Chłopak przybliżył się do nas, a moje serce gdy zobaczyłam
go w świetle księżyca, to było coś jakby fabuła z książki. Zdałam sobie sprawę,
że stoi przede mną mój przyjaciel. Sama zaniemówiłam i nie wiedziałam co
zrobić. Wyglądał strasznie jego warga była rozcięta, a siniak, który miał się
najprawdopodobniej znaleźć pod okiem był także na jego kości policzkowej. Chciałam
go mocno przytulić i już nie puszczać by nic mu się nie stało. W moich oczach
zaświeciły się łzy, czułam jak dłużej nie mogę ich w sobie trzymać. Przez mój
rozmazany obraz widziałam jego włosy, nie były jak zwykle ułożone tylko oklapnięte
i pomierzwione. Dla mnie nadal był perfekcyjny jak każdego dnia, którego za nim
tęskniłam. Nie miałam wcale ochoty przyłożyć mu w twarz widząc jak wygląda.
- To ja zostawię was samych – Alison puściła moją dłoń i
mrugnęła do Justina, który pokręcił głową – przyjadę po ciebie niedzielę –
skinęłam głową, wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak to mało.
- Dzięki Ali – poczułam jak jego głos przyprawia mnie o
ciarki na plecach i dzięki Bogu, że miałam na sobie bluzę – odezwiemy się gdy
skończymy – zaśmiał się przez co moja postawa stała się bardziej prosta.
Gdy Alison wyszła zostaliśmy
sami. Tylko ja i Justin na kompletnym odludziu. Miałam jeszcze większą ochotę go wtedy wyściskać, ale bałam się, że
tym mogę sprawić mu ból lub jakąś krzywdę. Postanowiłam jednak zaryzykować. Moje
małe ciało uniosło się ma palcach i objęłam go jak najmocniej potrafiłam. Jego
zapach, za którym tak tęskniłam znowu mogłam się nim rozkoszować. Po chwili
poczułam jak jego silne ramiona tulą mnie do siebie, a jego głowa spoczęła
gdzieś na moim ramieniu. Czułam jak jego ciepły oddech znajdował się na mojej
szyi. Justin sprawiał, że byłam naprawdę wniebowzięta.
- Tęskniłaś chociaż trochę za mną? – szepnął cicho patrząc w
moje oczy, nasze twarze były bliżej niż zwykle – powiedz, że o mnie nie
zapomniałaś?
- Oszalałeś? – szepnęłam w takim tonie jak on – nigdy bym o
tobie nie zapomniała – delikatnie pogłaskałam jego policzek – boli cię?
- Jak ty dotykasz to ani trochę – uśmiechnął się do mnie
bardzo delikatnie, a jego dłoń spoczęła na moim policzku.
- T-to dobrze – uśmiechnęłam się lekko spuszczają wzrok by
już dłużej nie patrzeć w te cholernie cudowne karmelowe oczy.
Zamknęłam oczy czując jak jego
usta zbliżają się do moich. Poczułam jak nasze oddechy przez chwilę się
mieszały zanim złączyliśmy nasze usta. Jego miękkie usta spoczęły na moich.
Oplotłam jego szyje, a on delikatnie wziął moją twarz w swoje dłonie. Delikatne
muśnięcia przekształciły się w pocałunek. Moja dłońmi zsunęła się na jego
umięśnione plecy. Ten pocałunek miał smak cudownej czarnej kawy zmieszanej z
miętową gumą, którą lubił często żuć. Justin podniósł mnie i posadził na stole,
który znajdował się za nami. Pocałunek pogłębiał się z delikatnego na czuły i
warty pożądania. Jego dłoń teraz znajdowała się na moim karku, jego usta
zsunęły się na szyję, którą mu udostępniłam.
Marzyłam o tym od wielu lat.
Czułam jak moje serce ma ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej, a stado motyli,
które myślałam, że dawno pomarło z tęsknoty właśnie reaktywowało swoją obecność.
Jego zwinne palce odpięły moją bluzę i zsunęły jedno ramię. Czułam jak jego
zęby delikatnie drażnią moją wrażliwą skórę na szyi przez co westchnęłam
głośniej wydając z siebie cichy jęk. Nie znałam Justina jako kochanka. Inaczej
mężczyzny, z którym mogła bym się całować lub uprawiać seks. Podobało mi się jak delikatnie ze mną
postępował. Wsunęłam mu dłonie pod koszulkę i badałam jego umięśnione ciało. Po
chwili wrócił do moich ust i nadał naszemu pocałunkowi jeszcze więcej
pikanterii niż wcześniej. Justin całował cudownie nie mogłam oderwać się od
jego ust. Po chwili jednak odsunęłam się od niego.
- Co my robimy? – szepnęłam oblizując usta by nadal czuć
jego smak – dopiero co się odnalazłeś, a ja – próbował uciszyć mnie pocałunkiem
lecz odsunęłam się ponownie.
- Rosie, o co chodzi? – mruknął niezadowolony z toku
sytuacji – przecież jest cholernie miło musisz to psuć? – mruknął jeżdżąc
opuszkami palców po moim udzie.
- Justin, nie możemy tego robić słyszysz? – pokręciłam głową
idąc w stronę kanapy – nie możemy –szepnęłam drżącym głosem.
- Nie płacz, Rose – usiadł obok mnie na bezpieczną odległość
– aż tak ci się nie podobało? – zaśmiał się by rozluźnić atmosferę, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Emocje,
które trzymałam w sobie w końcu znalazły ujście. Bałam się, że gdy go pocałuje
znowu zniknie i już nigdy go nie zobaczę. Płakałam roztrzęsiona sytuacją, a chłopak
objął mnie ramieniem i położył moją głowę na jego torsie.
- Musiałem nieźle się zmienić skoro płaczesz na moje żarty –
głaskał mnie delikatnie po plecach by mnie uspokoić – Rosie, jestem z tobą.
- Nie zostawiaj mnie proszę – mówiłam wprost w jego tors
łkając – nie chce już się o ciebie martwić słyszysz? – spojrzałam mu w oczy.
- Słyszę Rose – uśmiechnął się w moją stronę – ale nie masz
już powodów, jestem tu z tobą – złożył delikatny pocałunek na moim czole.
- Kto ci to zrobił? – skrzywiłam się na myśl o jego
siniakach i ranach – jesteś już bezpieczny tak?
- Rose, nie mówmy teraz o tym – westchnął ciężko – teraz
jesteś tu ze mną i nie pytaj o to.
- Jeśli chcesz to nie będę cię o to pytać – przygryzłam
wargę czując się lekko skrępowana.
- Chce byś po prostu była teraz ze mną, to co masz ochotę na
jakąś kolację, a potem przeszlibyśmy się na plaże? Dzisiejsza noc jest
wyjątkowo piękna – uśmiechnął się do mnie jeszcze szerzej.
- Zgoda – uśmiechnęłam się lekko ocierając łzy – też uważam,
że ta noc jest piękna.
- Zrobię nam nasz ulubiony shake z truskawek – skinął głową
na swój genialny pomysł i ruszył w stronę kuchni, która znajdowała się zaraz obok.
Domek
był taki jak każdy z nadmorskich. Wszystko w jednym pomieszczeniu tylko
łazienka była oddzielnym pomieszczeniem. Justin podszedł do każdej ze świeczek
i zapalił je po kolei przez co dopiero teraz mogłam zobaczyć go wyraźniej i
całe miejsce , w którym jesteśmy. Było
tu naprawdę miło. Cisza i kompletny spokój. Byłam cholernie wdzięczna Alison za
to co dla mnie zrobiła. Moją głowę zaplątały cały czas te same pytania i te
wszystkie sytuacje.
- Przeczytałaś tą książkę, którą ci podarowałem? – Justin spojrzał
na mnie zza okienka, przez co wyglądał odrobinę zabawnie.
- Tak, przeczytałam – uśmiechnęłam się do niego – a czemu
pytasz? – spojrzałam na niego uważniej by na wszelki wypadek odczytać coś z
jego twarzy.
- No nic, wiem, że kochasz tego autora więc pytam czy ta
książka zrobiła na tobie wrażenie jak inne – uważnie rozdrabniał truskawki i
wrzucił je do miksera po chwili piliśmy już cudowny shake przypominający mi
początki naszej przyjaźni.
JUSTIN POV
Po
długim spacerze postanowiliśmy wypić ciepłą herbatę i pójść spać. Rozmawiało mi
się z Rosie jak dawnej. Nadal tak słodko chichotała gdy po raz setny
opowiadałem jej ten sam żart. Słysząc ją nucącą piosenkę pod prysznicem byłem
sam nie wiem bardziej radosny czy bardziej pragnąłem wejść i zobaczyć co kryje
się pod tymi ubraniami. Bieber powinieneś się ogarnąć. Nie możesz tak myśleć o twojej
przyjaciółce.
Sam nie
wiem jak to się stało, że ją pocałowałem. Czułem, że oboje chcemy tego
pocałunku. Może ja nawet bardziej go pragnąłem? Sam nie wiem. Popełniłem wiele
błędów, a teraz mogłem ją stracić. Nadal czułem jej truskawkowy błyszczyk na
moich ustach, jej maleńkie rączki na moich plecach. Ten pocałunek jeszcze bardziej
uświadomił mi jak bardzo mi jej brakowało. Widząc ją wychodzącą z łazienki
automatycznie podniosłem się z kanapy.
- Coś nie tak? – zaśmiała się uroczo idąc w moją stronę
lekki krokiem – uciekaj ja tutaj śpię – byłem w nią kompletnie zapatrzony,
wiele nie było potrzeba by wyglądała zjawiskowo.
- M-mówiłaś coś? – lustrowałem jej ciało, które było tylko w
mojej zwykłej szarej koszulce – zamyśliłem się trochę – nie mogłem przestać
patrzeć na jej długie nogi, nawet nie wiedziałem, że są one aż tak długie.
- Tak, idź na swój materac i to już – zachichotała siadając
na łóżku i delikatnie poprawiła swoje długie włosy, które pachniały cudownym
szamponem brzoskwiniowym.
- J-już mnie nie ma – pokręciłem głową i poszedłem na swoje
miejsce, które teraz było na materacu – jeśli coś będzie się dziać budź mnie.
- Jasne, pamiętaj, że ja aż tak się nie boję Justin –
mruknęła zakopując się pod kołdrą – tylko nie uciekaj stąd, dobrze?
- Nigdzie ci nie ucieknę – położyłem się tak by widzieć jak zasypia
– dobranoc, Rosie – szepnąłem widząc w świetle świeczki jej ciało i oczy
przygotowują się do snu.
- Dobranoc Justin – mruknęła cicho w moją stronę jej
delikatnym tonem.
Późną
nocą rozpętała się burza, ale słyszałem, że Rosie przewraca się na łóżku od
pewnego czasu. Nawet nie wiem czy w ogóle spała. Po chwili usłyszałem tupot jej
stóp.
- Justin? – szepnęła cicho – nie chce cię budzić.
- Nie śpię, co jest? – mruknąłem jeszcze trochę śpiąco gdy
kolejny raz mocno zagrzmiało.
- B-boję się – mruknęła słysząc grzmot – położysz się ze
mną? – te słowa były mnie jak zbawienie.
- Jasne, że się położę, chodź – uśmiechnąłem się w duszy,
ale nie chciałem robić z siebie głupka.
Rosie
najpierw położyła się na drugiej stronie łóżka wtulała się w swoją poduszkę.
Nawet nie sądziłem, że aż tak boi się burzy. Po kolejnym głośnym grzmocie
przysunęła się do mnie tak blisko, że jej głowa znajdowała się na moim torsie.
Chciałem by przestała się bać więc zacząłem głaskać ją po głowie. Wystraszona
ciągle zaciskała oczy. Byłem jedynym facetem więc powinienem się nią zająć.
Musnąłem delikatnie jej czoło czując jak bardzo jej pragnę.
- Jestem przy tobie Rosie – spojrzała na mnie uważnie – nie musisz
się bać tej burzy, zaraz przejdzie.
- Mam taką nadzieję – oblizała delikatnie wargę i nadal
miałem ochotę ją ponownie pocałować.
Nie
wiem jak to możliwe, ale ona jakby czytała w moich myślach. Przysunęła się do
mojej twarzy, a ja poczułem jej oddech na moich ustach. Wariowałem gdy była aż
tak blisko w tak skąpym ubraniu. Jak każdy facet miałem ochotę kochać się z nią
tyle ile tylko będziemy mieć siły. Postanowiłem postawić wszystko na jedną
kartę. Przyciągnąłem jej podbródek do mojego i ponownie tego wieczoru złączyłem
nasze usta. Natychmiast oddała pocałunek, który po chwili stał się jeszcze
bardziej namiętny. Jej ręce błądziły po moim torsie co bardzo mi się podobało,
a ja delikatnie położyłem dłonie na jej pośladkach. Cholera nikt nie ma takiego
cudownie jędrnego tyłka jak Rosie Parker rozumiecie? Woooow, woooow Bieber
stop! – słyszałem w swojej podświadomości – czy ty się właśnie zakochujesz w
swojej przyjaciółce? Czy ja się właśnie zakochiwałem czy pociągała mnie tylko
jako kobieta?
______________________________________
Witam wszystkich x
Justin wrócił! Robi się gorąco :)
Jeśli czytasz to opowiadanie to bądź tak kochanym człowiekiem i napisz mi jakiś komentarz x
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam tym rozdziałem ♥
CZYTASZ = KOMENTARZ
pamiętajcie to dla mnie naprawdę ważne x
dziękuję za wyświetlenia słoneczka ♥
Wasza @hug_me_justin_b
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz