Kolejnego ranka obudziły mnie
promienie słoneczne ogrzewające moją twarz. Lekko rozchyliłam powieki aby przyzwyczaić
je do światła padającego z okna w pokoju Justina, ale moment jak ja znalazłam
się na jego łóżku – pomyślałam i wstałam z jego łóżka jak najszybciej się da.
Czułam jakby głowa zaraz miała mi eksplodować, rozejrzałam się po pokoju
Justina, ale nikogo w nim nie było.
-Justin? –
zeszłam na dół będąc onieśmielona przez wczorajsze wyznanie, nawet nie wiem czy
go potem obudziłam – kompletnie urwał mi się film i nic nie pamiętam,
przypomnisz mi coś ? – zachichotałam nerwowo, ale nikt nie odpowiadał.
Weszłam do kuchni i jedyne co tam
zastałam to bałagan po imprezie. Co tu się wczoraj działo? Pamiętam dużo z tego
co robiłam na dole i strasznie mi za to wstyd, ale to co działo się na górze
już nie najlepiej jakieś szczątki jakby alkohol zjadł wszystkie moje
wspomnienia. Przecież miało być inaczej, ja zawsze wszystko zniszczę. Wyszłam
do ogrodu, ale tam także go nie było. Powoli zaczęłam się denerwować, że
zostawił mnie samą w jego domu wpadałam więc na pomysł, że pójdę do łazienki
może zmęczony usnął w wannie. Wbiegłam na górę i zapukałam do drzwi łazienki.
-Jusy? To nie
jest zabawne, ani trochę mnie nie bawią twoje idiotyczne żarty – weszłam do
łazienki, ale tam nikogo nie było obracając się do lustra wrzasnęłam przerażona.
Nie wyglądałam tak strasznie tylko
moją twarz pokrywała krew odruchowo spojrzałam na dłonie, a one wyglądały jak
bym ja sama kogoś pogrzebała. Żołądek
podskoczył mi do gardła, a serce biło jak oszalałe. Czy ja komuś coś zrobiłam? –
pomyślałam przerażona, a przez moją głowę przeszło tysiące scenariuszy które
mogły się zdarzyć. Wybrałam drżącymi dłońmi numer Justina, ale odezwała się
sekretarka : Cześć tu Justin po sygnale nagraj coś miłego, a ja na pewno oddzwonię.
-Hej Jus –
szepnęłam przerażonym głosem – co stało się ostatniej nocy? Boję się, oddzwoń
szybko, proszę – po rozłączeniu rozpłakałam się spanikowana.
Szybko zaczęłam zmywać z siebie krew
która spływała powoli, a ja przerażona pomyślałam, że mogłam po prostu się z
kimś pobić, ale przecież ja się nie bije, a to zapewne kolejna gra Justina.
Uwielbia mnie wkręcać przecież zawsze mnie wkręcał nawet wtedy, gdy prawie się
pocałowaliśmy. Kiedy zmyłam z twarzy i dłoni to świństwo, usiadłam roztrzęsiona
na kanapie w salonie i czekałam na Justina lecz po godzinie od mojego wstania
nadal go nie było. Znowu zadzwoniłam na jego telefon lecz ponownie usłyszałam
sekretarkę. Postanowiłam wyjść z tego domu w jak najszybszym tempie, wyjęłam z
szafki na buty pani Pattie klucz do mieszkania by chociaż ono było bezpieczne.
Po tym jak oddaliłam się od domu, zadzwoniłam do Megan, odebrała szybko.
-Hej Rosie,
jak tam noc? Powiedziałaś mu? – była bardzo podekscytowana.
-Pomóż mi –
pisnęłam przerażona wybuchając płaczem – błagam przyjedź po mnie jak najszybciej.
-Boże Rosie,
gdzie jesteś? Nie płacz, zaraz po ciebie będę – jej ton głosu zmienił się po
mojej jednej wypowiedzi.
-Jestem na
ławce naprzeciwko domu Justina – drżałam i już sama nie wiem czy z przerażenia,
czy przez zimny letni poranek.
Megan była szybciej niż się
spodziewałam, pomogła mi wsiąść do samochodu i zabrała mnie do siebie. Kazała wziąć
ciepłą kąpiel i nie pytała o nic, widziała, że bardzo się boje i sama nie wiem co się nadal dzieje. Po
kąpieli Megan pożyczyła mi rzeczy swojej starszej siostry aby było mi wygodnie,
okryła mnie kocem i podała duży kubek kakao. Czując się bezpiecznej niż sama w
domu Justina wtuliłam się mocno w Megan i rozpłakałam się cicho czując pustkę i przeszywający mnie strach.
-Shh –
objęła mnie ramieniem i ucałowała moją skroń – chcesz mi powiedzieć co się
stało?
-Chcę,
bardzo chcę, ale tak bardzo się boję – moje ręce całe trzęsły się z
przerażenia.
Odważyłam się powiedziałam o
wszystkim co się stało nawet o tych dłoniach w krwi. Megan była przerażona i
widocznie nawet zmartwiła się o Justina który nadal nie odpowiadał na moje
telefony. Snułam tyle historii tego co mogło się stać wczorajszej nocy.
Dzwoniłam do Justina jeszcze z setki raz po tym co się wydarzyło lecz nadal to
samo co rano. Po południu pani Smith zaproponowała mi obiad, ale ze stresu i strachu nie mogłam nic przełknąć. Siedziałam
tylko w pokoju, patrzyłam w jeden punkt i rozmyślałam co mam robić dalej.
-Może
zadzwoń do pani Bieber? – powiedziała po chwili milczenia Megan.
-C-co?
Czemu? Przecież Justin zapewne jest gdzieś z kumplami i nabija się z żartu
który mi zrobił – spojrzałam na nią z łzami w oczach.
-A co jeśli
nie? Jakby to był żart już dawno by się odezwał, prawda? – stała nade mną
patrząc rozsądnym wzrokiem – po prostu znam go z twoich opowiadań i wiem, że
już dawno by wykonał do ciebie telefon, a tego nie zrobił. Zaraz wrócą jego
rodzice i twoja mama, bo jest po czwartej. Rose, pomyśl o tym. Może on
potrzebuje naszej pomocy.
Te słowa Megan bardzo mnie poruszyły
i postanowiłam zadzwonić tak jak mi radziła i w sumie miała racje skoro to miał
być żart już dawno zadzwonił by do mnie dumny jak małe dziecko, że tak mnie
nabrał. Wyjęłam telefon i wybrałam numer mamy Justina, Pattie.
-Hej Rose,
coś się stało? Co tam u Justina? Nie odzywa się do nas od wczoraj, aż tak
zabalowaliście? – zaśmiała się lekko.
-Dz-dzień
dobry, pani Pattie, w sumie to sama nie wiem. Kiedy się dziś obudziłam nikogo nie
było w domu, a Justin ma wyłączony telefon i bardzo się o niego martwię –
szepnęłam wystraszona jej reakcją.
- Boże co?
Jak to? Dziecko, spokojnie, może pominęłaś jakiś jakie zdarzenie, gdy mówił ci
o tym, że musi się gdzieś udać? – jej głos zadrżał lekko ze zmartwienia.
-Niestety nie,
pamięć mam dobrą co do słów Justina -
przygryzłam nerwowo wargę czując się winna całej sytuacji.
-Zaraz wjeżdżamy
do Stratford, pójdę z tym na policję tylko jeśli będzie potrzeba to –
przerwałam jej w połowie zdania.
-Tak, będę
zeznawała tyle ile pamiętam – mówiłam drżącym głosem.
Po zakończeniu rozmowy powoli
docierał do mnie fakt, że mogę uznać mojego Justina za zaginionego. Poczułam
jak w środku eksploduje, ale na zewnątrz spłynęły mi łzy nawet krzyczeć nie
umiałam. Po chwili zadzwonił do mnie telefon. Pełna nadziei, że to Justin
podniosłam go z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz. Niestety, to tylko mama,
widząc połączenie od niej przewróciłam oczami zdezorientowana i odebrałam.
-Słucham? –
próbowałam powstrzymać drżenie głosu aby niczego się nie domyśliła.
- Rose,
dzwoniła do mnie Pattie o co chodzi z Justinem? Gdzie ty teraz jesteś? Nic ci
nie jest? – w tym momencie pierwszy raz od jakiś kilku lat usłyszałam
zmartwienie w głosie mojej mamy.
-Boję się,
mamo. Pani Smith się mną zajęła i nic mi nie jest, jestem cała – rozpłakałam
się do słuchawki, a Megan znowu mocno mnie do siebie przytuliła.
-Nie bój
się, słońce zaraz po ciebie będę i kupię twoje ulubione pianki, a Justin na
pewno jutro wróci. Znasz go to wariat
jak jego młodsze rodzeństwo – pocieszała mnie przez telefon.
-Po prostu
po mnie przyjedź, mamo – szlochałam zagubiona.
Pierwszy raz chyba od siódmej klasy
tak bardzo się mną zamartwiła. Czułam jak się mną zainteresowała i powiedziała
o piankach, nie jem ich od dziewiątej klasy, ale dla niej robię wyjątek, bo po
prostu chce mnie uszczęśliwić i to dlatego. Przez tą sytuacje przypomina mi się
pewna historia. Miałam pięć może sześć lat i jeździłam na moim pięknym różowym
rowerku po ulicy naszego osiedla, gdy niespodziewanie na ulicę wybiegł kot
sąsiadów zahamowałam ostro i upadałam na ziemie, a mój ukochany rowerek spadł
prosto na mnie. Mój płacz rozległ się na całą ulice i pierwszą osobą która
pojawiła się obok mnie była mama. Zawsze była śliczną kobietą i chciałam tak
wyglądać gdy będę już duża. W biegu jej kręcone blond włosy wyglądały jak sprężynki,
a jej twarz z delikatnymi konturami idealnie pasowała do tego koloru włosów.
Nawet koloru oczu nie mam jej, ona ma bardzo niebieskie oczy jak ocean na
jakiejś pięknej tropikalnej wyspie w słoneczny dzień. Łączy nas wzrost i charakter.
Może dlatego mimo tylu kłótni tak bardzo ją kocham, bo wiem jak ja zachowam się
dzięki niej.
Tym razem ucieszyłam się na głos mamy na korytarzu w domu
Megan. Zbiegłam do niej i wtuliłam się w nią i poczułam ten zapach co wtedy gdy
spadłam z roweru. Pachniała jak arbuz, już zapomniałam jak bardzo kocham się do
niej przytulać. Wszystkie wspomnienia sprzed lat wróciły. Mama spała ze mną,
gdy bałam się burzy, czytała mi kiedy byłam dzieckiem. I to ona odkryła mój
talent do tańca, kupiła mi pierwszą płytę Hannah
Montana przez co pokochałam Miley. Teraz rozumiem czemu się tak na nią
wściekałam, gdy tylko porównywała mnie do Alice.
-Shhh
córeczko już z tobą jestem – szepnęła całując czubek mojej głowy – damy radę,
jak zawsze.
Nie potrafiłam wydusić z siebie
słowa, tylko łkałam jak małe dziecko które potrzebuje mamy właśnie kiedy
upadło. Po tym gdy mnie trochę uspokoiły wspólnie z Megan, bardzo im podziękowała
i rozmawiała jeszcze z Meg, ale mi kazała już pójść do samochodu. W samochodzie
nie chciała na mnie naciskać. Mówiła tylko, że lepiej jak tym zajmie się
policja, a ja im pomogę w odnalezieniu Justina składając zeznania i cieszy się,
że widzi mnie całą i zdrową.
Wieczorem, gdy opchałam się piankami
i obejrzałyśmy z mamą powtórkę ostatniego odcinka Pretty Little Lairs, a ja musiałam jej wszystko tłumaczyć nawet na
moment zrobiło się zabawnie i trochę się pośmiałam, usłyszałam rozlegający się dzwonek
do drzwi. Mama kazała mi zostać i sama poszła na dół. Wyłączyłam dźwięk
telewizora by słyszeć z kim rozmawia.
-Witaj
Pattie, wejdź – zamknęła drzwi wejściowe za mamą Justina, usiadłam z wrażenia i
przysłuchiwałam się rozmowie.
-Ashley,
zawiadomiliśmy policję o Justinie – w głosie pani Bieber było słychać smutek i
załamanie.
-I co oni na
to? – mama bardzo przejęła się Justinem wkońcu byliśmy przyjaciółmi i oni także
się do siebie zbliżyli.
-Każą
czekać, nawet nie wiem z kim mój syn wychodził, znam tylko Chaza, Ryana i Rosie
no i tą jego dziewczynę, Christinę –głos jej drżał – jest taki skryty, boje się
o niego, Ashley – cicho pociągała nosem.
-Żadnej
wiadomości od niego? Mogę ci jakoś pomóc? Rose, jest w totalnej rozsypce.
-Chcemy
wywiesić plakaty ogłaszające jego zaginięcie. Bardzo nas wspieracie to dużo.
-Co ty
powiedziałaś? Zaginiony? – smutny głos mamy zmienił się w załamany.
-T-tak,
Ashley Justin od teraz jest zaginiony – rozpłakała się cicho.
Gdy
usłyszałam tylko słowo „zaginiony” usiadłam cała sztywniejąc ze strachu. On nie
może, musi do mnie wrócić. Justin, błagam wróć gdziekolwiek jesteś. Potrzebuje
Cię i to natychmiast byś mnie przytulił i powiedział coś czym mnie rozbawisz.
Błagam przecież cię kocham.
_________________________________________________________________________________
Witam wszystkich x
Rozdział trochę smutny :( ale jak sam tytuł mówi musi trochę taki być x
W tym rozdziale chce podziękować wszystkim komentującym i czytającym mojego bloga oraz mojej mamie która właśnie mnie woła :D więc uciekam i życzę wam miłego wieczoru słońca ♥
Wasza @hug_me_justin_b
O matko, ale sie dzieje! Strasznie mi sie podoba to ff i czekam na więcej ❤
OdpowiedzUsuń@moreofyou_baby
O nie.. Kurcze gdzie on sie podziewa. .? :o . Czekam na kolejny. Nie moge sie doczekac. .!
OdpowiedzUsuńboże ale ona go nie zabiła?! rozdział jest cudowny. Dzięki że mnie informujesz, kochająca @cliffoordz
OdpowiedzUsuńTo jest genialne, już nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńO co w tym wszystkim chodzi? Wiem, że Jus zaginął i o tym jest opowiadanie, ale mam nadzieję, że pod koniec nie okaże się, że nie żyje.
Oh my God, sama zaczęłam się bać o Justina.
OdpowiedzUsuńSuper !!!! Czekam na next !!!! :-)
OdpowiedzUsuńjeej! co z nim szybko się znajdzie? błagam dodaj szybko następny! <33
OdpowiedzUsuń