Obudziłam się, ale czułam jak światło przebijające się przez
firankę w oknie bardzo mnie razi, dlatego postanowiłam nie otwierać oczu. Z
przyzwyczajenia zaczęłam po omacku szukać mojego stolika nocnego, ale chwila
nie było go tam. Ostrożnie otworzyłam oczy i ujrzałam nie swój pokój, był
zupełnie inny niż mój raczej pokój chłopaka, który kocha muzykę, szybkie auta i
nagie laski przy tych autach. Co się wczoraj ze mną działo? Dlaczego moja głowa
tak boli – rozglądałam się nerwowo po pokoju nie mogąc sobie nic przypomnieć i
dotknęłam miejsce łuku brwiowego co bardzo zabolało – a może ja się z kimś
biłam, cholera – mruknęłam pod nosem. Postanowiłam wstać i uciekać jak
najszybciej, ale za drzwiami usłyszałam bardzo znajomy głos męski i inny
kobiecy.
- Tak mamo, wziąłem plaster zaraz opatrzę jej tą brew –Jake
wszedł do pokoju, a ja szybko zaczęłam udawać, że śpię.
- Uważaj na nią, ja po drodze do pracy zawiadomię panią
Parker, że Rose jest u nas – powiedziała z dołu, a zamknięcie drzwi sugerowało
jej wyjście.
Jake
mruknął pod nosem krótkie mhm i pa na pożegnanie po czym odstawił tackę na
stoliku przy drzwiach. Poczułam jak pochyla się nade mną sprawdzając czy na
pewno śpię, następnie usiadł naprzeciwko mojej twarzy i zakleił delikatnie
plaster i w tym momencie otworzyłam oczy.
- Hej, jak się czujesz?- zapytał opiekuńczo uśmiechając się
w moją stronę – nakleiłem ci plaster. Bardzo cię boli?
- Czuję się tak jak człowiek na kacu Jake, jakby przejechała
mnie ciężarówka, a potem przeszedł po mnie jeszcze słoń – mruknęłam – bardzo ci
dziękuje, że się mną zaopiekowałeś, ale teraz powinnam już iść – usiadłam nadal
patrząc na Jake’a.
- Na razie nie pozwolę ci nigdzie iść – pokręcił
zdecydowanie głową – moja mama zostawiła leki, które musisz wziąć – podał mi
tackę pełną jedzenia.
- Cholernie chce mi się pić – zaśmiałam się pod nosem –
przewidziałeś dla mnie jakąś wodę?
- Stoi tu obok miski – podał mi wodę – nie wiedziałem jak
zareagujesz. Na pewno wszystko okej?
- T-tak, a czemu pytasz? – zmarszczyłam brwi delikatnie –
coś się stało?
- Nic nie pamiętasz? Serio? – przemierzwił włosy i spojrzał
na mnie – nie było kolorowo jak cię znalazłem.
- Boże, Jake błagam powiedz co się stało i nie trzymaj mnie
w niepewność – spojrzałam na niego jeszcze bardziej zestresowanym wzrokiem.
- Dobrze, powiem – westchnął ciężko – ale ty mi powiesz co
się z tobą dzieje, nie poznaje cię, Rose przyjechałaś tutaj jako grzeczna
dziewczyna, a teraz jesteś nie tą samą Rose, z którą bawiłem się na placu
zabaw.
Skinęłam
grzecznie głową na jego pytanie i poczułam
wyrzuty sumienia za to jaka się stałam. To miały być wakacje, których nie
miałam zapomnieć i wspominać do końca życia, a teraz zastanawiam się co
narobiłam w jakimś klubie, do którego żaden z moich znajomych nie chodzi. Gdy
usłyszałam to jak zignorowałam Jake’a gdy przechodził obok mnie dość mocno się
zdenerwowałam, a potem znalazł mnie przy toaletach już nieprzytomna.
Najprawdopodobniej dostałam pigułkę gwałtu. Boże nawet boję się pomyśleć co
mogło się stać. Dzięki dobroci Jake’a
nadal żyje i jestem bezpieczna. Nigdy mu tego nie zapomnę.
- No to mów, co się dzieje? – uśmiechnął się do mnie
przyjacielsko – możesz mi zaufać.
- Znalazłam wiadomość od Justina, że nie mam już go szukać –
westchnęłam przytłoczona tym wspomnieniem – musiałam o nim jakoś zapomnieć
skoro tego chciał.
- Co ty mówisz? Uważasz, że Justin by tego chciał? –
spojrzał zszokowany na mnie – trzeba było pogadać ze mną albo z Ali, zobacz co
teraz się z tobą stało.
Jake
pouczał mnie i robił kazanie jak rodzice gdy nie wróci się na czas do domu.
Naprawdę nie lubię wysłuchiwać tego jak starają mi się wmówić, że jestem nie
punktualna, a teraz jeszcze Jake, który w sumie sam zaczął namawiać mnie do
alkoholu sam mnie teraz przed nim przestrzega. Czy to nie jest śmieszne? Dla
mnie to po prostu jakaś historia, której jestem bohaterką, a autor wymyślił dla
nas szczęśliwe zakończenie. W sumie nie pamiętam prawie nic z tego co do mnie
powiedział, bo ignorowałam go ja na wszystkie możliwe sposoby.
- Jake prooszę cię – burknęłam na niego gdy zaczynał kolejne
pouczenie mnie – zawieź mnie do domu i będzie po sprawie. Naprawdę boli mnie
głowa i.. – przerwał mi w połowie zdania.
- Posłuchaj mnie – mruknął stanowczo –zabieram cię dziś na
plaże, chce ci coś pokazać.
- W sumie to czemu nie – uśmiechnęłam się lekko – myślisz,
że babcia mnie nie zabije po tym co narobiłam?
- Twoja babcia to najukochańsza osoba na świecie i sumie zna
mój plan więc nie martw się.
Całą
drogę po tym jak zjedliśmy z Jakiem śniadanie i wzięłam prysznic myślałam co
mam powiedzieć babci. Nie widujemy się często, ale mama czasami powtarza, że jestem do niej podobna .
Pamiętam gdy jednego roku jak miałam sześć lat przyjechała do nas na święta.
Babcia piekła najlepszą szarlotkę na świecie, a ja przyglądałam jej się uważnie przy każdym ruchu. Była
jeszcze wtedy z dziadkiem i razem śpiewali kolędy w kuchni. Byli
najcudowniejszą parą, która potrafiła zrobić świąteczny nastrój.
- Rosie, podasz babci cukier? – spojrzała na mnie swoimi
ciemnymi oczami, jej wzrok był ciepły i wyrozumiały.
- Mhm – skocznym krokiem podeszłam do szafki i podał jej
cukier – proszę babuniu – uśmiechnęłam się do niej szczerze po czym ona
klęknęła do mnie.
- Rosie, jeśli będziesz kiedyś już duża dziewczynką
pamiętaj, że babcia będzie zawsze przy tobie bez względu jak daleko będę –
głaskała mnie po moich kucykach, które zrobiła mi mama – nie dorastaj nam
słoneczko.
Teraz
wiem co miała na myśli. Zawiodłam ją i Alison, ale zawiodłam też samą siebie.
Stojąc w przed domem poczułam jak strach osiągnął najwyższy punkt. Stremowana
weszła do domu i gdy stanęłam w progu
kuchni, po której krzątała się babcia
widząc mnie nie powiedziała nic tylko przytuliła mnie mocno głaszcząc mnie po
głowie. Halo, a gdzie pouczająca rozmowa? – pomyślałam w tym momencie – gdzie szlaban
na wychodzenia z domu? – myślałam nadal dość nerwowo.
- Tak się martwiłam kruszynko – szepnęła opiekuńczo, widząc
mnie Alison przytuliła mnie i babcię.
- Bardzo cię kochamy, nigdy już tak nie rób – musnęła moją
skroń Alison – mogłaś z nami pogadać, wyżalić się.
Wtedy
dopiero poczułam, że jestem dla kogoś prócz Justina ważna. Poczułam jak ich
uczucia leczą mojego kaca i ból, który sprawiła mi ta wiadomość od Justina.
Tuliłam je mocno czując wsparcie, ale żadnego żalu z ich strony.
- Jesteś dla nas ważna – babcia spojrzała mi w oczy jak
tamtych świąt – a szczególnie dla mnie.
- P-przepraszam babciu już nigdy was nie zawiodę – szepnęłam
mając żal do samej siebie za swoje zachowanie.
- Wybaczam ci, bo wiem co to znaczy młodość – zachichotała
patrząc mi w oczy – Alison też nie była święta kochanie.
- Oh babciu – Ali zaśmiała się lekko się rumieniąc.
- Mam was tylko trzy nie pozwólcie bym musiała się aż tak
martwić.
- Obiecujemy babciu – powiedziałam chórem z Alison.
Spędziłam
całe popołudnie z babcia i Alison na wspomnieniach z naszego dzieciństwa, a
potem babcia wiele nam opowiadała o naszych rodzicach. Już długo się tak jak
wtedy się nie śmiałam, a babcia widząc mój uśmiech sama ze zmartwionej miny
rano zaczęła się uśmiechać. Było naprawdę spokojnie lecz gdzieś z tyłu głowy
ciągle wędrował chłopak o imieniu Justin, za którym naprawdę tęskniłam. Mimo
jego zakazu chciałam go odnaleźć i nie poddawać się do póki go nie odnajdę.
Wieczorem pod dom babci podjechał
Jake. Gdy już chciałam wychodzić babcia wyjrzała z kuchni.
- Przygotowałam coś dla was – podała mi koszyk piknikowy
pełen przysmaków – masz tam jakiś koc i ubierz się ciepło.
- Dobrze babciu – podeszłam do niej i ucałowałam jej
policzek – dziękuje za wszystko, bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też, Rosie – pożegnała się ze mną czule jak to
babcia z wnuczką.
Wsiadłam
do samochodu Jake’a i pojechaliśmy na plażę tak jak obiecał. W czasie jazdy
słuchaliśmy głośno muzyki i próbowaliśmy przekrzyczeć wokalistę, a potem
graliśmy w jakąś zabawną grę z dzieciństwa. Gdy dojechaliśmy na plażę i
zdążyliśmy się rozpakować słońce zaczęło zachodzić. Widok był boski i naprawdę
robił ogromne wrażenie.
-Jake widziałeś? – pokazałam na zjawisko na niebie – jest
cudne – usiadłam na ciepłym piasku wpatrując się w niebo.
- Taak, zawsze robi na mnie to samo wrażenie – usiadł obok
mnie – w sumie to chciałem ci coś pokazać.
- Co to takiego? – spojrzałam na niego – no pokazuj –
trąciłam go lekko łokciem w ramię.
Wtedy Jake
przedstawił mi swoją „Teddy” tak pieszczotliwie nazywał swoją gitarę. Nigdy nie
sądziłam, że umie grać lub śpiewać chociaż po jego pokoju było to widać. Myślałam,
że to jakiś jego cel. Myliłam się, Jake naprawdę umiał cudownie grać, a jego
głos był stworzony do śpiewania. Wczuwał się w melodię, a słowa piosenki były tak zinterpretowane przez niego, że sama
mogłam poczuć te emocje. Teraz widziałam jeszcze większe podobieństwo do
Justina, który grał mi na gitarze gdy miałam zły humor i po prostu nie miałam
ochoty widzieć nikogo, stawał pod oknem i śpiewał do mnie. Czułam jak znowu
zaczynam za nim tęsknić, ale w tym momencie Jake spojrzał mi w oczy przez co
lekko się uśmiechnęłam. Usiadł bliżej mnie, a nasze twarze były niesamowicie
blisko. Głos w głowie krzyczał bym tego nie robiła. Kiedy jednak zamknęłam oczy
ujrzałam śmiejącego się Justina odskoczyłam jak poparzona od Jake’a.
- Ja kocham Justina – spojrzałam zszokowana na Jake’a – nie
powinnam, przepraszam.
- Rose, przecież to tylko pocałunek – westchnął ciężko
patrząc na mnie .
- Nie tylko pocałunek – szepnęłam spuszczając wzrok – to mój
pierwszy pocałunek.
- O-och – mruknął – r-rozumiem trzymasz go dla niego co? –
skinęłam głową na jego pytanie – to dostanę chociaż w policzek?
- J-jasne – zachichotałam cmokając jego policzek delikatnie.
- Zazdroszczę mu ciebie wiesz? –brzdąkał jakieś dźwięki na
gitarze – naprawdę mocno go kochasz, a jeśli on ciebie nie to urwę mu jaja.
- Nie bądź aż taki drastyczny, Jake – zachichotałam – nie
masz mu czego zazdrościć, bo tu też znajdzie się dla ciebie taka jak ja.
- Możliwe – wzruszył ramionami – opowiedz mi jak to wszystko
się toczyło – uśmiechnął się lekko – chce ci pomóc Rose.
Zdecydowałam
się zwierzyć Jake’owi w końcu za uratowanie
mojego tyłka z niezłych opałów coś mu się należy. Opowiedziałam mu o wszystkim.
Naprawdę z Jake’a jest bardzo dobry słuchasz. Grzecznie wysłuchał tego co
miałam do powiedzenia, a potem po prostu powspominaliśmy jak to było gdy
byliśmy dziećmi. Potem ściemniło się i Jake rozłożył nam namiot, w którym
spaliśmy. Jeszcze przed spaniem napisałam krótką notkę do dziennika.
Kazałeś mi o sobie zapomnieć lecz ja tak nie potrafię. Za bardzo cię
kocham i będę szukać choćby nie wiem co. Odbiłam się od niezłego bagna, ale to
wszystko dla ciebie. Nie ma cię już ponad 25 dni. Życzę ci dobrej nocy
gdziekolwiek jesteś Justin♥
Spaliśmy przytuleni do siebie żeby nie było nam tak
zimno mimo, że noce na Florydzie są gorące to nad morzem wcale się tego nie
odczuwa. Gdy obudziliśmy się rano
zjedliśmy kanapki, które przygotowała nam babcia, a po dziewiątej
postanowiliśmy się zbierać. Kiedy podjechaliśmy na podjazd w oknie domu
zauważyłam stojącą babcie, a obok niej moją mamę. Wybiegłam z samochodu myśląc,
że przyjechała tutaj za moje zachowanie. Stanęłam zdyszana w progu kuchni. Mama
wcale nie wyglądała na wściekłą tylko na przygnębioną i smutną.
- M-mamo? –
spojrzałam na nią z niedowierzaniem – coś się stało?
- Córeczko tak
mi przykro – wstała do mnie – tak bardzo go lubiłam – szepnęła z łzami w
oczach.
- MAMO! – już
wiedziałam co chce mi powiedzieć lecz nie chciałam w to uwierzyć – nie, to nie
może być prawda!
Słowa mamy
brzmiały jakby za mgłą, a z oczu popłynął mi potok łez. Czułam, że to już
koniec. Moje serce rozpadło się na kawałki. Zaczęłam się bać, że Justin wymyka
spod mojej wyobraźni. No nie może być koniec – pomyślałam nie mogąc wydusić ani
jednego wyrazu.
___________________________________________________________
Witam wszystkich!
Mam dziś dla was kilka ważnych spraw,a mianowicie:
1. Jeśli czytasz moje ff skomentuj je, bo autorka siedzi naprawdę wiele czasu nad napisaniem jednego rozdziału więc proszę was nawet o uśmieszek, to naprawdę motywuje do dalszej pracy ♥
2. Jeśli zmieniasz unser na tt to proszę Cię powiadom o tym autorkę opowiadania, bo chce was mieć coraz więcej, a nie coraz mniej :)
3. Jeśli chcesz być informowany napisz do mnie na tt lub w zakładce, która jest do tego stworzona, ja nie gryzę serio :)
Od tego rozdziału to nasze złote zasady tego opowiadania.
Ja naprawdę wkładam w to wiele pracy i zrozumcie to kochani x
Mam nadzieję, że po szale studniówkowym będę mogła być z wami częściej lecz klasa maturalna to naprawdę mało wolnego czasu. Obiecuje, że po maturze ustnej wstawię kolejny rozdział i oby moja wena szybko nie uciekła x
Szczęścia dla moich słoneczek w 2015 roku ♥
Kocham was jak autor kocha swoich czytelników. Caaaaalutkim serduszkiem x
Zapracowana @hug_me_justin_b
Mam nadzieję, że to nie koniec, że on nie zginął...
OdpowiedzUsuńnie rób mi tego, Jus nie może UMRZEĆ! ;cccc już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! powodzenia w klasie maturalnej, mam nadzieję że wszystko ci się uda. Rozdział genialny jak pozostałe trzyma w napięciu i wgl no po prostu KOCHAM! do nn dużo weny i czytelników i komentarzy xoxo
OdpowiedzUsuńTy tak poważnie? Oni mają być happy i wgl. , a to ooo :( . Powodzenia i oczywiście czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuń