- To jest sala taneczna, a nie „7 minut w niebie” – pokręcił głową mężczyzna opierający się o framugę drzwi – te nowoczesne nastolatki – przewrócił oczami.
- P-przepraszam, nie powinniśmy – wstałam szybko z kolan Jake’a i ruszyłam z rumieńcem na policzkach w stronę wyjścia.
- Cudownie tańczysz – tancerz obrócił się za mną – rób to częściej, a uszczęśliwisz wielu ludzi – dodał na koniec.
Słowa mężczyzny, którego próbkę talentu widziałam już rano uderzyły dogłębnie do mojego serca przez co stałam chwilę zapatrzona w jeden punkt przed siebie. Pewnego dnia powiedziałam tak Justinowi gdy zagrał mi moją jedną z ukochanych piosenek na gitarze. Czułam się podle z myślą, że chciałam wykorzystać Jake’a dla swojej idiotycznej chwili słabości. Byłam sobą kolejny raz zawiedziona przez co w moich oczach pojawiły się łzy.
- Rose, j-ja nie powinienem – stanął przede mną wyrywając mnie z moich przemyśleń – to było idiotyczne – przytuliłam go mocno i rozpłakałam się w jego ramię.
- To ja jestem taka podła – szlochałam w jego ramię czując jak sam przytula mnie do siebie.
- Nie jesteś podła Rose – głaskał mnie delikatnie po plecach by mnie uspokoić – nie płacz już proszę, nie lubię gdy płaczesz – szepnął mi do ucha.
- P-przepraszam, po prostu nie chce robić ci nadziei na cokolwiek, bo ja go naprawdę kocham, Jake – spojrzałam mu w oczy, w których nie widziałam smutku tylko spokój i odprężenie.
- Całkowicie cię rozumiem, a teraz mam ci coś ważnego do powiedzenia – uśmiechnął się w moją stronę – dasz się namówić na lody?
- Chętnie – przygryzłam wargę czując się dobrze z myślą, że Jake nie stał się jakimś natrętem tylko chciał ze mną pobyć.
- Wskakuj, znam świetną lodziarnię kawałek stąd – zabrał mój rower na dach swojego samochodu i gdy spojrzałam w lusterko miałam wrażenie, że facet w samochodzie za nami patrzy na nas.
- Jake? Czy ten facet na nas patrzy? – zapytałam przyjaciela i w tym momencie samochód ruszył szybko z miejsca na parkingu.
- N-nie, wydaje ci się coś Rose – wsiadł do samochodu ze sztucznym uśmiechem i ruszył w drogę.
Ten wzrok już mnie obserwował. W drodze na sale też mnie widział i jechał za mną. Myślałam, że to Jake gdy go zobaczyłam, ale to nie był on. Nie bałam się tego wzroku schowanego pod ciemnymi oprawkami okularów przeciwsłonecznych wręcz przeciwnie miałam wrażenie, że był spokojny i opanowany.
- Rose, słuchasz mnie? – zawołał mój zniecierpliwiony kumpel – pytałem o coś.
- Nie słuchałam, ale możesz powtórzyć – uśmiechnęłam się w jego stronę – ty też na pewno czasem się zamyślisz.
- Pytałem czy mogę włączyć radio i jakie lody lubisz? – pokręcił głową skupiając się na drodze.
- Jasne, możesz włączyć radio, a lody to czekoladowe i miętowe – położyłam nogi na schowku samochodowym.
W radio rozbrzmiała piosenka Beyonce – Single Ladies przez co oboje nabraliśmy chęci do tańca. Próbując udawać układ wokalistki wiliśmy się w każdą stronę przez co mieliśmy ogromny ubaw. Teraz tak naprawdę zobaczyłam jaki jest Jake bez żadnych akcji z alkoholem jest naprawdę zabawnym chłopakiem, za którym będę na pewno tęsknić. Po piosence zatrzymaliśmy się na miejscu przed budynkiem z ogromnym lodem nad wejściem. Sam budynek nie był jakiś wyjątkowy, ale gdy weszliśmy do środka poczułam się jak mała dziewczynka. Wokół mnie ściany były zwykłą tablicą do pisania, a na niej kolorową kredą napisane menu. Ta lodziarnia sprawiła, że każde dziecko miało ochotę tam przyjść. W środku było mnóstwo ludzi, a najmłodszych obsługiwał chłopak przebrany za waniliowy rożek.
- Widzę, że jesteś zachwycona – uśmiechnął się do mnie Jake.
- No pewnie, macie tutaj więcej takich miejsc? – rozglądałam się zachwycona pomieszczeniem.
- Mamy mnóstwo atrakcji – zaśmiał się widząc moją reakcję – tata nas tu często zabierał w niedzielne popołudnia – westchnął patrząc na pomieszczenie.
- Chcesz o tym p-pogadać? – spytałam niepewnie gdy stanęliśmy przy dwóch lodówkach, w których sama nie wiem ile było smaków lodów.
- Nie teraz, Rosie – uśmiechnął się do drobnej blondynki, która na swojej plakietce miała wygrawerowane „Amber, dopiero się uczę” – witaj Amber – uśmiechnął się do blondynki w koszulce z logo firmy.
Chwilę rozglądałam się zachwycona za posypkami i polewami gdy mój przyjaciel bezczelnie zaczął podrywać i flirtować z naprawdę miłą uczennicą. Postanowiłam uratować sytuację aby dziewczyna przez mojego przyjaciela nie została już wywalona.
- Jake – szturchnęłam chłopaka przez co on niechętnie spojrzał na mnie – przestań flirtować z panią i zamów coś w końcu.
Gdy dokonaliśmy zamówienia dziewczyna wykonała je dla nas ciągle zerkając na mojego kumpla. Poczułam się lekko nieswojo więc zaczęłam rozglądać się po sali. Wiele zakochanych parek albo rodzin z dziećmi tutaj bywało. Jake zrobił na mnie wrażenie przywożąc mnie tu. Gdy przyszło do płacenia dziewczyna podając mu serwetkę napisała mu na niej swój numer telefonu. Dziecinada pomyślałam przewracając oczami lecz widziałam w tym coś słodkiego i romantycznego. Cieszyłam się, że Jake zaczyna myśleć o flirtowaniu z innymi niż ze mną.
- Co, spodobała ci się? –usiadłam na białym krzesełku przed lodziarnią ze swoim lodem o smaku czekoladowym, wiśniowym, miętowym z polewą kawową i z rożkiem z połowy oblanym czekoladą z kawałkami ciasteczek.
- No pewnie, że tak – schował serwetkę do swojej bluzy i spojrzał na mnie – jest inna niż te laski, które chodziły ze mną do szkoły.
- Cieszę się Jake – uśmiechnęłam się do niego – naprawdę się cieszę.
- Tęsknisz za Justinem naprawdę bardzo – stwierdził patrząc na mnie.
- No Ameryki nie odkryłeś, stary – zachichotałam patrząc na niego – a co z twoim tatą?
- Z moim tatą to długa historia. Teraz minęło 10 lat odkąd nie żyje – przygryzł wargę i lekko opuścił głowę – a potem gdy mogliśmy być dumni z tego razem z mamą, że dostał się na studia do LA jakiś chłopaczek go prześcignął.
- Jaki chłopaczek? Tak mi przykro, Jake – westchnęłam ciężko czując jego przygnębienie tą historią.
Wtedy Jake powiedział mi, że jego brat Jason aplikował na studia muzyczne do Los Angeles już kolejny raz to ubiegł go jakiś chłopak, który był lepszy. Jason stał się przez to mściwy i kompletnie zamknięty w sobie. Nie chciał nikogo widzieć, pragnął zemsty na chłopaku, który zabrał mu miejsce na uniwersytecie. Sama wiem jak Justin bardzo się starał by się tam dostać i ile musiał osiągnąć by się tam dostać. Też walczył z innym chłopakiem o miejsce jak zapewne setki uczniów. Było mi przykro, że Justin nie będzie mógł zając miejsca, na które tyle czekał i marzył.
Długie i letnie popołudnie minęło nam szybko. Bawiłam się z Jakiem dziś naprawdę świetnie i teraz czuje, że wiem o nim więcej niż za czasów dzieciństwa gdy wydłubywaliśmy robaki z mokrej ziemi po deszczu albo biegaliśmy kto pierwszy do plaży. Czułam, że Jake przez ten czas stał mi się bliski. Gdy zatrzymał się pod domem babci zdjął rower z dachu i przy drzwiach złapał mnie za rękę.
- Zawsze możesz na mnie liczyć – szepnął do mnie – chcemy ci pomóc razem z Ali w odnalezieniu Justina – spojrzałam na niego zszokowana lecz nie chciałam dać nic po sobie poznać.
- Dziękuje Jake – spojrzałam mu w oczy lekko niepewnie – naprawdę dziękuje.
- Też uważamy, że Justin żyje, to niemożliwe żeby tak szybko dali mu umrzeć – pokiwał głową i przytulił mnie ciepło na pożegnanie.
Weszłam do domu, w którym panował już półmrok. Przeszłam do salonu gdzie na swoim bujanym fotelu siedziała moja ukochana babcia. Nie chciałam jej budzić więc delikatnie okryłam ją kocem i zabrałam całą prasówkę, którą miała na kolanach. Ucałowałam ją na dobranoc w czoło jak to ona miała w zwyczaju i udałam się do łazienki. Wzięłam długi i odprężający prysznic po czym ubrałam się w swoją koszulkę i spodenki do spania. Byłam zmęczona po tym dzisiejszym dniu pełnym atrakcji. Gdy weszłam do swojego pokoju na łóżku stała tacka z kanapkami i herbatą. Uśmiechnęłam się do siebie po czym przeczytałam liścik leżący obok: Jak zwykle wrócisz późno, a twoja ukochana babcia i tak zrobi ci kolacje. Kocham cię maleństwo .Nie siedź do późna – twoja babunia x . Położyłam się do łóżka, ale tym razem wzięłam ze sobą mój dziennik. Ten wpis dotyczył Alison i Justina. Czytając treść powoli zaczęłam sobie coś przypominać.
Niechętnie zabrałam moją kuzynkę na plac zabaw, który był jedyną rozrywką na tym osiedlu. Mimo przerwy wiosennej i tak było strasznie zimno i mokro, a mojej kuzynce nie chciało się siedzieć w domu, bo było jej strasznie nudno. Alison była dość niegrzeczna jak na swój wiek, ale to zrozumiałe jej rodzice nie żyją, a ona ma tylko babcię po śmierci naszego dziadka. Długo między nami panowała cisza lecz gdy Ali zobaczyła chłopaka nachalnie zaczęła z nim flirtować. Po chwili zorientowałam się, że to mój przyjaciel Justin.
- Może mnie przedstawisz koleżance Rosie? – spojrzał na mnie zawadiacko przez co przewróciłam oczami.
- To jest moja kuzynka Alison, a to mój kolega, Justin – podali sobie ręce, a Justin mrugnął do niej nie zwracając uwagi na mnie – możesz przestać?
- Ale o co ci chodzi? – zaśmiał się przez co poczułam, że to nadal ten sam Justin, którego znałam wcześniej.
- O nic, chodź Ali – pociągnęłam ją za rękę, w tym czasie ja i Justin unikaliśmy siebie. Ja żeby po prostu zapomnieć o tym, że go kocham, a on mnie..sama nie wiem.
- Alison, a pomoże masz ochotę hokeja? U nas w Kanadzie to duma – poprawił swoją już zmienioną grzywkę, która mi się naprawdę podobała, ale starałam wyprzeć tą myśl.
- Z miłą chęcią Justin – Alison pociągnęła mnie za sobą w stronę chłopaka przez co burknęłam na nią.
Całą drogę Justin i Alison rozmawiali, śmiali się, a ja w nim zauważałam mojego starego przyjaciela. Zazdrościłam jej tego, że Justin aż tak się nią zainteresował. Na lodowisku Alison wyszła ze mną na zewnątrz wykręcając się tym, że idzie na papierosa. Bzdura ona nigdy nie miała tego w ustach. Miała ważny powód żeby mnie stamtąd wyciągnąć.
- Słuchaj Rose, nie wiem co ty tam sobie ubzdurałaś w tej główce, ale powiem ci jedno. Ten chłopak nie jest w moim typie i wiem, że cholernie ci się podoba więc jeśli coś się stanie, zawsze ci pomogę, pamiętaj.
Po przeczytaniu notatki jakby mnie oświeciło. Jake i jego pomoc, dawne słowa i Alison. Jedno wolne miejsce na wydziale, mściwy Jason. Może to oni, a pomocą chcą zatuszować ślady? Pomagają Jasonowi, a mi wciskają kit? Czułam ogromny mętlik w głowie. Zacisnęłam oczy i po chwili zasnęłam zmęczona.
_______________________________________________
Witam was kochani x
Jestem zawiedziona waszymi komentarzami pod ostatnim rozdziałem :(
Wyświetleń jest naprawdę dużo za co będę wam dziękować, ale te komentarze powinny się zmienić moi kochani
Wkładam w to ogrom pracy i wiem, że jak już skończą się matury to będziecie mieć rozdział na bank raz w tygodniu x
Przepraszam was z to,ale czasem coś zacznę i nie udaje mi się tego kończyć jak sobie planuje, ale prośba do was KOMENTUJCIE :)
Wpadłam na pomysł by opowiadanie dodawać także na Wattpad,ale nie mam osoby, która mogła by zrobić mi okładkę jeśli macie kogoś takiego podajcie kontakt kochani x
Z okazji urodzin (01.03.) naszego cudownego mężczyzny
Życzę mu by był zawsze taki uśmiechnięty jak teraz aby każdy jego cel, który sobie wyznaczy aby się spełniał ♥ Żeby był naszym kidrauhl'em do końca życia choć i tak zapewne będzie
Dziękuję mu za to, że jest i bardzo go kocham x
Wam życzę miłego tygodnia i do następnego x
Wasza @hug_me_justin_b