziłam, że będzie mi potrzebny do odszukania mojego przyjaciela. Pierwszy raz go czytam od początku i aż boję się co zastanę w środku. Wykonałam głośny wydech i otworzyłam go, na kartkach zeszytu było wiele tekstu, a po bokach kolorowe serduszka, motylki, zupełnie różniły się od tych najnowszych wpisów które są bardziej dojrzalsze. Tak, zdecydowanie bardziej dojrzałam, pomyślałam i otworzyłam zeszyt na dacie czwartego września, to dzień w którym poznałam Justina.
                Siedziałam na lekcji muzyki u panny Charlotte Thomson i bazgrałam w zeszycie kompletnie nie interesując się tym co mówi, bo muzyka ze strony praktycznej sprawiała, że usypiałam jednak tego dnia było inaczej, do klasy po piętnastominutowym spóźnieniu wpadł chłopak. Kolejna niezdara, pomyślałam patrząc na niego i przewróciłam oczami wracając do moich bazgrołów.
- Jak masz na imię? – Thomson przywitała go groźnym spojrzeniem.
- Przepraszam ja po prostu.. jestem Justin Bieber pani profesor – chłopak zabawnie poprawił swoją długą opadającą na oczy grzywę – to już więcej się nie powtórzy (i tak było nigdy już nie spóźnił się na zajęcia do Thomson).
- Siadaj Justin, bo dzięki tobie nie zacznę dziś zajęć – mruknęła wściekła i zamknęła dziennik tak głośnio, że podskoczyłam na swoim miejscu.
Spojrzałam na chłopaka który bez efektu szuka miejsca, bo tam gdzie było wolne zaraz było zajete albo robiło się miejsce dla torby ucznia który siedział obok, albo znajdowali inne  idiotyczne wymówki na poziomie mojej młodszej siostry. Stanął przy mojej ławce i spojrzał mi w oczy.
- Hej mógłbym? – szepnął cicho by nie przeszkadzać.
- No jasne, siadaj – odsunęłam krzesło które stało obok mnie i uśmiechnęłam się lekko – chyba nie było cię na pierwszej lekcji, ona nienawidzi spóźnialskich – pochyliłam się tak by Thomson nie zauważyła naszej rozmowy.
- Moja deska nie chciała zmieścić się w szafce – westchnął i znowu potrząsnął głową by poprawić grzywkę na co zachichotałam cicho – ja cię tak bawię? – spojrzał na mnie i wtedy dopiero bardzo dokładnie mu się przyjrzałam.
                Jak na szesnastolatka był niski i szczupły było widać, że kocha sport, ale co robi w szkole dla uzdolnionych? Kocha  taniec jak ja, a może pięknie maluje? Mnóstwo pytań nasuwało mi się gdy na niego patrzyłam. Był ubrany w fioletową bluzę z kapturem a pod spodem widniał czarny t-shirt, na szyi bujał mu się nieśmiertelnik który fajnie wyglądał, zwykłe jeasny i czarne sportowe buty. Sama nie wiem jak można było się z niego śmiać przecież był taki uroczy. Jego gęsta i lśniąca grzywa którą poprawiał non stop dodawała mu tego uroku. Karmelowe oczy z długimi jak na chłopaka rzęsami i bardzo wyraźnymi brwiami, mały i zgrabny nosek, a duże i wydęte różowe  usta które ciągle nawadniał  językiem bardzo mi się podobały. Hola, hola, pokręciłam głową otrząsając się z rozmyślań czy ja właśnie zachwycam się nowym kolegą z nudnej lekcji muzyki? No w sumie będę miała po co tutaj przychodzić, pomyślałam uśmiechając się do swoich notatek.
-Halo słuchasz mnie? – pomachał przed moimi oczami – zadałem ci pytanie – zaśmiał się cicho.
- Tak, słucham cię Justin – szepnęłam – jestem Rose Parker, miło mi – wyciągnęłam do niego rękę.
-Miło mi, Rose – uśmiechnął się do mnie, ścisnął moją rękę i tak słodko wyglądał ponownie poprawiając włosy – pogadajmy potem dobrze? – przygryzł wargę.
                Pokiwałam głową i ciągle zerkałam na niego będąc zupełnie nieskupiona na lekcji, moja uwaga koncentrowała się na Justinie i jego zachowaniu. Po lekcji pierwszy wyprawował z klasy, a ja zaraz po nim. Na następnej przerwie już słyszałam jak każdy plotkuje o mnie i Justinie. Wszyscy śmiali się z niego, a ja nadal nie wiedziałam dlaczego.  Czułam się dziwnie jak każdy patrzył na mnie i obgadywał już czwartego dnia nowej szkoły. Wychodząc ze szkoły usłyszałam dość nietypową barwę głosu śpiewającą piosenkę Cry me a river. Była inna więc zaczęłam podążać za głosem. Zdziwiłam się, że dochodził on z męskiej toalety, ale postanowiła wejść i sprawdzić kto to. Otworzyłam drzwi i nie mogłam uwierzyć ten niesamowity ton głosu to Justin, zaniemówiłam i szeroko otworzyłam oczy będąc w pozytywnym szoku. On szybko odwrócił się wystraszony i oburzony wybuchł jak tykająca bomba.
-Co?! No śmiej się! Przecież jestem babą prawda?! Nie umiem śpiewać – rozpłakał się i wybiegł jak oparzony ze szkolnej toalety.
-A-ale ja tylko chciałam – szepnęłam spuszczając głowę.
                Zamknęłam dziennik i postanowiłam pójść do parku na którym znajdował się plac zabaw zawsze chodziłam tam by pozbierać myśli i spędzałam tam wiele czasu z Justinem. Plac jest odnowiony, ale mało osób tam chodzi jest zapomniany przez dzieciaki z naszego sąsiedztwa, ponieważ wolą ten ogromny dwie przecznice dalej. Ubrałam klapki i postanowiłam tym razem bez pomocy mamy wyjść i sama coś przemyśleć.  Weszłam na plac przez płot i usiadłam na huśtawce tak jak wtedy, gdy spotkałam tu Justina.
-H-hej Justin – stałam za nim siedząc na rowerze, wtedy myślałam, że dzięki mojej słabej kondycji będę lepsza, potem dopiero przeszłam na bieganie – mogę? – wskazałam głową na huśtawkę obok.
- Um..cześć – mruknął ze spuszczoną głową – siadaj.
- Gniewasz się za to, że ci przeszkodziłam? – zeszłam z roweru i usiadałam na huśtawce obok przygryzając wargę.
- To ja powinienem przeprosić, Rose – spojrzał na mnie i uśmiechnął się smutno – wybuchnąłem, bo sama rozumiesz, czasem nie ufam ludziom, bo to trudne gdy czujesz się dumny z daru który dał ci Bóg, ale wszyscy gdy usłyszą mój głos śmieją się i obadają za plecami, jakbym był zwykłym gównem – westchnął.
- Chciałam ci powiedzieć, że masz świetny głos, a ty tak wskoczyłeś na mnie od razu – zaśmiałam się cicho kręcąc głową – nie martw się wiem co to znaczy być dumny z daru, ale być wyśmiewanym przez osoby pewniejsze od siebie.
- Serio? – spojrzał na mnie bardziej ufnie i chyba nie czuł się tak głupio jak wcześniej – podoba ci się mój śpiew?
-Umm.. no jasne – zachichotałam będąc zawstydzona – masz dar to prawda – pocierałam ramiona z zimna.
                Ten dzień był chłodny jak na początek jesieni i dość wietrzny, a ja przygotowałam się raczej na jazdę i nie zauważanie zimna, ale czego się nie robi dla kolegi który sprawia, że mam lekkie motylki w brzuchu przez to jaki jest uroczy.  Spojrzałam na niego i wtedy on spojrzał też na mnie, pierwszy raz patrzeliśmy sobie w oczy dłużej niż kilka sekund.
- Ej Rosie, nie jest ci chłodno? – był zapatrzony we mnie jakby przeglądał mi dusze w oczach.
- Troszkę – szepnęłam zawstydzona naszym długim spojrzeniem.
- Proszę – zdjął z siebie swoją fioletową bluzę którą miał w szkole i założył mi ją na ramiona – teraz powinno ci być cieplej – uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Dz-dziękuje, Jus – przygryzłam wargę z zawstydzenia – jest mi cieplej.
                Po tym jak okazało się, że jego bluza jest akurat na mnie została już moją i jest moją ulubioną do dziś. Potem odprowadził mnie do domu, wymieniliśmy się numerami, a kolejnego dnia przyjechał po mnie do szkoły na desce na której uczuł mnie potem jeździć, ale to inna historia. Zaczęłam go lubić, a jego obecność sprawiała, że nie czułam się sama i byłam szczęśliwsza.
                Uśmiechnęłam się, a na policzku zaświeciła mi się łza. Tęskniłam za nim, a czym dzień dalej od jego zaginięcia czułam coraz większą pustkę i większą tęsknotę. Muszę go odnaleźć i powiedzieć mu jak mocno go kocham inaczej zwariuje albo eksploduje. Między liśćmi ogromnych drzew przebijało się słońce które pieściło moją twarz. Marzyłam o tym jak znajdę Justina i przytulę go mocno do siebie, nikomu go już wtedy nie oddam będzie tylko mój.

                Spacerowałam długo po parku i wymyśliłam, że powinnam wybrać się do państwa Bieber może tam mi się coś przypomni i uda mi się rozwikłać to gdzie chociaż mógłby być. Czułam się winna, że nie potrafiłam wyciągnąć z Justina wielu rzeczy, bo nie chciał mówić. Jestem beznadziejną przyjaciółką. Czując kolejną nieprzespaną noc przez płacz napisałam do Caitlin czy nie obejrzała bym ze mną kolejnego odcinka Pretty Little lairs poczułam się jakby śledzona, od pory kiedy wyszłam z domu czuję jakby ktoś znał mój każdy krok. Przyspieszyłam kroku i rozglądałam się za dookoła, na pierwszy rzut oka nic nie zauważyłam, ale gdy obejrzałam się za siebie po raz kolejny moją uwagę przykuł czarny samochód który wcześniej tu stał jak szłam już do parku. Postanowiłam przyspieszyć jeszcze bardziej i wtedy usłyszałam jak samochód rusza. Biegłam bardzo szybko i słyszałam tylko swój świszczący oddech i koła przyspieszającego samochodu. Błagam chcę być już w domu, nie chcę być tutaj, pomyślałam tylko przez chwilę czując jak klapki przeszkadzają mi w biegu dlatego szybko je zdjęłam i biegłam na boso. Cholera czemu mój dom jest tak daleko? Czy to oznacza, ze jestem śledzona? Czy ja coś zrobiłam? Coraz bardziej bałam się tego co stało się tej  cholernej nocy na imprezie.

___________________________________________________
Witam kochani x
Chciałam wam podziękować za te ponad 1000 wyświetleń to dla mnie bardzo ważne x
Ciesze się, że chociaż ktoś czyta moje opowiadanie i je komentuje
Nawet nie wiecie jak komentarze dają autorowi kopa do działania ♥
Postaram się w przyszłym tygodniu wstawiać coś częściej, ale sami wiecie chce jeszcze skorzystać z tych wakacji, bo do września zaczynam maturalną klasę, ale obiecuje,że będę pisać po nocach a nigdy wasnie zaniedbam ♥
Jak Rose już tak sobie wspomina Justina to ja wam też wstawiam słodkiego Jusa *.*
To ile komentarzy dla tego słodziaka?
Kochająca @hug_me_justin_b

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 6 "Zaginiony Justin Bieber"

              Po tym jak dowiedziałam się,  że Justin nie wrócił na noc, załamałam się. Nie miałam ani siły, a tym bardziej ochoty na robienie czegokolwiek,  wszystko sprawiało mi  ból. Moją typową czynnością przez tydzień po jego zaginięciu było tylko leżenie w łóżku i słuchanie naszych dwóch piosenek do których tańczyliśmy, a kiedy tylko zamknęłam oczy  ukazywało mi się przesłuchanie na komisariacie. Każdy patrzył na mnie jak na podejrzaną albo wariatkę, już dwie doby po braku Justina wyglądałam jak wrak człowieka. Bez niego nic nie znaczę, zawsze stanowiliśmy zgraną parę przyjaciół, myślałam gdy siedziałam na korytarzu komisariatu i jedyną która tuliła mnie do siebie była mama. Byłam jak zagubione dziecko które nie wie co zrobić po utracie kogoś bliskiego. Moje ubranie świadczyło o nastroju który teraz miałam, zawsze byłam chłopczycą, ale nigdy nie wychodziłam z domu w powyciąganej bluzie z nadrukiem New York i w moich siwych dresach w których najczęściej tańczę na sali.
- Ty zapewne jesteś Rosaline Parker? – klęknęła do mnie kobieta w średnim wieku lecz nie twarz zdradzała  jej wiek tylko pojedyncze siwe włosy na jej bujnej krótko ostrzyżonej głowie – jestem detektyw Hossan i prowadzę sprawę twojego kolegi.
- Woli jak mówi się do niej Rose, nie lubi pełnego imienia – wtrąciła mama patrząc na nią rozważnym wzrokiem.
- Jasne, chodź porozmawiamy sobie – wstała i przez moment musiała przyzwyczaić kręgosłup do ciężaru, a to kolejna oznaka wieku średniego.
Patrzyłam tylko przed siebie, a łzy same spływały z moich oczu. Kiedy usłyszałam głos mamy i swoje imię dopiero na nią spojrzałam.
- To co, Rose?  Porozmawiamy? – wyciągnęła do mnie rękę i uśmiechnęła się lekko sprawiając wrażenie wiarygodnej i uprzejmej.
- Zrobię dla niego wszystko pani detektyw – otarłam łzy spływające po policzkach  i spojrzałam jej w oczy – on by zrobił to samo dla mnie.
- Jestem tu, kochanie – mama złapała mnie za rękę gdy wstałam do Hossan – jeśli tylko będzie ci źle skończ to – szepnęła do mnie zerkając na detektyw.
- Dobrze mamuś – weszłam do jej gabinetu ze spuszczoną głową.
- Usiądź, może masz ochotę na coś do picia? – usiadła patrząc na mnie uważnie.
- Nie, dziękuję – usiadłam – chcę mieć to już za sobą.
W tej chwili wyciągnęła notes wyglądający na dość zwykły i długopis. Zadawała mi banalne pytania ile się znamy i skąd czy Justin dość często mi się  zwierzał potem pytała o to jak wyglądał wieczór i czy nadal nic nie zmieniło się w jego wyglądzie jak opisywałam wcześniej, raczej nie bałam się jej powiedzieć  o tym, że razem piliśmy i troszkę piłam. Tylko najgorsze jest to, że pominęłam fakt, że nie ma pojęcia jak znalazłam się na łóżku Justina i że miałam ręce całe w krwi. Czułam, że będą uważać mnie za winną, ale ja nic nie mogłam mu zrobić sama to wiem i jestem pewna więc ten fakt zostanie miedzy mną a Megan nikt więcej się nie dowie. Jednak kiedy pominęłam te dwa fakty spojrzałam na nią wystraszona, a ona jakby przeskanowała mnie wtedy  wzrokiem.
- Chcesz powiedzieć mi coś jeszcze, Parker? – założyła ręce na biurku i patrzyła na mnie przenikliwym wzrokiem
- Nie, pani Hossan. Powiedziałam wszystko co pamiętam  – uśmiechnęłam się do niej lekko i wstałam – czy już wszystko?
- Tak, myślę, że już nic więcej mi nie powiesz, a i tak siedziałaś tu dwie godziny – spojrzała na zegar.
- Dziękuję w takim razie jeśli coś się wydarzy  zawsze można się skontaktować z moją mamą – otworzyłam drzwi, a ona złapała mnie za nadgarstek.
- A skąd ta rana? – przyjrzała się jej – wygląda jakby cię ktoś ciągnął – spojrzała na mamę.
- N-nie mam pojęcia co to jest – przyjrzałam się jej, była dość duża, a nadgarstek wyglądał jakby ktoś go torturował.
Mama wstała i rozmawiała z detektyw jeszcze chwilę, a ja starałam się sobie cokolwiek przypomnieć. Mówią, że jak widzi się coś związanego z rzeczą która stała się w dzień urwanego filmu to można sobie coś przypomnieć, a ta rana nie wyglądała na jakąś starą tylko ledwo zagojoną, a kolorowy siniak pojawił się w dzień przesłuchania, czyli trzy dni po zaginięciu Justina. Cholera kto mi to zrobił, a może szarpałam się z Justiniem, ale niby dlaczego mieliśmy to robić? – pomyślałam.
- Rosie? – mama złapała mnie za ramię przez co podskoczyłam wystraszona – wracamy do domu, skarbie – musnęła czubek mojej głowy.
- Tak, dobrze – wstałam i obejrzałam się za siebie, a pani detektyw nadal zerkała na mnie przenikliwie jakby wiedziała więcej niż ja co stało się ostatniej nocy.
Przez kolejne dni męczyły mnie koszmary i budziłam się w nocy, a ze strachu wymiotowałam, było coraz gorzej. Potem już przestałam wychodzić z domu, przerażały mnie te plakaty z jego uśmiechniętą buzią, świecącymi oczami, jego całą podobizną,  a wyżej nad nią napis ZAGINIONY i to czarno- białe zdjęcie, nie lubię oglądać czegoś takiego po prostu gdy widziałam coś takiego wyobrażałam sobie co może czuć ta rodzina i bliscy zaginionego, teraz sama wiem jak to jest. Piątego dnia nadal nie mogłam uwierzyć, że nie napisał do mnie sms-a na dzień dobry ani nie zadzwonił zapytać jak się czuję. Kiedy wstałam z łóżka mocno rozbolała mnie głowa i gdy ujrzałam rozcięcie na przedziałku moich włosów ujrzałam obraz jakby w podświadomości czy wyobraźni.
Podniosłam twarz z podłogi i lekko uniosłam wzrok rozglądając się po pokoju. Było tam dwóch facetów, ale obraz był niewyraźny po chwili zobaczyłam, że podchodzą do Justina lecz moje ciało było jak w śnie gdy chcemy biec próbujemy z całych sił, ale to na nic tak samo było z moim w tamtą noc.
-Zostawcie go! No puść go! – złapałam jednego z nich za kostkę lecz drugi wyswobodził jego nogę i silnie złapał za mój nadgarstek, a potem poczułam ten sam ból głowy co teraz.
Otarłam oczy i spojrzałam ponownie w swoje odbicie. Nic mu nie zrobiłam, pomyślałam, a łzy same spływały mi po policzkach. Dławiłam się łzami i płakałam coraz głośniej, mama wbiegła do łazienki i przytuliła mnie do siebie.
-Mamo, nic mu nie zrobiłam rozumiesz? – szlochałam głośno będąc wtulona w mamę.
- Komu? Kochanie, musisz się położyć do łóżka no już – złapała mnie pod rękę i prowadziła do pokoju.
- No Justinowi – mówiłam do niej jakbym była w szoku – ale mu nie pomogłam, mamo ci ludzie muszą być okropni, oni muszą go odnaleźć szybko.
- Spokojnie, słońce znajdą, a  ty  połóż się i odpoczywaj, zadzwonię po Megan – mówiła jakby myślała, że bluźnię albo jakbym była pod wpływem jakiś środków odurzających.
Tego dnia nie byłam sama ciągle albo była ze mną mama, albo któraś z dziewczyn. Ciągle spałam budziłam się tylko na sałatkę z pomidorów, bo tylko to potrafiłam wtedy  przełknąć, a tak leżałam tylko patrząc się w jeden  punkt wyłączona kompletnie ze świata. Nikogo nie potrafiłam słuchać. Czułam, że wszyscy zaczęli się o mnie martwić, ale najgorsze było to jak obudziłam się szóstego dnia bardzo wcześnie rano i usłyszałam jak mama rozmawia z kimś przez telefon i płakała. Rozmówcą był tata, mówiła mu, że się martwi i chciałaby coś z tym zrobić, ale jest już bezsilna. W tym momencie jakby grom z nieba uderzył prosto we mnie. Weszłam do łazienki i wykąpałam się czytając kilka kartek z książki którą podarował mi Justin i zeszłam na dół na śniadanie, a mama siedziała przy stole i jak zwykle czytała gazetę.
- Skarbie? – spojrzała na mnie – ubrałaś się dziś inaczej?
- Tak, chcę trochę wyjść na spacer – usiadłam przy stole, a mama przygotowała mi moje ukochane miodowo- czekoladowe płatki i patrzyła na mnie z niedowierzaniem – zabierzesz mnie?
- No jasne córciu, że cię zabiorę – musnęła moją skroń i pobiegła na górę by się przygotować.
Widziałam, że ty wyjściem sprawiam jej przyjemność lecz sobie trochę szkodzę. Stratford to małe miasteczko i wszyscy znają wszystkich więc każdy gdy tylko przechodziłam patrzył na mnie i szeptał coś sobie do ucha, to wyglądało jakbym ja już kogoś zabiła i wyszła po 25 latach. Znowu poczułam jak łzy ściskają moje gardło i spuściłam głowę aby szybko otrzeć łzy. Zdecydowaliśmy, że kupimy z mamą lody i obejrzymy film lub kolejne odcinki Pretty Little Lairs. Czułam, że mama bardzo mnie  wspiera w tym trudnym okresie lecz wiedziałam, że sama muszę zacząć działać aby się po prostu nie dać zwariować przez tych wszystkich ludzi.
Siódmego dnia od zaginięcia Justina czytałam „Papierowe miasta”  i pod słowami książki przeczytałam jakbym dedykację Justina. Kto do jasnej cholery robi dedykację w środku książki, pomyślałam na początku, a potem ją odczytałam: „Jeśli kiedyś mnie zabraknie przywołaj wspomnienia o mnie, a zaraz będę obok ~ twój najlepszy przyjaciel Justin”. No tak jak mogłam o tym zapomnieć, automatycznie spojrzałam na mój dziennik. Pisałam tam nasz każdy dzień razem od dnia poznania, musiałam chyba coś widocznie przeoczyć tak w toku dnia lecz na pewno to zapisałam. Nie będę próżnować i zacznę szukać Justina na własną rękę. Musiało wydarzyć się coś o czym zapomniałam, jakiś ruch, słowo lub jego zachowanie które powinno mnie zaniepokoić. Wstałam po mój dziennik leżący na półce i otworzyłam go na pierwszej stronie. Odnajdę Cię choćby nie wiem co, pomyślałam patrząc w stronę jego domu.
_________________________________________________________________________________

Witam was moje słoneczka x
Nowy rozdział i jak? Co uważacie, odnajdzie Justina? Co się z nim dzieje? 
Chcę znać waszą opinie :)
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia to dla mnie naprawdę ważne ♥ 
Kochająca was całym serduszkiem @hug_me_justin_b

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 5. "Hej tu Justin po sygnale zostaw wiadomość"

            Kolejnego ranka obudziły mnie promienie słoneczne ogrzewające moją twarz. Lekko rozchyliłam powieki aby przyzwyczaić je do światła padającego z okna w pokoju Justina, ale moment jak ja znalazłam się na jego łóżku – pomyślałam i wstałam z jego łóżka jak najszybciej się da. Czułam jakby głowa zaraz miała mi eksplodować, rozejrzałam się po pokoju Justina, ale nikogo w nim nie było.
-Justin? – zeszłam na dół będąc onieśmielona przez wczorajsze wyznanie, nawet nie wiem czy go potem obudziłam – kompletnie urwał mi się film i nic nie pamiętam, przypomnisz mi coś ? – zachichotałam nerwowo, ale nikt nie odpowiadał.
            Weszłam do kuchni i jedyne co tam zastałam to bałagan po imprezie. Co tu się wczoraj działo? Pamiętam dużo z tego co robiłam na dole i strasznie mi za to wstyd, ale to co działo się na górze już nie najlepiej jakieś szczątki jakby alkohol zjadł wszystkie moje wspomnienia. Przecież miało być inaczej, ja zawsze wszystko zniszczę. Wyszłam do ogrodu, ale tam także go nie było. Powoli zaczęłam się denerwować, że zostawił mnie samą w jego domu wpadałam więc na pomysł, że pójdę do łazienki może zmęczony usnął w wannie. Wbiegłam  na górę i zapukałam  do drzwi łazienki.
-Jusy? To nie jest zabawne, ani trochę mnie nie bawią twoje idiotyczne żarty – weszłam do łazienki, ale tam nikogo nie było obracając się do lustra wrzasnęłam przerażona.
            Nie wyglądałam tak strasznie tylko moją twarz pokrywała krew odruchowo spojrzałam na dłonie, a one wyglądały jak bym  ja sama kogoś pogrzebała. Żołądek podskoczył mi do gardła, a serce biło jak oszalałe. Czy ja komuś coś zrobiłam? – pomyślałam przerażona, a przez moją głowę przeszło tysiące scenariuszy które mogły się zdarzyć. Wybrałam drżącymi dłońmi numer Justina, ale odezwała się sekretarka : Cześć tu Justin po sygnale nagraj coś miłego, a ja na pewno oddzwonię.
-Hej Jus – szepnęłam przerażonym głosem – co stało się ostatniej nocy? Boję się, oddzwoń szybko, proszę – po rozłączeniu rozpłakałam się spanikowana.
            Szybko zaczęłam zmywać z siebie krew która spływała powoli, a ja przerażona pomyślałam, że mogłam po prostu się z kimś pobić, ale przecież ja się nie bije, a to zapewne kolejna gra Justina. Uwielbia mnie wkręcać przecież zawsze mnie wkręcał nawet wtedy, gdy prawie się pocałowaliśmy. Kiedy zmyłam z twarzy i dłoni to świństwo, usiadłam roztrzęsiona na kanapie w salonie i czekałam na Justina lecz po godzinie od mojego wstania nadal go nie było. Znowu zadzwoniłam na jego telefon lecz ponownie usłyszałam sekretarkę. Postanowiłam wyjść z tego domu w jak najszybszym tempie, wyjęłam z szafki na buty pani Pattie klucz do mieszkania by chociaż ono było bezpieczne. Po tym jak oddaliłam się od domu, zadzwoniłam do Megan, odebrała szybko.
-Hej Rosie, jak tam noc? Powiedziałaś mu? – była bardzo podekscytowana.
-Pomóż mi – pisnęłam przerażona wybuchając płaczem – błagam przyjedź po mnie jak najszybciej.
-Boże Rosie, gdzie jesteś? Nie płacz, zaraz po ciebie będę – jej ton głosu zmienił się po mojej jednej wypowiedzi.
-Jestem na ławce naprzeciwko domu Justina – drżałam i już sama nie wiem czy z przerażenia, czy przez zimny letni poranek.
            Megan była szybciej niż się spodziewałam, pomogła mi wsiąść do samochodu i zabrała mnie do siebie. Kazała wziąć ciepłą kąpiel i nie pytała o nic, widziała, że bardzo się boje  i sama nie wiem co się nadal dzieje. Po kąpieli Megan pożyczyła mi rzeczy swojej starszej siostry aby było mi wygodnie, okryła mnie kocem i podała duży kubek kakao. Czując się bezpiecznej niż sama w domu Justina wtuliłam się mocno w Megan i rozpłakałam się cicho czując  pustkę i przeszywający mnie strach.
-Shh – objęła mnie ramieniem i ucałowała moją skroń – chcesz mi powiedzieć co się stało?
-Chcę, bardzo chcę, ale tak bardzo się boję – moje ręce całe trzęsły się z przerażenia.
            Odważyłam się powiedziałam o wszystkim co się stało nawet o tych dłoniach w krwi. Megan była przerażona i widocznie nawet zmartwiła się o Justina który nadal nie odpowiadał na moje telefony. Snułam tyle historii tego co mogło się stać wczorajszej nocy. Dzwoniłam do Justina jeszcze z setki raz po tym co się wydarzyło lecz nadal to samo co rano. Po południu pani Smith zaproponowała mi obiad, ale ze stresu  i strachu nie mogłam nic przełknąć. Siedziałam tylko w pokoju, patrzyłam w jeden punkt i rozmyślałam co mam robić dalej.
-Może zadzwoń do pani Bieber? – powiedziała po chwili milczenia Megan.
-C-co? Czemu? Przecież Justin zapewne jest gdzieś z kumplami i nabija się z żartu który mi zrobił – spojrzałam na nią z łzami w oczach.
-A co jeśli nie? Jakby to był żart już dawno by się odezwał, prawda? – stała nade mną patrząc rozsądnym wzrokiem – po prostu znam go z twoich opowiadań i wiem, że już dawno by wykonał do ciebie telefon, a tego nie zrobił. Zaraz wrócą jego rodzice i twoja mama, bo jest po czwartej. Rose, pomyśl o tym. Może on potrzebuje naszej pomocy.
            Te słowa Megan bardzo mnie poruszyły i postanowiłam zadzwonić tak jak mi radziła i w sumie miała racje skoro to miał być żart już dawno zadzwonił by do mnie dumny jak małe dziecko, że tak mnie nabrał. Wyjęłam telefon i wybrałam numer mamy Justina, Pattie.
-Hej Rose, coś się stało? Co tam u Justina? Nie odzywa się do nas od wczoraj, aż tak zabalowaliście? – zaśmiała się lekko.
-Dz-dzień dobry, pani Pattie, w sumie to sama nie wiem. Kiedy się dziś obudziłam nikogo nie było w domu, a Justin ma wyłączony telefon i bardzo się o niego martwię – szepnęłam wystraszona jej reakcją.
- Boże co? Jak to? Dziecko, spokojnie, może pominęłaś jakiś jakie zdarzenie, gdy mówił ci o tym, że musi się gdzieś udać? – jej głos zadrżał lekko ze zmartwienia.
-Niestety nie, pamięć mam dobrą co do słów Justina  - przygryzłam nerwowo wargę czując się winna całej sytuacji.
-Zaraz wjeżdżamy do Stratford, pójdę z tym na policję tylko jeśli będzie potrzeba to – przerwałam jej w połowie zdania.
-Tak, będę zeznawała tyle ile pamiętam – mówiłam drżącym głosem.
            Po zakończeniu rozmowy powoli docierał do mnie fakt, że mogę uznać mojego Justina za zaginionego. Poczułam jak w środku eksploduje, ale na zewnątrz spłynęły mi łzy nawet krzyczeć nie umiałam. Po chwili zadzwonił do mnie telefon. Pełna nadziei, że to Justin podniosłam go z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz. Niestety, to tylko mama, widząc połączenie od niej przewróciłam oczami zdezorientowana i odebrałam.
-Słucham? – próbowałam powstrzymać drżenie głosu aby niczego się nie domyśliła.
- Rose, dzwoniła do mnie Pattie o co chodzi z Justinem? Gdzie ty teraz jesteś? Nic ci nie jest? – w tym momencie pierwszy raz od jakiś kilku lat usłyszałam zmartwienie w głosie mojej mamy.
-Boję się, mamo. Pani Smith się mną zajęła i nic mi nie jest, jestem cała – rozpłakałam się do słuchawki, a Megan znowu mocno mnie do siebie przytuliła.
-Nie bój się, słońce zaraz po ciebie będę i kupię twoje ulubione pianki, a Justin na pewno jutro wróci. Znasz go to wariat  jak jego młodsze rodzeństwo – pocieszała mnie przez telefon.
-Po prostu po mnie przyjedź, mamo – szlochałam zagubiona.
            Pierwszy raz chyba od siódmej klasy tak bardzo się mną zamartwiła. Czułam jak się mną zainteresowała i powiedziała o piankach, nie jem ich od dziewiątej klasy, ale dla niej robię wyjątek, bo po prostu chce mnie uszczęśliwić i to dlatego. Przez tą sytuacje przypomina mi się pewna historia. Miałam pięć może sześć lat i jeździłam na moim pięknym różowym rowerku po ulicy naszego osiedla, gdy niespodziewanie na ulicę wybiegł kot sąsiadów zahamowałam ostro i upadałam na ziemie, a mój ukochany rowerek spadł prosto na mnie. Mój płacz rozległ się na całą ulice i pierwszą osobą która pojawiła się obok mnie była mama. Zawsze była śliczną kobietą i chciałam tak wyglądać gdy będę już duża. W biegu jej kręcone blond włosy wyglądały jak sprężynki, a jej twarz z delikatnymi konturami idealnie pasowała do tego koloru włosów. Nawet koloru oczu nie mam jej, ona ma bardzo niebieskie oczy jak ocean na jakiejś pięknej tropikalnej wyspie w słoneczny dzień. Łączy nas wzrost i charakter. Może dlatego mimo tylu kłótni tak bardzo ją kocham, bo wiem jak ja zachowam się dzięki niej.
Tym razem ucieszyłam się na głos mamy na korytarzu w domu Megan. Zbiegłam do niej i wtuliłam się w nią i poczułam ten zapach co wtedy gdy spadłam z roweru. Pachniała jak arbuz, już zapomniałam jak bardzo kocham się do niej przytulać. Wszystkie wspomnienia sprzed lat wróciły. Mama spała ze mną, gdy bałam się burzy, czytała mi kiedy byłam dzieckiem. I to ona odkryła mój talent do tańca, kupiła mi pierwszą płytę Hannah Montana przez co pokochałam Miley. Teraz rozumiem czemu się tak na nią wściekałam, gdy tylko porównywała mnie do Alice.
-Shhh córeczko już z tobą jestem – szepnęła całując czubek mojej głowy – damy radę, jak zawsze.
            Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, tylko łkałam jak małe dziecko które potrzebuje mamy właśnie kiedy upadło. Po tym gdy mnie trochę uspokoiły wspólnie z Megan, bardzo im podziękowała i rozmawiała jeszcze z Meg, ale mi kazała już pójść do samochodu. W samochodzie nie chciała na mnie naciskać. Mówiła tylko, że lepiej jak tym zajmie się policja, a ja im pomogę w odnalezieniu Justina składając zeznania i cieszy się, że widzi mnie całą i zdrową.
            Wieczorem, gdy opchałam się piankami i obejrzałyśmy z mamą powtórkę ostatniego odcinka Pretty Little Lairs, a ja musiałam jej wszystko tłumaczyć nawet na moment zrobiło się zabawnie i trochę się pośmiałam, usłyszałam rozlegający się dzwonek do drzwi. Mama kazała mi zostać i sama poszła na dół. Wyłączyłam dźwięk telewizora by słyszeć z kim rozmawia.
-Witaj Pattie, wejdź – zamknęła drzwi wejściowe za mamą Justina, usiadłam z wrażenia i przysłuchiwałam się rozmowie.
-Ashley, zawiadomiliśmy policję o Justinie – w głosie pani Bieber było słychać smutek i załamanie.
-I co oni na to? – mama bardzo przejęła się Justinem wkońcu byliśmy przyjaciółmi i oni także się do siebie zbliżyli.
-Każą czekać, nawet nie wiem z kim mój syn wychodził, znam tylko Chaza, Ryana i Rosie no i tą jego dziewczynę, Christinę –głos jej drżał – jest taki skryty, boje się o niego, Ashley – cicho pociągała nosem.
-Żadnej wiadomości od niego? Mogę ci jakoś pomóc? Rose, jest w totalnej rozsypce.
-Chcemy wywiesić plakaty ogłaszające jego zaginięcie. Bardzo nas wspieracie to dużo.
-Co ty powiedziałaś? Zaginiony? – smutny głos mamy zmienił się w załamany.
-T-tak, Ashley Justin od teraz jest zaginiony – rozpłakała się cicho.

Gdy usłyszałam tylko słowo „zaginiony” usiadłam cała sztywniejąc ze strachu. On nie może, musi do mnie wrócić. Justin, błagam wróć gdziekolwiek jesteś. Potrzebuje Cię i to natychmiast byś mnie przytulił i powiedział coś czym mnie rozbawisz. Błagam przecież cię kocham.

_________________________________________________________________________________
Witam wszystkich x
Rozdział trochę smutny :( ale jak sam tytuł mówi musi trochę taki być x
W tym rozdziale chce podziękować wszystkim komentującym i czytającym mojego bloga oraz mojej mamie która właśnie mnie woła :D więc uciekam i życzę wam miłego wieczoru słońca ♥

Wasza @hug_me_justin_b

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 4. "Kocham Cię, Justin"


           Nie mogę uwierzyć, my naprawdę trzymaliśmy się za rękę i to nie było takie troskliwe ogrzanie mi rąk,  tylko trzymał mnie jak swoją dziewczynę, swoją miłość – myślałam biegając już wokół jeziorka. Ten wczorajszy wieczór dał mi jeszcze więcej energii na dzisiejszą imprezę. Może Justin chciał mi dać coś do zrozumienia? Albo ja głupia jak zwykle sobie coś ubzdurałam i myślę, że po tym jak potrzymał mnie za rękę już będziemy parą..Rose Parker przestań marzyć o Justinie! To nie twoja liga. Wbiegłam do domu pijąc na poczekaniu pół butelki wody, a na otrzeźwienie myśli wzięłam zimny prysznic. Tego dnia wszystko wyglądało jakoś inaczej niż zwykle, chyba byłam bardziej szczęśliwa, na pewno byłam bardziej szczęśliwsza w końcu chłopak w którym się zakochałam nie codziennie łapie mnie za rękę po tym, gdy wręcza mi książkę mojego ukochanego autora. 
Justin zna mnie lepiej niż rodzice. Powierzam mu tyle co dziennikowi, jest dla mnie naprawdę przyjacielem. Przez tą całą sytuację jeszcze nigdy nie miałam tylu wątpliwości, przez uczucie które żywiłam do Justina byłam rozdarta i pogubiona. Spojrzałam na odbicie w lustrze chociaż rzadko to robię tylko wtedy, gdy muszę, ale teraz starałam się znaleźć w nim odpowiedź na to czy jestem gotowa na wyznanie tak długo skrywanych uczuć. Przecież obiecałam, ale boję się czując zbierające się łzy strachu w moich oczach, usłyszałam pukanie do drzwi.
Szybko przestałam myśleć o tej całej sytuacji i postanowiłam otworzyć drzwi. Za nimi stały Caitlin i Megan jak zwykle szczęśliwe i gotowe do tego by spędzić ze mną ten dzień i przygotować mnie jak to one sądzą porządnie. Serio nawet Megan tak powiedziała, a sama wiem co sądzi o Justinie.
M: Hej Rose – uśmiechnęła się w moją stonę – jesteś gotowa na to by stać się w końcu kobietą i przestać być chłopczycą?
C: Jak Kopciuszek tylko byś nie uciekała bez Kocham Cię dla twojego księcia – zachichotała trzymając małe walizeczki najprawdopodobniej z kosmetykami i dodatkami.
- Najpierw muszę wam coś opowiedzieć – przygryzłam wargę wpuszczając je do środka.
Usiadłyśmy w salonie ze względu na dużo przestrzeń i wolne mieszkanie. Wtedy opowiedziałam dziewczynom o tym całym wieczorze, książce no i trzymaniu się za rękę, słuchały mnie wpatrując się słodko i robiły coraz bardziej maślane oczy co bardzo mnie rozbawiło.
M: Sama wiesz ja i Justin..um..nie za bardzo się lubimy, ale to było cholernie słodkie z jego strony.
C: Megan ma racje..to znaczy,że – przerwałam jej w pół zdania.
- To nic nie znaczy.. Caitlin, to nic nie znaczy – pokręciłam głową.
M: Przestań..musisz się dowiedzieć czy to nic nie znaczyło dla niego i jak zareaguje na twoje wyznanie uczuć, jeśli nie i zachowa się jak dzieciak  jest kompletnym dupkiem i daj już sobie z nim spokój. 
W kwestii rad  zawsze mogłam liczyć na jedną z nich. Kiedy szłam ich wskazówkami udawało mi się więc i tym razem postanowiłam ich posłuchać Megan. Po długiej rozmowie o tym jak mam wyglądać, a jak chciałam wyglądać zamówiliśmy pizzę, naszą ulubioną z dodatkowym serem i sosem czosnkowym. W towarzystwie dziewczyn zawsze czułam się komfortowo i bezpiecznie. Wspierały mnie nawet na zawodach gdy walczyłam o drugi stopień na egzaminie w naszej szkole. Tylko one ze mną wtedy były mama miała festiwal muzyczny w szkole u Alice, a tato także koniecznie musiał tam być, a mi  wytłumaczyli, że siostra jest młodsza, a ja jestem wspaniale przygotowana i dam radę sama. Po godzinnych kłótniach, zgodziłam się zresztą oni zawsze robią tak jak oni uważają, stawiają na swoim jak każdy dorosły posiadający dzieci. 
- Heeej! Ziemia do Rose! – pomachała przede mną dłonią Megan – siadaj tu na krześle robię ci makijaż, a Cai w tym czasie wyprasuje twoją sukienkę.
- J-jasne – uśmiechnęłam się lekko przestając wspominać i usiadłam na miękkie kosmetyczne krzesło by dać Meagn pokombinować z makijażem.
- Coś  jest nie tak, Rosie? – zapytała skupiona na malowaniu moich oczu – wyglądasz na spiętą, wystraszoną?
- N-nie, Megan jest okej, naprawdę – uśmiechnęłam się niepewnie.
- A ja czuje, że jest coś nie tak, jeśli nie masz tyle odwagi by powiedzieć mu o swoich uczuciach no to okej my to z Cai rozumiemy.
- Ej próbujesz brać mnie pod włos..nie ładnie Smith, nie ładnie – zaśmiałam się i po chwili dodałam – dziękuję wam dziewczyny. Kocham was, pamiętacie? 
- No wieesz.. no pewnie, że pamiętamy Rosie jak mogłybyśmy zapomnieć – ucałowała troskliwie moje czoło – makijaż gotowy, ale pokażemy ci jak wszystko już będzie już skończone. 
Potem Caitiln bawiła się moimi włosami i rozmyślały z Megan jak to wszystko dobrać by pasowało i bym czuła ważna się dzisiejszego wieczoru. Po jakiś dobrych trzech godzinach walki z moimi łzawiącymi oczami, nie sfornymi włosami i nogami nie przystosowanymi do szpilek, byłam gotowa. Dziewczyny postawiły mnie przed lustrem w holu i ujrzałam siebie. W pierwszym momencie zaparło mi dech w piersiach i przeklęłam w myślach, a potem obróciłam się wokół własnej osi i przytuliłam dziewczyny. Miałam lekki makijaż w odcieniach brzoskwini, a włosy układały się w piękne fale, moją szyję zdobił delikatny złoty naszyjnik z połówką serduszka wręczoną od Justina. Na sobie miałam moją śliwkową sukienkę do kolan, a buty.. no właśnie o dziwo były to czarne i bardzo kobiece szpilki.
- Jesteście wróżkami dziewczyny. Jak z czegoś takiego jak ja (czyli czytaj ziemniaka) mogłyście stworzyć taką postać – spojrzałam jeszcze raz w lustro by upewnić się, że to ja na sto procent.
M: Jesteś piękna, słonko przecież ciągle ci to powtarzamy – uśmiechnęła się do mojego odbicia które patrzyło na moje obie przyjaciółki z uśmiechem. 
C: Dokładnie tak. To co jesteś gotowa na kolejną bitwę z własnymi słabościami? 
- Jak nie połamałam jeszcze nóg w tych butach – zaśmiałam się – to tak jestem.
Dziewczyny zawiozły mnie na miejsce jak wcześniej ustalałyśmy, a na noc zostanę u Justina. Jestem wcześniej niż wszyscy dlatego, że Justin dosłownie błagał mnie wczoraj bym pomogła mu doprowadzić mieszkanie do normalności, bo lekko je zaniedbał kiedy rodzice wyjechali, a jego zmywarka nie jest w jakimś wspaniałym stanie. W myślach ciągle krążyły mi słowa nie panikuj, nie panikuj to było dla mnie jak mantra. Nie panikuj będzie dobrze. Zerkałam tylko na dziewczyny które coś do mnie mówiły, ale ja za bardzo nie słuchałam lub moje myśli nie pozwalały im dojść do głosu. Cholera, czemu ja muszę aż tak rozmyślać nad wszystkimi sprawami tego świata, a najważniejszą dla mojego mózgu był Justin.
M: Jesteśmy na miejscu, Rose – wychyliła się zza fotela kierowcy – nie musimy cię chyba zaprowadzać pod drzwi co? – zaśmiała się.
- Nie, jest okej – uśmiechnęłam się nerwowo i spojrzałam na nie nerwowo.
C: Życzymy ci powodzenia, słoneczko napisz do nas jak poszło – uśmiechnęła się opiekuńczo.
- Jasne na pewno napisze dziewczyny, na razie i nie dziękuje – wysiadłam z samochodu i stanęłam przed drzwiami dużego, rodzinnego domu, a na drzwiach wisiało nazwisko „państwo Bieber”.
Zapukałam kilka razy i usłyszałam szybkie kroki Justina. Otworzył mi drzwi jeszcze nie gotowy. Był w jeansowych spodniach z jak zwykle niskim krokiem, bosych nogach i o matko.. nie miał koszulki. Widziałam jego długo już nie widziany tors, musiał dużo ćwiczyć przez ten czas, a tatuaże które zdobiły jego klatkę dodawały sex appealu, oblizałam lekko usta na jego widok.
- Hej, a ty tak masz zamiar wystąpić ? – zaśmiałam się nieśmiało
- Um.. wow – zaśmiał się lekko i był tak samo zaskoczony moim widokiem jak ja, a może jeszcze bardziej – nie, właśnie miałem zamiar zapytać czy umiesz prasować, bo ja aktualnie spaliłem koszule – zaśmiał się przygryzając wargę i wpuścił mnie do środka.
Postarał się – pomyślałam rozglądając się po rozłożonym stole z przekąskami i napojami które stały obok czerwonych, papierowych kubeczków. Nawet nie wiedziałam, że ma taką wieże z takimi ogromnymi głośnikami. Jestem tu dość często, gdy tylko ja pomagałam Justinowi z wiedzą o tańcu, a on mi grą na flecie. Czuło się tu rodzinną atmosferę nawet jak Justin zostawił taki bałagan w kuchni i nie poukładał rzeczy do szafek. Lubiłam oglądać ich zdjęcia rodzinne i półeczkę obok zrobioną przez tatę Justina, Jeremiego z jego osiągnięciami muzycznymi.
- Starłeś kurz, postęp panie Bieber – zaśmiałam się zdejmując szpilki.
- Pomyłem podłogę i poodkurzałem tylko proszę cię zmyjmy razem naczynia i wyprasujesz mi tą koszulkę? – podał mi siwą jakby wyciągniętą koszulkę z krótkim rękawem.
- Jasne – podeszłam do miejsca w którym znajdował się stolik do prasowania i żelazko, zaczęłam wykonywać czynność.
Chwilę później usłyszałam radiu które włączył Justin na dużej wieży Charli XCX - Boom Clap. Zaczęłam śpiewać i gibać się za stolikiem kiedy poczułam, że Justin stoi za mną i ogląda co robię.
- Wiesz co? Były bym gnojkiem gdybym nie powiedział ci, że wyglądasz ślicznie – poczułam jego uśmiech przez co sama się uśmiechnęłam.
- Dz-dziękuje Jus – zachichotałam lekko nerwowo – o tobie tego nie mogę powiedzieć – czułam jak jego ciepłe ciało przybliża się do mojego.
- Nie musisz..Podoba mi się ta piosenka i widzę, że tobie też.
W tej chwili poczułam jak Justin chwyta mnie w talii i tuli do siebie przez co zabrakło mi tchu. Może to jest dobry moment? Może teraz? Będzie dobrze tylko nie panikuj. Przełknęłam cicho ślinę czując jak całe moje ciało napina się przez dotyk Justina. On jednak poruszał naszymi ciałami w rytm piosenki która aktualnie lekko zwolniła. Myślę, że już jest pora by mu powiedzieć.
- J-justin, bo ja..– mój głos drżał przez sters – chciałam ci coś.. – przerwał mi w połowie zdania.
- T-tak? Nie ma sprawy już ułożyłem te rzeczy i zmyłem byś się nie ubrudziła – wziął koszulkę i musnął szybko mój policzek – dziękuje jesteś wielka – zbiegł na dół słysząc pukanie.
Nieśmiało zeszłam na dół i usiadłam na sofie w salonie, gdzie zaczynała się cała impreza. Justin witał wszystkich, a czułam się nie zbyt komfortowo, ponieważ nikogo nie znałam ze znajomych Justina. Tylko Ryana i Chaza, ale oni przyszli dopiero potem. Akurat ci znajomi wydawali się jacyś podejrzani, nawet mi się nie przedstawili, a to niegrzeczne. Gdy impreza się rozkręciła ja nadal siedziałam na tym samym miejscu na kanapie, gdy obok mnie obściskiwała się jakaś parka. Boże to ohydne przecież ona zaraz przez niego zwymiotuje – pomyślałam patrząc na nich ukradkiem, ale po chwili podszedł do mnie Justin.
- Chodź ze mną nie siedź tu z nimi – krzyknął do mnie przez głośną muzykę i wyciągnął rękę – jestem z Ryanem w kuchni – poprowadził mnie do kuchni, gdzie unosił się duszący dym papierosowy przez co zakaszlałam.
- Wy tu palicie? Uchylcie chociaż okno – pokasływałam uchylając okno.
- Oh, Rose – Justin wyciągnął dwa papierosy z paczki, zapalił jednego i wsunął go sobie między wargi zaciągając się.
- Ty plisz?! – zmarszczyłam brwi będąc lekko podirytowana – to przecież jest niesmaczne – pokręciłam głową widocznie zniesmaczona.
- Nie rób z tego jakiegoś dramatu, Rosie – zaśmiał się wypuszczając dym – i palę tylko na imprezach, a na co dzień mnie nie ciągnie – przewrócił oczami.
Ten drugi papieros był dla mnie, wyciągnął rękę z zapalonym już świństwem. Spojrzałam na niego zniesmaczona, a mama zawsze mi powtarzała „Nie pal, nie pij z ludźmi których nie znasz. Przecież może stać się coś złego” co może stać mi się z Justinem? Nic, przecież mu ufam, a jednego dymka każdy zaliczył w swoim życiu. Wzięłam go od Justina i zaciągnęłam się lekko poczułam jak się duszę i odłożyłam go na blat. Kaszlałam długo, a wszyscy którzy stali w kuchni zaśmiali się.
R: To twój pierwszy co? Spoko ja zachowywałem się tak samo, teraz robię kółeczka – uśmiechnął się do mnie.
Gdy już otarłam łzy zmęczenia które wywołała duszność zostałam namówiona do picia. Kolejny grzech, przepraszam mamo – pomyślałam przechylając ponownie kieliszek z drinkiem. Poczułam jak lekko kręci mi się w głowie, a śmieje się z byle czego. Justin zamartwił się na ten widok i pociągnął mnie na parkiet i zaczął ze mną tańczyć do Love Money Party Miley Cyrus feat. Big Sean. Nabrałam odwagi i wiłam się przy Justinie jak rasowa tancerka i widziałam, że nawet mu się to podobało, ale jego mina była trudna do rozegrania jak zwykle. Nawet twerkowałam choć nigdy nie robiłam tego publicznie tym razem pod wpływem alkoholu jakoś samo wyszło. Po energicznych kilku tańcach do piosenek Miley Cyrus czułam jak procenty ze mnie uciekają. 
- Mogę jeszcze? – spojrzałam na Justina idąc w kierunku stolika z kubeczkami i upijając łyczek z mojego kubeczka.
-Chodź tu, Rose – przyciągnął mnie do siebie – nie pij już proszę cię – pogłaskał mnie lekko po policzku i sam był już lekko wstawiony – zatańcz ze mną wolnego, Rosie.
Przytuliłam się do Justina i poczułam jak od razu otrzeźwiałam ponownie czując jego zapach. Tańczyliśmy do Not In That Way – Sam’a Smith’a.  Bujaliśmy się w rytm muzyki, gdy pod koniec przypomniałam sobie o obietnicy danej dziewczynom i lekko odsunęłam się od Justina lecz bardzo tego nie chciałam.
- Justin? Pogadamy na górze? – spojrzałam mu w oczy będąc jakoś dziwnie zamroczona.
-Mhm, chodźmy do mnie – złapał mnie za rękę i zaprowadził do pokoju.
Usiadł na swoim łóżku, a ja stanęłam patrząc w okno. Ciągle w głowie miałam tylko słowa nie panikuj, nie panikuj będzie dobrze. Odetchnęłam głęboko i postawiłam wszystko na jedną kartę.
- Justin, to już dzieję się od jakiś trzech lat. Nawet nie wiesz jaka byłam zazdrosna o Chrisy, gdy zaczęliście ze sobą chodzić. Wiem jesteśmy przyjaciółmi, ale nie chcę tego zniszczyć lecz to uczcie jest silniejsze więc.. kocham Cię, Justin.
Zawstydzona odwróciłam się by zobaczyć reakcję Justina, a on co? Zasnął, on zasnął po prostu nie słuchał tego co mówię. Zaczęłam iść w kierunku jego łóżka by go obudzić, ale sama jakbym stała się bezwładna i nie panowałam nad swoim ciałem. Zapamiętałam ciemność, nic więcej.
 _________________________________________________________________________________
Witajcie moje słoneczka x
Nie wiem jak mam wam dziękować za te wyświetlenia i komu, ale jestem ogromnie wdzięczna naprawdę ♥
Zachęcam także do komentowania i jeśli macie ochotę być informowani piszcie x 
Życzę udanego późnego popołudnia i wieczoru ♥
Wasza @hug_me_justin_b

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rodział 3. "Trzymaj mnie tak wieczność"


            Stałam właśnie  tyłem do drzwi w moim pokoju dość skupiona na przygotowaniu łóżka do snu, gdy poczułam czyjeś ciepłe dłonie na moim brzuchu, automatycznie skierowałam mój wzrok na dłonie. Były dość duże, ale gdy tylko mierzyłam dłoń dalej zauważyłam tatuaże które ma tylko Justin. Tulił mnie od tyłu, a ja delikatnie wypięta dotykałam jego krocza.
-Mogę wiedzieć co tu robisz i kto..-poczułam jego dłonie zsuwające się w dół do moich ud.
-Przyszedłem na dobry sen, Rosie- mruknął dobierając się do mojego karku namiętnymi całusami.
-W domu jest mama nie możesz- obrócił mnie do siebie twarzą i wtedy zobaczyłam jego wzrok, był przepełniony pożądaniem- znowu naoglądałeś się porno tak?- zaśmiałam się lekko marszcząc nos.
-Jesteś taka seksowna, że ja też tego nie zauważyłem wcześniej- oblizał ust oglądając mój dekolt, ponieważ byłam od niego niższa mój przyjrzeć się moim piersiom bardzo szczegółowo.
-Nie rozumiem- podniosłam koszulkę wyżej by nie mógł przyglądać się im dłużej niż dotychczas.
-Zaraz zrozumiesz, panno Parker- delikatnie położył mnie na lóżko i sam zdjął swoją limonową koszulkę na grubszych ramiączkach sięgającą mu do ud w której wyglądał oszałamiająco.
-J-justin co ty robisz?- zawstydzona całą sytuacją przygryzłam delikatnie dolną wargę.
-Rosie, jesteś taka seksowna- zdjął ze mnie mój top i siadając na mnie okrakiem złączył nasze wargi. Dłońmi jednak zsunął się na mój biust z którego nigdy nie byłam zadowolona lecz to co zaczął robić z nim Justin bardzo mi się spodobało, podniecił mnie.
Ja zsunęłam jego spodnie do kolan, a on pozbawił mnie moich czarnych szortów w których spałam. Już miało zacząć się coś lecz stało się coś dziwnego.
-Rose! Wstawaj!!- krzyknął mi prosto w twarz na co usiadłam i jęknęłam jeszcze w letargu.
Spojrzałam na siebie i sprawdziłam czy moje ubrania są na swoim miejscu, odetchnęłam z ulgą, gdy wszystko było pod kontrolą. No tak znowu śniłam o mnie i Justinie dość niestosownie. Przetarłam oczy i spojrzałam na fioletowy budzik który stał na stoliku nocnym obok mojego łóżka. Pierwszego dnia wakacji już budzą mnie o 8.30 no świetnie. Czasem się zastanawiam czy ja się kiedyś w ogóle wyśpię? Spojrzałam za zasunięte zasłony poranek był cudowny, świeciło słońce więc wysunęłam nogi spod kołdry rozciągnęłam się ostrożnie no, bo co to za tancerz który nie rozciąga się po śnie. Stanęłam przed lustrem, ale nigdy nie stałam przy nim zbyt długo , po prostu nie lubiłam swojego odbicia miałam bardziej ochotę puścić pawia niż się do siebie uśmiechnąć. Rozejrzałam się po swoim pokoju z lewej strony, drzwi na których pozakładane zostały przeze mnie plakaty moich idoli, Miley Cyrus i Union J. Na ścianie za mną znajduje się biała półeczka z moimi kochanymi książkami, magazynami, płytami i dziennikiem który będę musiała gdzieś przenieść z szafki pod lustrem wyjęłam skarpetki, a z rozsuwanej szafki krótkie sportowe spodenki i jasnoniebieską bokserkę, zdjęłam z siebie piżamę i wskoczyłam w sportowe ciuchy i spięłam włosy w wysokiego kitka, na rękę założyłam opaskę by umieścić w niej mojego smartfona zabierając słuchawki wyszłam z domu, gdzie wszyscy jeszcze spali. 
Podążałam drogą obok domków moich sąsiadów kierując się w stronę parku, tam najlepiej się biega.  Kiedy dotarłam już na miejsce puściłam moją ukochaną playliste i   zaczęłam powoli się rozgrzewać. Bieganie nie jest moją pasją robię to po prostu by czuć się choć trochę lepiej we własnym ciele i przynosi mi to jakieś efekty, ale w większości to dzięki tańczeniu moje ciało jest w lepszej formie. Gdy już biegłam trzecie kółko wokół jeziorka mój telefon zatrzymał muzykę i zawibrował silnie. 
Od: Juju ♥
Hej wiem, że już nie śpisz  co powiesz na spotkanie dziś o 18? Będzie jak zwykle fajnie x powiedz pani Parker, że odstawię cię przed północą  życzę miłego biegania księżniczko xoxo
Do: Juju ♥
No jasne, że tak  bardzo dziękuję Jusy ja tobie miłego dnia x
Po wiadomości od Justina postanowiłam pobiec jeszcze jedno kółko i wrócić do domu. Gdy weszłam do domu mama już nie spała, przeglądała gazetę codzienną.
- Hej mamo- wychyliłam się zza kuchennej framugi- jak tam?- zdejmowałam buty nie przestając jej obserwować.
- Wszystko dobrze Rose..wcześnie wstałaś już byłaś biegać? –spojrzała na mnie zza gazety.
-Nie, wiesz byłam jeszcze za rogiem dać sobie w żyłę- przewróciłam oczami czując się lekko podirytowana jej idiotycznym pytaniem przez co spojrzała na mnie podejrzliwie – tak mamo, przecież wiesz, robię to codziennie od jakiś dwóch lat- zaśmiałam się cicho, wyjęłam kubeczek jogurtu truskawkowego z lodówki i wsadziłam dwie kromki chleba do tostera.
- Możesz przestać odzywać się do mnie takim tonem, Rose?- burknęła wstając do mnie- Alice by się tak nie zachowała.
- Co ja znowu takiego powiedziałam?! Zadajesz po prostu takie pytania, że zastanawiam się czasem czy nie masz mnie pytać o co innego! Alice byś takich nie zadała- wzięłam łyżeczkę i spojrzałam jej głęboko w oczy ukazując mój gniew.
- Nie takim tonem moja panno!- zabrałam swoje śniadanie na górę  i trzasnęłam drzwiami od pokoju. 
Mieszkamy w trójkę, moja mama, siostra Alice i ja. Tato odszedł, gdy poszłam do siódmej klasy. Po prostu nas zostawił dla innej o wiele młodszej kobiety po tym moja mama załamała się, nie mogła przeżyć tego, że ojciec mógł nas zostawić dla kogoś innego i aby zapomnieć o tym wszystkim przeprowadziliśmy się z Atlanty do Stratford by zacząć wszystko od początku i zapomnieć o tym co widziałam, a może widziałam to tylko ja. Ciągle czuje jakby to stało się przed chwilą, dosłownie moment temu wybiegłam z gabinetu mojego taty. Było to osiemnastego maja, dzień był śliczny, słoneczny, czuć było, że niedługo nadejdzie lato. Weszłam do jego gabinetu który miał w naszym domu. On obściskiwał się z nią na tamtym biurku, do dziś budzi mnie jej krzyk i  pragnienie więcej. Po tym jak mnie zauważył nawet za mną nie wybiegł. Nienawidzę go, widuje go tylko wtedy gdy przyjeżdża po Alice. Nie chcę z  nim żadnego kontaktu, nie po tym co zrobił. Te wspomnienia nawet odebrały mi apetyt, odstawiłam kubeczek i postanowiłam pójść pod prysznic po drodze włączyłam głośno Bangerz i weszłam pod prysznic. Próbując zmyć z siebie wszystkie wspomnienia wsłuchiwałam się w głos Miley by o tym zapomnieć. Po długim i chłodnym prysznicu ubrałam moje krótkie jeansowe spodenki i koszulkę ze śmiesznym nadrukiem, przed lustrem wykonałam lekki makijaż i upięłam moje długie włosy w koka pozostawiając tylko dwa kosmyki po obu stronach twarzy. Teraz byłam już gotowa gdziekolwiek wyjść, gdy weszłam do pokoju po moim łóżku skakała moja trzynastoletnia siostra, ja w jej wieku..a zresztą nieważne.
- Co ty wyprawiasz?!- warknęłam na nią widząc co robi.
-Skaczę po łóżku.. nie widzisz?- odpyskowała.
-Widzę, szkoda, że to mój pokój!- zdjęłam ją z łóżka- mamo do cholery! Zabierz stąd Alice!- krzyknęłam otwierając drzwi.
-Alice zostaw Rosie!- krzyknęła z dołu po czym Alice zeszła z tego cholernego łóżka.
Przed chwilą je pościeliłam- pomyślałam poprawiając wszystko. Siedziałam sama w pokoju do późnego popołudnia i zeszłam dopiero wtedy gdy mama zawołała mnie na obiad. Nie lubiłam  spędzać czasu we trójkę. Zawsze czułam się jak piąte koło u wozu mimo tego, że obie osiągałyśmy sukcesy zawsze mówiono o niej, o Alice jaka to ona nie jest wspaniała i tak dalej, czasem mnie od tego mdli. Faworyzowanie Alice Parker było teraz w naszej rodzinie hitem nawet babcia interesowała się nią bardziej przez co jest rozpieszczonym dzieciakiem.
-Zaraz wychodzę z Justinem odstawi mnie do domu przed północą, zgoda?- spojrzałam na mamę po długim milczeniu.
- S-słucham? Przepraszam Ali coś mówiła..możesz powtórzyć Rose?- spojrzała na mnie obojętnym wzrokiem.
-Wychodzę z Justinem, będę o północy- przecedziłam przez zęby znowu czując się zignorowana.
-Jasne, tylko pamiętaj wyjeżdżamy razem z Ali na weekend do babci jutro wcześnie rano..obiad zostawię ci do odgrzania w lodówce- uśmiechnęła się lekko w moją stronę.
-Jasne, pamiętam- przygryzłam wargę odkładając naczynia do zmywarki- pozdrówcie babcie i bawcie się dobrze- założyłam na siebie długie spodnie i trampki.
-Ty też, Rose.
Wyszłam przed dom, a Justin już czekał na mnie swoim samochodem. Miał na sobie biały t-shirt i czarną, rozpinaną bluzę z kapturem, a spodnie jak zwykle opuszczone abym mogła zobaczyć jego kolorowe bokserki, jak zwykle- zaśmiałam się cicho przez co Justin pojrzał na mnie pytająco.
-Nic, hej Jusy- oplotłam jego szyje i uścisnęłam przyjaźnie znowu czując jego zabójczo seksowny zapach.
-Hej Rosie, co tam? – ucałował mój policzek delikatnie po czym wsiedliśmy do samochodu ruszając w drogę.
- W sumie standard, mama krzyczała, trzask drzwiami no i potem znowu zachowująca się jak dzieciak, Alice..ugh- mruknęłam zakładając ręce na piersiach.
-Twoja mama czasem nie widzi jaka ona jest irytująca- przewrócił oczami- ale to nic zapomnij o tym dziś się odprężysz- poczułam jego uśmiech przez co sama się uśmiechnęłam.
-Mam nadzieję..nawet nie przyszła pogadać, rozumiesz? Tylko siedziała i słuchała jak Alice pięknie gra- narzekałam.
-A ty pięknie tańczysz i masz talent, bez względu na to czy chwalą cię czy nie.. ty wiesz swoje prawda? – lekko musnął kciukiem mój podbródek- głowa do góry, Rosie.
-Tak, wiem- poczułam jak mały rumieniec oblewa moją twarz przez co nerwowo zaczęłam bawić się moimi palcami.
Chwilę później dojechaliśmy na miejsce. Pierwszy raz tutaj byłam, mała skarpa z której można było ujrzeć piękny widok na las i rzeczkę płynącą po drugiej stronie. On jest taki romantyczny aż czułam jak w środku oblewa mnie ciepło. Kiedy ja się rozglądałam Justin rozłożył duży koc i postawił koszyk piknikowy.
- Jadłaś przed wyjściem, prawda? – spojrzał nam mnie bardzo uważnie.
-Jak zwykle- zaśmiałam się cicho siadając na kocu- tu jest pięknie.
-Dlatego tu jesteśmy, Rosie- wyjął z koszyka ogromną kanapkę która była jedną z jego specjałów  mówił na nią „big sandwich Bieber” bardzo ją lubiłam, ale przez gulasz mamy nie miałam na nic ochoty- jeśli zgłodniejesz zrobiłem także dla ciebie, a teraz przepraszam, ale jestem głodny jak wilk.
-Nie krępuj się smacznego- uśmiechnęłam się.
-A co powiesz na trochę muzyki?- przełknął kilka kęsów kanapki.
- No jasne, muzyka zawsze jest fajna- wlałam sobie troszkę lemoniady do papierowego kubeczka. 
Justin poszedł do samochodu i włączył moją ukochaną piosenkę Someone Else- Miley Cyrus przez co automatycznie zaczęłam ją nucić i zachowałam się jak typowa dziewczyna tańczyłam nie zwracając uwagi na Justina. Czułam się przy nim w takich momentach bardzo swobodnie, wiedział co lubię, a czego nie dlatego ten wieczór był taki wspaniały jak każdy nasz wieczór. On zawsze poprawi mi humor nawet po tym jak zdycha ukochana rybka przez co jest moim przyjacielem, ale stop jak on może być moim przyjacielem skoro ja go tak cholernie pragnę? Musi tak być, nie chcę nic zniszczyć tym moim zauroczeniem do niego, ale nadal będę go kochała to się tak szybko nie zmieni. Tańczyłam dość energicznie i śmiałam się głośno czując się wolna. Dzięki tańcu czuję się wolna to uczucie jakbym unosiła się nad ziemię i zostawała tam na kilka minut mając skrzydła, zapominam o wszystkich problemach.  Gdy piosenka się skończyła położyłam się obok Justina na kocu.
-Wiesz, że kocham tą płytę – uśmiechnęłam się zdyszana do Justina i widząc jak wybrudził sobie wargi od majonezu zaśmiałam się.
-Wiem..z czego się tak śmiejesz hm?- zmarszczył lekko brwi patrząc mi w oczy.
-Jesteś – pokręciłam głową w rozbawieniu – daj ja to zrobię – wyjęłam z kieszeni spodni paczkę chusteczek i delikatnie przejechałam jego wargi, serce zabiło mi mocniej i szybko odsunęłam się od niego- um..j-już 
-Dzięki Rosie- oblizał je dodatkowo i uśmiechnął się lekko- teraz odpocznę, um Rosie pamiętasz jak Augustus zabrał Hazel na piknik? – spojrzał na mnie badawczo.
- No jasne, że tak, a co w związku z tym? – rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- No bo on miał wtedy dla niej tulipany, a ja zamiast nich mam coś innego – wyjął zza siebie jedną z książek Johna Greena „ Papierowe miasta” – wiedziałem, że nie możesz jej nigdzie znaleźć więc ci ją kupiłem – lekko podrapał się po karku czując się zawstydzony.
- Dziękuję Jusy!- pisnęłam zachwycona i przytuliłam go mocno – jesteś kochany – odsunęłam się również zawstydzona.
- Nie ma za co to za płytę 2 Packa – uśmiechnął się do mnie radośnie i położył się na plecy obok mnie.
Gdy już dość mocno się ściemniło, zrobiło się chłodno. Cholera ja przez swój pośpiech kiedyś naprawdę zapomnę głowy, a teraz przez moją własną głupotę marznę – pomyślałam zła na siebie, zaczęłam lekko trząść się z zimna lecz po chwili poczułam ciepło i silny zapach perfum Justina.
-Widzę jak się trzęsiesz, a jest zbyt miło by jeszcze jechać, załóż ją będzie ci cieplej – nałożył mi ja na ramiona gdy siedzieliśmy na masce jego samochodu.
- D-dziękuję, Jusy – założyłam ją i automatycznie cieplej pomijając fakt, że motylki w brzuchu szalały mi coraz mocniej.
Po tym jak pokazywaliśmy sobie najbardziej świecące gwiazdy i w którą mam spojrzeć by mieć go przy sobie, poczułam jak czyjeś palce.. cholera to nie były czyjeś palce tylko, palce Justina. Poczułam jak w środku czuję buchające ciepło, ale moja dłoń na wszelki wypadek została na swoim miejscu by nie wzbudzać podejrzeń lecz czułam jak jego place dalej szukają moich. Moje palce także zaczęły poszukiwania palców Justina. On splótł nasze palce w uścisk, ale nie przyjacielski tylko bardziej romantyczny, głaskał zewnętrzną stronę mojej dłoni kciukiem, a gdy spojrzałam na niego ukradkiem uśmiechał się w górę jakby był zadowolony. Miałam wrażenie, że nasz uścisk trwa wieczność. Motyle w moim brzuchu nie mogły przestać latać, a ja miałam wrażenie, że śnie..Proszę nie to mi się tylko nie śni- pomyślałam zauważając spadającą gwiazdę.

_________________________________________________________________________________
Hej kochani x 
Bardzo dziękuję za tak licznie przeglądanie, komentowanie i czytanie mojego bloga <3
Naprawdę jesteście kochani x dziś dość długi rozdział wiem i przepraszam jeśli są jakiekolwiek błędy, ale rozdział był pisany dziś przez pół dnia i moje oczy nie widzą już błędów :D
Postaram się wstawić nowy rozdział w sobotę ,ale nie wiem jak to będzie więc przygotujcie się na bardziej na niedzielę.
Życzę miłego czytania i porsze o komentarz pod nim x 
Jeśli macie ochotę być informowani po prostu zapiszcie się :) cghcę was więcej xx
Miłego wieczorku słoneczka ♥
p.s Dziekuję @biebllins za wszystko ♥ za to,że we mnie wierzysz xx
Wasza @hug_me_justin_b