sobota, 14 marca 2015

Rozdział 21 "First kiss"

                Chłopak przybliżył się do nas, a moje serce gdy zobaczyłam go w świetle księżyca, to było coś jakby fabuła z książki. Zdałam sobie sprawę, że stoi przede mną mój przyjaciel. Sama zaniemówiłam i nie wiedziałam co zrobić. Wyglądał strasznie jego warga była rozcięta, a siniak, który miał się najprawdopodobniej znaleźć pod okiem był także na jego kości policzkowej. Chciałam go mocno przytulić i już nie puszczać by nic mu się nie stało. W moich oczach zaświeciły się łzy, czułam jak dłużej nie mogę ich w sobie trzymać. Przez mój rozmazany obraz widziałam jego włosy, nie były jak zwykle ułożone tylko oklapnięte i pomierzwione. Dla mnie nadal był perfekcyjny jak każdego dnia, którego za nim tęskniłam. Nie miałam wcale ochoty przyłożyć mu w twarz widząc jak wygląda.
- To ja zostawię was samych – Alison puściła moją dłoń i mrugnęła do Justina, który pokręcił głową – przyjadę po ciebie niedzielę – skinęłam głową, wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak to mało.
- Dzięki Ali – poczułam jak jego głos przyprawia mnie o ciarki na plecach i dzięki Bogu, że miałam na sobie bluzę – odezwiemy się gdy skończymy – zaśmiał się przez co moja postawa stała się bardziej prosta.
Gdy Alison wyszła zostaliśmy sami. Tylko ja i Justin na kompletnym odludziu. Miałam jeszcze większą  ochotę go wtedy wyściskać, ale bałam się, że tym mogę sprawić mu ból lub jakąś krzywdę. Postanowiłam jednak zaryzykować. Moje małe ciało uniosło się ma palcach i objęłam go jak najmocniej potrafiłam. Jego zapach, za którym tak tęskniłam znowu mogłam się nim rozkoszować. Po chwili poczułam jak jego silne ramiona tulą mnie do siebie, a jego głowa spoczęła gdzieś na moim ramieniu. Czułam jak jego ciepły oddech znajdował się na mojej szyi. Justin sprawiał, że byłam naprawdę wniebowzięta.
- Tęskniłaś chociaż trochę za mną? – szepnął cicho patrząc w moje oczy, nasze twarze były bliżej niż zwykle – powiedz, że o mnie nie zapomniałaś?
- Oszalałeś? – szepnęłam w takim tonie jak on – nigdy bym o tobie nie zapomniała – delikatnie pogłaskałam jego policzek – boli cię?
- Jak ty dotykasz to ani trochę – uśmiechnął się do mnie bardzo delikatnie, a jego dłoń spoczęła na moim policzku.
- T-to dobrze – uśmiechnęłam się lekko spuszczają wzrok by już dłużej nie patrzeć w te cholernie cudowne karmelowe oczy.
Zamknęłam oczy czując jak jego usta zbliżają się do moich. Poczułam jak nasze oddechy przez chwilę się mieszały zanim złączyliśmy nasze usta. Jego miękkie usta spoczęły na moich. Oplotłam jego szyje, a on delikatnie wziął moją twarz w swoje dłonie. Delikatne muśnięcia przekształciły się w pocałunek. Moja dłońmi zsunęła się na jego umięśnione plecy. Ten pocałunek miał smak cudownej czarnej kawy zmieszanej z miętową gumą, którą lubił często żuć. Justin podniósł mnie i posadził na stole, który znajdował się za nami. Pocałunek pogłębiał się z delikatnego na czuły i warty pożądania. Jego dłoń teraz znajdowała się na moim karku, jego usta zsunęły się na szyję, którą mu udostępniłam.
Marzyłam o tym od wielu lat. Czułam jak moje serce ma ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej, a stado motyli, które myślałam, że dawno pomarło z tęsknoty właśnie reaktywowało swoją obecność. Jego zwinne palce odpięły moją bluzę i zsunęły jedno ramię. Czułam jak jego zęby delikatnie drażnią moją wrażliwą skórę na szyi przez co westchnęłam głośniej wydając z siebie cichy jęk. Nie znałam Justina jako kochanka. Inaczej mężczyzny, z którym mogła bym się całować lub uprawiać seks.  Podobało mi się jak delikatnie ze mną postępował. Wsunęłam mu dłonie pod koszulkę i badałam jego umięśnione ciało. Po chwili wrócił do moich ust i nadał naszemu pocałunkowi jeszcze więcej pikanterii niż wcześniej. Justin całował cudownie nie mogłam oderwać się od jego ust. Po chwili jednak odsunęłam się od niego.
- Co my robimy? – szepnęłam oblizując usta by nadal czuć jego smak – dopiero co się odnalazłeś, a ja – próbował uciszyć mnie pocałunkiem lecz odsunęłam się ponownie.
- Rosie, o co chodzi? – mruknął niezadowolony z toku sytuacji – przecież jest cholernie miło musisz to psuć? – mruknął jeżdżąc opuszkami palców po moim udzie.
- Justin, nie możemy tego robić słyszysz? – pokręciłam głową idąc w stronę kanapy – nie możemy –szepnęłam drżącym głosem.
- Nie płacz, Rose – usiadł obok mnie na bezpieczną odległość – aż tak ci się nie podobało? – zaśmiał się by rozluźnić atmosferę, a  ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.
                Emocje, które trzymałam w sobie w końcu znalazły ujście. Bałam się, że gdy go pocałuje znowu zniknie i już nigdy go nie zobaczę. Płakałam roztrzęsiona sytuacją, a chłopak objął mnie ramieniem i położył moją głowę na jego torsie.
- Musiałem nieźle się zmienić skoro płaczesz na moje żarty – głaskał mnie delikatnie po plecach by mnie uspokoić – Rosie, jestem z tobą.
- Nie zostawiaj mnie proszę – mówiłam wprost w jego tors łkając – nie chce już się o ciebie martwić słyszysz? – spojrzałam mu w oczy.
- Słyszę Rose – uśmiechnął się w moją stronę – ale nie masz już powodów, jestem tu z tobą – złożył delikatny pocałunek na moim czole.
- Kto ci to zrobił? – skrzywiłam się na myśl o jego siniakach i ranach – jesteś już bezpieczny tak?
- Rose, nie mówmy teraz o tym – westchnął ciężko – teraz jesteś tu ze mną i nie pytaj o to.
- Jeśli chcesz to nie będę cię o to pytać – przygryzłam wargę czując się lekko skrępowana.
- Chce byś po prostu była teraz ze mną, to co masz ochotę na jakąś kolację, a potem przeszlibyśmy się na plaże? Dzisiejsza noc jest wyjątkowo piękna – uśmiechnął się do mnie jeszcze szerzej.
- Zgoda – uśmiechnęłam się lekko ocierając łzy – też uważam, że ta noc jest piękna.
- Zrobię nam nasz ulubiony shake z truskawek – skinął głową na swój genialny pomysł i ruszył w stronę kuchni, która znajdowała się zaraz obok.
                Domek był taki jak każdy z nadmorskich. Wszystko w jednym pomieszczeniu tylko łazienka była oddzielnym pomieszczeniem. Justin podszedł do każdej ze świeczek i zapalił je po kolei przez co dopiero teraz mogłam zobaczyć go wyraźniej i całe miejsce , w którym jesteśmy.  Było tu naprawdę miło. Cisza i kompletny spokój. Byłam cholernie wdzięczna Alison za to co dla mnie zrobiła. Moją głowę zaplątały cały czas te same pytania i te wszystkie sytuacje.
- Przeczytałaś tą książkę, którą ci podarowałem? – Justin spojrzał na mnie zza okienka, przez co wyglądał odrobinę zabawnie.
- Tak, przeczytałam – uśmiechnęłam się do niego – a czemu pytasz? – spojrzałam na niego uważniej by na wszelki wypadek odczytać coś z jego twarzy.
- No nic, wiem, że kochasz tego autora więc pytam czy ta książka zrobiła na tobie wrażenie jak inne – uważnie rozdrabniał truskawki i wrzucił je do miksera po chwili piliśmy już cudowny shake przypominający mi początki naszej przyjaźni.

JUSTIN POV
                Po długim spacerze postanowiliśmy wypić ciepłą herbatę i pójść spać. Rozmawiało mi się z Rosie jak dawnej. Nadal tak słodko chichotała gdy po raz setny opowiadałem jej ten sam żart. Słysząc ją nucącą piosenkę pod prysznicem byłem sam nie wiem bardziej radosny czy bardziej pragnąłem wejść i zobaczyć co kryje się pod tymi ubraniami. Bieber powinieneś się ogarnąć. Nie możesz tak myśleć o twojej przyjaciółce.
                Sam nie wiem jak to się stało, że ją pocałowałem. Czułem, że oboje chcemy tego pocałunku. Może ja nawet bardziej go pragnąłem? Sam nie wiem. Popełniłem wiele błędów, a teraz mogłem ją stracić. Nadal czułem jej truskawkowy błyszczyk na moich ustach, jej maleńkie rączki na moich plecach. Ten pocałunek jeszcze bardziej uświadomił mi jak bardzo mi jej brakowało. Widząc ją wychodzącą z łazienki automatycznie podniosłem się z kanapy.
- Coś nie tak? – zaśmiała się uroczo idąc w moją stronę lekki krokiem – uciekaj ja tutaj śpię – byłem w nią kompletnie zapatrzony, wiele nie było potrzeba by wyglądała zjawiskowo.
- M-mówiłaś coś? – lustrowałem jej ciało, które było tylko w mojej zwykłej szarej koszulce – zamyśliłem się trochę – nie mogłem przestać patrzeć na jej długie nogi, nawet nie wiedziałem, że są one aż tak długie.
- Tak, idź na swój materac i to już – zachichotała siadając na łóżku i delikatnie poprawiła swoje długie włosy, które pachniały cudownym szamponem brzoskwiniowym.
- J-już mnie nie ma – pokręciłem głową i poszedłem na swoje miejsce, które teraz było na materacu – jeśli coś będzie się dziać budź mnie.
- Jasne, pamiętaj, że ja aż tak się nie boję Justin – mruknęła zakopując się pod kołdrą – tylko nie uciekaj stąd, dobrze?
- Nigdzie ci nie ucieknę – położyłem się tak by widzieć jak zasypia – dobranoc, Rosie – szepnąłem widząc w świetle świeczki jej ciało i oczy przygotowują się do snu.
- Dobranoc Justin – mruknęła cicho w moją stronę jej delikatnym tonem.
                Późną nocą rozpętała się burza, ale słyszałem, że Rosie przewraca się na łóżku od pewnego czasu. Nawet nie wiem czy w ogóle spała. Po chwili usłyszałem tupot jej stóp.
- Justin? – szepnęła cicho – nie chce cię budzić.
- Nie śpię, co jest? – mruknąłem jeszcze trochę śpiąco gdy kolejny raz mocno zagrzmiało.
- B-boję się – mruknęła słysząc grzmot – położysz się ze mną? – te słowa były mnie jak zbawienie.
- Jasne, że się położę, chodź – uśmiechnąłem się w duszy, ale nie chciałem robić z siebie głupka.
                Rosie najpierw położyła się na drugiej stronie łóżka wtulała się w swoją poduszkę. Nawet nie sądziłem, że aż tak boi się burzy. Po kolejnym głośnym grzmocie przysunęła się do mnie tak blisko, że jej głowa znajdowała się na moim torsie. Chciałem by przestała się bać więc zacząłem głaskać ją po głowie. Wystraszona ciągle zaciskała oczy. Byłem jedynym facetem więc powinienem się nią zająć. Musnąłem delikatnie jej czoło czując jak bardzo jej pragnę.
- Jestem przy tobie Rosie – spojrzała na mnie uważnie – nie musisz się bać tej burzy, zaraz przejdzie.
- Mam taką nadzieję – oblizała delikatnie wargę i nadal miałem ochotę ją ponownie pocałować.

                Nie wiem jak to możliwe, ale ona jakby czytała w moich myślach. Przysunęła się do mojej twarzy, a ja poczułem jej oddech na moich ustach. Wariowałem gdy była aż tak blisko w tak skąpym ubraniu. Jak każdy facet miałem ochotę kochać się z nią tyle ile tylko będziemy mieć siły. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Przyciągnąłem jej podbródek do mojego i ponownie tego wieczoru złączyłem nasze usta. Natychmiast oddała pocałunek, który po chwili stał się jeszcze bardziej namiętny. Jej ręce błądziły po moim torsie co bardzo mi się podobało, a ja delikatnie położyłem dłonie na jej pośladkach. Cholera nikt nie ma takiego cudownie jędrnego tyłka jak Rosie Parker rozumiecie? Woooow, woooow Bieber stop! – słyszałem w swojej podświadomości – czy ty się właśnie zakochujesz w swojej przyjaciółce? Czy ja się właśnie zakochiwałem czy pociągała mnie tylko jako kobieta?


______________________________________
Witam wszystkich x
Justin wrócił! Robi się gorąco :)
Jeśli czytasz to opowiadanie to bądź tak kochanym człowiekiem i napisz mi jakiś komentarz x
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam tym rozdziałem ♥
CZYTASZ = KOMENTARZ
pamiętajcie to dla mnie naprawdę ważne x
dziękuję za wyświetlenia słoneczka ♥

Wasza @hug_me_justin_b

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 20 "Silence"


Kilka dni wcześniej
Kiedy otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę, że zostało mi już tylko kilka dni na Florydzie. W poniedziałek wylatuje. Czułam przez to ogromną pustkę najpierw nie chciałam tu przylecieć, a teraz łączy mnie tu tak wiele rzeczy, że nie mam ochoty opuszczać tego miejsca. Słysząc czyjeś kroki za drzwiami postanowiłam sprawdzić kto się tak skrada. Wstałam po cichu i lekko odchyliłam drzwi, zobaczyłam moją kuzynkę w lekko potarganych włosach i bez butów.
- Gdzie byłaś? – stanęłam w drzwiach opierając się o ich framugę – z Maxem? – czułam jak kolejny raz przeszedł mnie dreszcz wściekłości.
- Tak, a czemu o to pytasz? – spojrzała na mnie zaspana – idę spać Rosie, jestem zmęczona – mruknęła słabo w moją stronę zamykając drzwi za sobą.
                Starałam powstrzymać się od złośliwego komentarza by nie wzbudzać podejrzeń. Chciałam być tą samą Rosie, którą ona zna. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko wzdychając ciężko. Czułam jak moje emocje mieszają się i jednocześnie mam ochotę płakać, ale też wrzeszczeć na wszystkich ze wściekłości. Miałam tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Jedynym rozwiązaniem było dowiedzieć się od Maxa co zeszłej nocy robiła moja kuzynka . Miałam nadzieję, że jeszcze go nie wtajemniczyli. Szybko podniosłam mój telefon i wybierając numer, na który jakiś czas temu dzwoniła Alison odezwał się Max.
- Hej Max, z tej strony Rosie – przygryzłam wargę czując jak serce bije mi ze stresu.
- Witaj Rose, coś się stało? – brzmiał normalnie, nie słyszałam żadnego zawahania czy drżenia.
- W sumie to tak, wiesz co martwię się o Ali. Kiedy się ostatnio widzieliście? – było mi przykro, że musiałam dopuścić się takich sposobów, ale inaczej się nie dało.
- Ostatnio..umm – chłopak zastanawiał się chwilę, a ja miałam wrażenie, że mija cała wieczność –wczoraj spędziliśmy całe popołudnie na plaży, a wieczór mówiła, że spędza z tobą. Rose, była z tobą?
- Tak, spędzałyśmy go razem – zacisnęłam oczy okłamując szatyna – po prostu mówiła, że się stęskniła – zachichotałam nerwowo.
- Ja za nią też, powiedz jej, że potem przyjadę – jego niski i męski głos po chwili zmienił się w szept – muszę kończyć, na razie – rozłączył się wcześniej niż zdążyłam się pożegnać.
                Alison kłamała i ja też kłamałam. Czy my mamy to do cholery we krwi? Kłamstwo jest dziedziczne? Teraz to był dla mnie najmniejszy problem. Ali nie miała alibi na wczorajszą noc. Zaczęłam czuć się jak detektyw, a Alison była moim pierwszym podejrzanym. Zawsze gdy mówiłam o Justinie to albo tego unikała, albo miała milion powodów by nie rozpoczynać pogawędki o moim przyjacielu. Jake był cały czas ze mną tego wieczoru, a może Alison go kryje? Cholera nie wiem. Nic nie wiem.
                Ubrałam się szybko w swój strój do biegania i biorąc butelkę wody z kuchni, wybiegłam na ścieżkę, po której zawsze biegam. Czułam jak mnóstwo teorii rodzi się w mojej głowie. Wariowałam przez to wszystko. Bałam się osoby, którą jeszcze ostatnimi czasu uważałam za przyjaciółkę. Biegłam szybciej i szybciej. Biegłam by zapomnieć. Biegłam żeby się zmęczyć. Po dłużej chwili szybkiego sprintu zatrzymałam się dysząc ciężko. Kropelki potu ukazały się na moim czole po tak szybkim biegu. Musiałam znać prawdę od Alison. Ona mi musiała wszystko wytłumaczyć. Po wykonaniu wyznaczonego dystansu wróciłam do domu. Weszłam do kuchni, po której chodziła babcia, a Alison jadła śniadanie. Nie było jak  zwykle. Czułam napięcie między mną, a moją kuzynką. Miałam ochotę wykrzyczeć jej to co aktualnie czuje, ale ugryzłam się w język.
- Dzień dobry babciu – musnęłam jej policzek, a na Ali skinęłam tylko głową po czym udałam się na górę.
- Dzień dobry, Rosie, a śniadanie? – wystawiła głowę z pomieszczenia patrząc na schody.
- Potem – burknęłam zamykając się w łazience po czym osunęłam się na zimne kafelki krzycząc w mój puchaty beżowy ręcznik.
                Po dłuższym prysznicu zeszłam na dół prosto do kuchni by po prostu wziąć jogurt i nie patrzeć na Alison. Dziewczyna jednak siedziała na swoim miejscu i czułam jak patrzy na mnie przeszywając mnie wzrokiem.
- O co ci chodzi, Rose? – westchnęła bezsilnie dziewczyna – staram ci się pomóc, a ty mi się tak odwdzięczasz?
- Gówno prawda – mruknęłam zamykając lodówkę – dla kogo to robisz co? – spojrzałam jej w oczy by się nie bać jej wzroku, by to ona obawiała się mnie.
- Co dla kogo? – zmarszczyła brwi lekko zdziwiona – nie wiem o jaką zbrodnie mnie podejrzewasz, ale to nie tak.
- A jak? – stanęłam blisko niej będąc wściekła – może to Jason ci kazał? Aż tak cię wkurwiałam? – prychnęłam czując, że za moment eksploduje jak wulkan.
- Jasona znam tylko ze szkoły, do której razem chodziliśmy, ale nic więcej. Zwariował po odsunięciu go z miejsca na uniwerku i tyle! – warknęła zirytowana – to rozmyślanie o tym Justinie aż tak wyprało ci mózg, że wariujesz?
- Przestań tak mówić! Nie zwariowałam! – wrzasnęłam na Alison tak samo głośno jak ona na mnie.
- To przestań o nim mówić w kółko – warknęła na mnie – on i tak o tobie zapomniał. Może bawi się z jakąś blondyną na plaży i już poszłaś w odstawkę Rose! Pojmij to!
                Te słowa dogłębnie uderzyły w moje serce. W moich oczach pojawiły się łzy, ale nie na znak smutku tylko wściekłości. Gdyby nie babcia uderzyła bym Alison w twarz. Spojrzałam na nią ze wściekłością i zamknęłam się w pokoju. Nie miałam ochoty nikogo widzieć.
Piątek rano
                Schodząc do kuchni jak każdego dnia po bieganiu w pomieszczeniu spotkałam tylko swoją babcię. Była jakaś przygaszona, nie taka jak zwykle, radosna i podrygująca do muzyki z radia. W domu od naszej kłótni z Alison jest cicho. Ten stan zaczynał mnie męczyć dlatego często wychodziłam na salę by potańczyć i wracałam tak późno by Ali nie było, a babcia spała.
- Wnusiu – babcia złapała mnie za rękę przerywając milczenie w całym domu – proszę cię zacznijcie ze sobą rozmawiać.
- Babciu proszę – westchnęłam zamykając lodówkę – już mówiłam, nie wybaczę jej dopóki ona mnie nie przeprosi, zresztą ja nie mam jej za co przepraszać – burknęłam nadąsana i usiadłam w kuchni.
- Czy wy obie musicie być aż takie uparte? – usiadła naprzeciwko mnie patrząc na mnie uważnie – proszę cię bądź rozsądna i odezwij się do niej pierwsza.
- Babciu, bardzo cię kocham, ale dopóki Ali nie przeprosi może zapomnieć o mnie – musnęłam pomarszczone czoło babci i udałam się do pokoju.
                Było cicho. Niezręcznie cicho. Zza ściany nie słyszałam muzyki puszczanej przez moją kuzynkę ani jej rozbawionego śmiechu kiedy rozmawia z Maxem. Byłam naprawdę taka uparta? Miałam powód do tego by taka być. Bolały mnie jej słowa, które każdego ranka powodowały płacz i sprawiało, że miałam ochotę wracać do Stratford. Miałam tylko weekend żeby to naprawić. Z moich rozmyślań wprowadził mnie dźwięk sms-a. Odblokowałam go i weszłam w treść wiadomości.
Od: Jake
Przyjadę wieczorem. Wszystko wyjaśnię ci potem. Czekaj na mnie proszę.
                Wiadomość od Jake’a sprawiła, że czułam się jak w niebezpiecznej grze, o której stawką jest czyjeś życie, a to zwykły sms. Mam nadzieje, że złoży mi solidne teraz wyjaśnienia. Wybrałam numer chłopaka, ale odezwała się poczta głosowa. Spróbowałam jeszcze raz, ale bez skutku. Po trzecim razie odpuściłam sobie. Chciałam ułożyć jakąś mowę. Nie wiedziałam czy chodzi mu o ostatnią kłótnie z Alison, a może było coś innego niż myślałam.
                Po obiedzie przygotowałam się do wyjścia. Ubrałam moją ukochaną zapinaną fioletową, długą bluzę z kapturem, obcisłe rurki i stare znoszone już trampki. Czułam się swobodnie przy Jake’u i nie musiałam jakoś specjalnie się szykować. Po chwili usłyszałam trąbienie klaksonu samochodu chłopaka. Zeszłam na dół biorąc swój telefon i klucze. Wsiadłam do jego samochodu i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Hej Jake – przywitałam się cicho czując mocne napięcie.
- Hej Rose – mruknął patrząc na drogę i gdy zapięłam pasy od razu ruszył.
                Po przywitaniu nie odezwał się do mnie ani razu. Jechaliśmy przez osiedle domków nad morzem przez dłuższy czas. Chciałam przerwać tą niemiłą dla moich uszu ciszę.
- Jake, co ja ci zrobiłam? – mruknęłam na niego dość poirytowana – naprawdę wszyscy mnie tak nienawidzicie?  - Jake nadal milczał – Jake! – mruknęłam na chłopaka gdy zatrzymał się na kompletnym odludziu, a  przed nami stał jeden mały domek.
- Poznajesz to? – pokazał mi połowę serduszka, którą podzieliłam się z Justinem gdy zaczęliśmy się przyjaźnić.
- Oczywiście, że tak – spojrzałam zszokowana na niego – skąd to masz do cholery?!
- Wysiadaj – Jake był inny niż zwykle, zimny i bez uczuć co spowodowało, że zaczęłam się bać.
                Grzecznie wysiadłam z samochodu, a z domku wyłoniła się moja kuzynka. Czy oni chcą mnie teraz zabić? Domyślili się, że wiem co robią Justinowi i chcą się mnie pozbyć. Moje serce podskoczyło do gardła, a bicie przyspieszyło jak samochód rajdowy.
- Co ty tu robisz? – burknęłam do Alison nadal będąc zła – co my tu robimy do cholery? – Alison mnie do siebie przytuliła.
- Nie denerwuj się już i chodź ze mną – szepnęła do mnie, a Jake patrzył na nas uśmiechnięty – przepraszam cię za te słowa, ale cholernie mnie zdenerwowałaś.
- Wieeeem – przygryzłam wargę – ja też przepraszam za to jak się zachowałam i za próbę uderzenia cie – szepnęłam jej do ucha tuląc ją.
                Po chwili Alison wprowadziła mnie do małego domku, w którym było kompletnie ciemno. Gdy chciałam zapalić światło, zobaczyłam, że czyjeś ciało podnosi się z fotela. Złapałam Alison mocno za rękę przez stres, który przechodziłam.
- Nie zapalaj tego światła – mruknął do mnie niski i seksowny męski głos – i tak nie działa – gdy go usłyszałam ponownie miałam wrażenie, że znam go, jakbym słyszała go już miliony razy wcześniej.
                Nie chciałam wypowiadać jego imienia. Bałam się, że to znowu jakieś moje kolejne urojenia. Chciałam go teraz zobaczyć, ale moje serce biło jak szalone. Stresowałam się tak bardzo, że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Stałam kolejny raz z kumulacją moich uczuć.  

_______________________________________
Witam wszystkich x
No i jak myślicie? Co dla was przygotowałam? Czy Rosie przytuli Justina?
Chce znać waszą opinię i dziękuje za ostatnie komentarze i proszę o następne kochani x
Nasza zasada:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Wasze komentarze to moja motywacja, dziękuje wam za wszystko x
Jeśli macie ochotę zostać ze mną na dłużej zapiszcie się do zakładki INFORMOWANI :)
Miłego wieczoru i do następnego ♥
Wasza @hug_me_justin_b