wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 5. "Hej tu Justin po sygnale zostaw wiadomość"

            Kolejnego ranka obudziły mnie promienie słoneczne ogrzewające moją twarz. Lekko rozchyliłam powieki aby przyzwyczaić je do światła padającego z okna w pokoju Justina, ale moment jak ja znalazłam się na jego łóżku – pomyślałam i wstałam z jego łóżka jak najszybciej się da. Czułam jakby głowa zaraz miała mi eksplodować, rozejrzałam się po pokoju Justina, ale nikogo w nim nie było.
-Justin? – zeszłam na dół będąc onieśmielona przez wczorajsze wyznanie, nawet nie wiem czy go potem obudziłam – kompletnie urwał mi się film i nic nie pamiętam, przypomnisz mi coś ? – zachichotałam nerwowo, ale nikt nie odpowiadał.
            Weszłam do kuchni i jedyne co tam zastałam to bałagan po imprezie. Co tu się wczoraj działo? Pamiętam dużo z tego co robiłam na dole i strasznie mi za to wstyd, ale to co działo się na górze już nie najlepiej jakieś szczątki jakby alkohol zjadł wszystkie moje wspomnienia. Przecież miało być inaczej, ja zawsze wszystko zniszczę. Wyszłam do ogrodu, ale tam także go nie było. Powoli zaczęłam się denerwować, że zostawił mnie samą w jego domu wpadałam więc na pomysł, że pójdę do łazienki może zmęczony usnął w wannie. Wbiegłam  na górę i zapukałam  do drzwi łazienki.
-Jusy? To nie jest zabawne, ani trochę mnie nie bawią twoje idiotyczne żarty – weszłam do łazienki, ale tam nikogo nie było obracając się do lustra wrzasnęłam przerażona.
            Nie wyglądałam tak strasznie tylko moją twarz pokrywała krew odruchowo spojrzałam na dłonie, a one wyglądały jak bym  ja sama kogoś pogrzebała. Żołądek podskoczył mi do gardła, a serce biło jak oszalałe. Czy ja komuś coś zrobiłam? – pomyślałam przerażona, a przez moją głowę przeszło tysiące scenariuszy które mogły się zdarzyć. Wybrałam drżącymi dłońmi numer Justina, ale odezwała się sekretarka : Cześć tu Justin po sygnale nagraj coś miłego, a ja na pewno oddzwonię.
-Hej Jus – szepnęłam przerażonym głosem – co stało się ostatniej nocy? Boję się, oddzwoń szybko, proszę – po rozłączeniu rozpłakałam się spanikowana.
            Szybko zaczęłam zmywać z siebie krew która spływała powoli, a ja przerażona pomyślałam, że mogłam po prostu się z kimś pobić, ale przecież ja się nie bije, a to zapewne kolejna gra Justina. Uwielbia mnie wkręcać przecież zawsze mnie wkręcał nawet wtedy, gdy prawie się pocałowaliśmy. Kiedy zmyłam z twarzy i dłoni to świństwo, usiadłam roztrzęsiona na kanapie w salonie i czekałam na Justina lecz po godzinie od mojego wstania nadal go nie było. Znowu zadzwoniłam na jego telefon lecz ponownie usłyszałam sekretarkę. Postanowiłam wyjść z tego domu w jak najszybszym tempie, wyjęłam z szafki na buty pani Pattie klucz do mieszkania by chociaż ono było bezpieczne. Po tym jak oddaliłam się od domu, zadzwoniłam do Megan, odebrała szybko.
-Hej Rosie, jak tam noc? Powiedziałaś mu? – była bardzo podekscytowana.
-Pomóż mi – pisnęłam przerażona wybuchając płaczem – błagam przyjedź po mnie jak najszybciej.
-Boże Rosie, gdzie jesteś? Nie płacz, zaraz po ciebie będę – jej ton głosu zmienił się po mojej jednej wypowiedzi.
-Jestem na ławce naprzeciwko domu Justina – drżałam i już sama nie wiem czy z przerażenia, czy przez zimny letni poranek.
            Megan była szybciej niż się spodziewałam, pomogła mi wsiąść do samochodu i zabrała mnie do siebie. Kazała wziąć ciepłą kąpiel i nie pytała o nic, widziała, że bardzo się boje  i sama nie wiem co się nadal dzieje. Po kąpieli Megan pożyczyła mi rzeczy swojej starszej siostry aby było mi wygodnie, okryła mnie kocem i podała duży kubek kakao. Czując się bezpiecznej niż sama w domu Justina wtuliłam się mocno w Megan i rozpłakałam się cicho czując  pustkę i przeszywający mnie strach.
-Shh – objęła mnie ramieniem i ucałowała moją skroń – chcesz mi powiedzieć co się stało?
-Chcę, bardzo chcę, ale tak bardzo się boję – moje ręce całe trzęsły się z przerażenia.
            Odważyłam się powiedziałam o wszystkim co się stało nawet o tych dłoniach w krwi. Megan była przerażona i widocznie nawet zmartwiła się o Justina który nadal nie odpowiadał na moje telefony. Snułam tyle historii tego co mogło się stać wczorajszej nocy. Dzwoniłam do Justina jeszcze z setki raz po tym co się wydarzyło lecz nadal to samo co rano. Po południu pani Smith zaproponowała mi obiad, ale ze stresu  i strachu nie mogłam nic przełknąć. Siedziałam tylko w pokoju, patrzyłam w jeden punkt i rozmyślałam co mam robić dalej.
-Może zadzwoń do pani Bieber? – powiedziała po chwili milczenia Megan.
-C-co? Czemu? Przecież Justin zapewne jest gdzieś z kumplami i nabija się z żartu który mi zrobił – spojrzałam na nią z łzami w oczach.
-A co jeśli nie? Jakby to był żart już dawno by się odezwał, prawda? – stała nade mną patrząc rozsądnym wzrokiem – po prostu znam go z twoich opowiadań i wiem, że już dawno by wykonał do ciebie telefon, a tego nie zrobił. Zaraz wrócą jego rodzice i twoja mama, bo jest po czwartej. Rose, pomyśl o tym. Może on potrzebuje naszej pomocy.
            Te słowa Megan bardzo mnie poruszyły i postanowiłam zadzwonić tak jak mi radziła i w sumie miała racje skoro to miał być żart już dawno zadzwonił by do mnie dumny jak małe dziecko, że tak mnie nabrał. Wyjęłam telefon i wybrałam numer mamy Justina, Pattie.
-Hej Rose, coś się stało? Co tam u Justina? Nie odzywa się do nas od wczoraj, aż tak zabalowaliście? – zaśmiała się lekko.
-Dz-dzień dobry, pani Pattie, w sumie to sama nie wiem. Kiedy się dziś obudziłam nikogo nie było w domu, a Justin ma wyłączony telefon i bardzo się o niego martwię – szepnęłam wystraszona jej reakcją.
- Boże co? Jak to? Dziecko, spokojnie, może pominęłaś jakiś jakie zdarzenie, gdy mówił ci o tym, że musi się gdzieś udać? – jej głos zadrżał lekko ze zmartwienia.
-Niestety nie, pamięć mam dobrą co do słów Justina  - przygryzłam nerwowo wargę czując się winna całej sytuacji.
-Zaraz wjeżdżamy do Stratford, pójdę z tym na policję tylko jeśli będzie potrzeba to – przerwałam jej w połowie zdania.
-Tak, będę zeznawała tyle ile pamiętam – mówiłam drżącym głosem.
            Po zakończeniu rozmowy powoli docierał do mnie fakt, że mogę uznać mojego Justina za zaginionego. Poczułam jak w środku eksploduje, ale na zewnątrz spłynęły mi łzy nawet krzyczeć nie umiałam. Po chwili zadzwonił do mnie telefon. Pełna nadziei, że to Justin podniosłam go z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz. Niestety, to tylko mama, widząc połączenie od niej przewróciłam oczami zdezorientowana i odebrałam.
-Słucham? – próbowałam powstrzymać drżenie głosu aby niczego się nie domyśliła.
- Rose, dzwoniła do mnie Pattie o co chodzi z Justinem? Gdzie ty teraz jesteś? Nic ci nie jest? – w tym momencie pierwszy raz od jakiś kilku lat usłyszałam zmartwienie w głosie mojej mamy.
-Boję się, mamo. Pani Smith się mną zajęła i nic mi nie jest, jestem cała – rozpłakałam się do słuchawki, a Megan znowu mocno mnie do siebie przytuliła.
-Nie bój się, słońce zaraz po ciebie będę i kupię twoje ulubione pianki, a Justin na pewno jutro wróci. Znasz go to wariat  jak jego młodsze rodzeństwo – pocieszała mnie przez telefon.
-Po prostu po mnie przyjedź, mamo – szlochałam zagubiona.
            Pierwszy raz chyba od siódmej klasy tak bardzo się mną zamartwiła. Czułam jak się mną zainteresowała i powiedziała o piankach, nie jem ich od dziewiątej klasy, ale dla niej robię wyjątek, bo po prostu chce mnie uszczęśliwić i to dlatego. Przez tą sytuacje przypomina mi się pewna historia. Miałam pięć może sześć lat i jeździłam na moim pięknym różowym rowerku po ulicy naszego osiedla, gdy niespodziewanie na ulicę wybiegł kot sąsiadów zahamowałam ostro i upadałam na ziemie, a mój ukochany rowerek spadł prosto na mnie. Mój płacz rozległ się na całą ulice i pierwszą osobą która pojawiła się obok mnie była mama. Zawsze była śliczną kobietą i chciałam tak wyglądać gdy będę już duża. W biegu jej kręcone blond włosy wyglądały jak sprężynki, a jej twarz z delikatnymi konturami idealnie pasowała do tego koloru włosów. Nawet koloru oczu nie mam jej, ona ma bardzo niebieskie oczy jak ocean na jakiejś pięknej tropikalnej wyspie w słoneczny dzień. Łączy nas wzrost i charakter. Może dlatego mimo tylu kłótni tak bardzo ją kocham, bo wiem jak ja zachowam się dzięki niej.
Tym razem ucieszyłam się na głos mamy na korytarzu w domu Megan. Zbiegłam do niej i wtuliłam się w nią i poczułam ten zapach co wtedy gdy spadłam z roweru. Pachniała jak arbuz, już zapomniałam jak bardzo kocham się do niej przytulać. Wszystkie wspomnienia sprzed lat wróciły. Mama spała ze mną, gdy bałam się burzy, czytała mi kiedy byłam dzieckiem. I to ona odkryła mój talent do tańca, kupiła mi pierwszą płytę Hannah Montana przez co pokochałam Miley. Teraz rozumiem czemu się tak na nią wściekałam, gdy tylko porównywała mnie do Alice.
-Shhh córeczko już z tobą jestem – szepnęła całując czubek mojej głowy – damy radę, jak zawsze.
            Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, tylko łkałam jak małe dziecko które potrzebuje mamy właśnie kiedy upadło. Po tym gdy mnie trochę uspokoiły wspólnie z Megan, bardzo im podziękowała i rozmawiała jeszcze z Meg, ale mi kazała już pójść do samochodu. W samochodzie nie chciała na mnie naciskać. Mówiła tylko, że lepiej jak tym zajmie się policja, a ja im pomogę w odnalezieniu Justina składając zeznania i cieszy się, że widzi mnie całą i zdrową.
            Wieczorem, gdy opchałam się piankami i obejrzałyśmy z mamą powtórkę ostatniego odcinka Pretty Little Lairs, a ja musiałam jej wszystko tłumaczyć nawet na moment zrobiło się zabawnie i trochę się pośmiałam, usłyszałam rozlegający się dzwonek do drzwi. Mama kazała mi zostać i sama poszła na dół. Wyłączyłam dźwięk telewizora by słyszeć z kim rozmawia.
-Witaj Pattie, wejdź – zamknęła drzwi wejściowe za mamą Justina, usiadłam z wrażenia i przysłuchiwałam się rozmowie.
-Ashley, zawiadomiliśmy policję o Justinie – w głosie pani Bieber było słychać smutek i załamanie.
-I co oni na to? – mama bardzo przejęła się Justinem wkońcu byliśmy przyjaciółmi i oni także się do siebie zbliżyli.
-Każą czekać, nawet nie wiem z kim mój syn wychodził, znam tylko Chaza, Ryana i Rosie no i tą jego dziewczynę, Christinę –głos jej drżał – jest taki skryty, boje się o niego, Ashley – cicho pociągała nosem.
-Żadnej wiadomości od niego? Mogę ci jakoś pomóc? Rose, jest w totalnej rozsypce.
-Chcemy wywiesić plakaty ogłaszające jego zaginięcie. Bardzo nas wspieracie to dużo.
-Co ty powiedziałaś? Zaginiony? – smutny głos mamy zmienił się w załamany.
-T-tak, Ashley Justin od teraz jest zaginiony – rozpłakała się cicho.

Gdy usłyszałam tylko słowo „zaginiony” usiadłam cała sztywniejąc ze strachu. On nie może, musi do mnie wrócić. Justin, błagam wróć gdziekolwiek jesteś. Potrzebuje Cię i to natychmiast byś mnie przytulił i powiedział coś czym mnie rozbawisz. Błagam przecież cię kocham.

_________________________________________________________________________________
Witam wszystkich x
Rozdział trochę smutny :( ale jak sam tytuł mówi musi trochę taki być x
W tym rozdziale chce podziękować wszystkim komentującym i czytającym mojego bloga oraz mojej mamie która właśnie mnie woła :D więc uciekam i życzę wam miłego wieczoru słońca ♥

Wasza @hug_me_justin_b

7 komentarzy:

  1. O matko, ale sie dzieje! Strasznie mi sie podoba to ff i czekam na więcej ❤

    @moreofyou_baby

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie.. Kurcze gdzie on sie podziewa. .? :o . Czekam na kolejny. Nie moge sie doczekac. .!

    OdpowiedzUsuń
  3. boże ale ona go nie zabiła?! rozdział jest cudowny. Dzięki że mnie informujesz, kochająca @cliffoordz

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest genialne, już nie mogę się doczekać kolejnego.
    O co w tym wszystkim chodzi? Wiem, że Jus zaginął i o tym jest opowiadanie, ale mam nadzieję, że pod koniec nie okaże się, że nie żyje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh my God, sama zaczęłam się bać o Justina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super !!!! Czekam na next !!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. jeej! co z nim szybko się znajdzie? błagam dodaj szybko następny! <33

    OdpowiedzUsuń