niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 14 "Zapomnij o mnie"

Po tym jak usłyszałam jego błagania o pomoc wybiegłam jak najszybciej z domu i szłam przed siebie nie wiedząc nawet gdzie zmierzam. Nie myślałam wtedy zbyt racjonalnie, ale tak bardzo chciałam go zobaczyć całego i zdrowego, że te emocje były silniejsze niż myślenie na trzeźwo, a wypity alkohol, który wcześniej wypiłam  wcale nie pomagał.
- Gdzie ty biegniesz, Rose?! Stój! – Alison złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w swoją stronę – o co chodzi do cholery – wstrząsnęła mną.
- Do Justina, musze go uratować – powtarzałam te słowa jak mantrę – on zginie beze mnie rozumiesz? A ty jesteś z nimi! –warknęłam odpychając ją i zaczęłam biec dalej.
- Z jakimi nimi, Rose! – krzyknęła za mną – chce ci pomóc, skąd wiesz gdzie on jest? Czy tobie też nie stanie się tam krzywda?  Pomyśl trochę – odwróciła się w drugą stronę i ruszyła w stronę domu.
                Po chwili słowa Ali uderzyły we mnie i były czymś w rodzaju zimnej wody na głowę. Klęknęłam na środku uliczki, przez którą biegłam i rozpłakałam się chowając twarz w dłoniach. Tym razem byłam bezsilna, słaba i myślałam, że już nigdy go nie przytulę i nie będę mogła spojrzeć w jego ciągle śmiejące się oczy.
- Masz racje – szepnęłam drżącym głosem – nie powinnam ryzykować jego życiem, za bardzo go kocham – szepnęłam do siebie.
- No juuuż – klęknęła obok mnie obejmując ramieniem – już jestem z tobą i nigdy nie myśl, że jestem przeciwko tobie, słyszysz? – szepnęła mi do ucha.
- Zrozumiałam i przepraszam – kiwałam głową ciągle słysząc głos Justina, który odbijał się echem w mojej głowie.
                Płacz spowodował, że zasnęłam na kilka godzin i wstałam kiedy tylko zaczęło świtać. Nie miałam siły na nic, a susza w moich ustach wcale nie pomagała. Tylko sama nie wiem co było gorsze ból głowy czy ochota wypicia całej zawartości kranu. Sięgnęłam po dziennik i leniwie poszurałam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia.
                Gdy usiadłam już ze szklanką do stołu mój telefon zawibrował w kieszeni mojego szlafroka. Wyjęłam go i odczytałam wiadomość od Jake’a.
- Dzięki za wczorajszy wieczór, szkoda, że Alison nam przeszkodziła – mruknęłam pod nosem treść smsa – daj mi spokój – odłożyłam telefon kładąc głowę na stole.
- Widzisz tam coś ciekawego? –w progu stanęła Alison – musisz coś zjeść.
- Tak, swój koniec – burknęłam – i nie, nie będę jadła – uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie możesz się tak załamywać – usiadła przede mną – przecież musimy go odnaleźć tak? – potrząsnęła moimi ramionami.
- Ale ja już nie mam siły, Ali – westchnęłam czując łzy, które zaczynają ściskać moje gardło.
- To może spróbuj zadzwonić co? – głaskała opiekuńczo moje ramie widząc w jakim stanie jestem – albo mam lepszy pomysł, zadzwonimy to twoich przyjaciółek, chcesz?
- Tęsknie za nim Ali – szepnęłam rozpłakując się.
- Ooooo, Rosie – przytuliła mnie do siebie lekko kołysając na boki – no już cicho maleństwo – głaskała mnie po głowie – znajdziemy i jeszcze będziesz mogła mu nakopać do tyłka za to, że nic ci nie powiedział,  że jest coś nie tak.
-Nie chce mu kopać – szepnęłam przez płacz drżącym głosem – chce by przy mnie był i już. Alison pomóż mi go znaleźć.
- Rosie, nie wiem czy to w ogóle możliwe – spojrzała na mnie – nie mamy nic, policja też nie ma żadnych śladów – westchnęła z ciężkim bólem w sercu.
                Słysząc te słowa Alison podniosłam się gwałtownie z krzesła i ruszyłam szybkim krokiem na górę. Teatralnie trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko patrząc tępo w moje błękitne buty do porannego biegania.  Czułam jak łzy złości spływają po moich policzkach, a przede mną leży otwarta książka której letni wiatr porusza kartki. Przez promienie słoneczne ujrzałam jakby litery. Taki jakby tajny szyfr. Szybko zerwałam się do książki i zaczęłam delikatnie opalać kartkę, na której była wiadomość.
„Nic mi nie jest. Nie chce żebyś przez szukanie mnie naraziła swoje życie, po prostu o mnie zapomnij ~ na zawsze Justin”
                Po tym gdy przeczytałam tą wiadomość czułam jakby ziemia osunęła mi się spod nóg, a złość i smutek na przemian dominowały we mnie i mojej podświadomości . Powoli usiadłam na łóżku i starałam się wziąć kilka głębszych oddechów by się uspokoić.
- To jakaś cholerna prowokacja. Przecież chciał bym go szukała, on musi do mnie wrócić – natłok myśli zaczął mnie przerastać.
                Tego dnia Justin nie przyszedł po mnie do szkoły. Kolejny dzień szłam sama z jednej strony smutna, a z drugiej zła na niego tak mocno, że miałam ochotę to wszystko z siebie wyrzucić. Stając na progu zobaczyłam go, pierwszy raz od jakiegoś tygodnia, mogłam z nim pogadać. Zaczęłam iść szybciej w jego stronę z uśmiechem na twarzy, że  na mnie czeka. Podchodząc bliżej zauważyłam jak Justin nie czeka na mnie tylko namiętnie całuje swoją nową dziewczynę, o której nawet mi nie powiedział. Ku mojemu zaskoczeniu była to dziewczyna, której nie darzyliśmy zbytnią sympatią. Odchrząknęłam już doszczętnie wściekła przez co oboje się speszyli.
- Dzień dobry Justin, dziękuje, że po mnie dziś po mnie przyszedłeś i w ogóle za ten cały tydzień – uśmiechnęłam się sztucznie chcąc wejść do szkoły, a Justin złapał mnie za nadgarstek.
- Przestań robić z tego jakiś teatr – mruknął obracając się co chwilę do Christiny – mam dziewczynę i już, co nie mam prawa? Nie jestem tylko twój.
- Ała, to boli – wyszarpnęłam się z jego uścisku – mogłeś mi chociaż powiedzieć, a nie ja naiwna czekam na ciebie co rano – burknęłam na niego.
- Jestem z Christiną i już nie będziemy mogli spędzać tyle czasu razem – westchnął patrząc jak masuje swój obolały nadgarstek – przepraszam Rosie, postarajmy się jakoś zapomnieć – powiedział z bólem.
                Czułam się teraz tak samo jak w tamtym dniu. Grunt osunął mi się spod nóg i miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Zgoda, jeśli chcesz to zapomnę – szepnęłam ze spuszczoną głową jakbym mówiła do otwartej przede mną strony.
- Kto chce byś zapomniała? Jake? No i bardzo dobrze – Ali usiadła obok mnie – pomogę ci z Justinem tak jak chciałaś.
- Już nie trzeba – mruknęłam pokazując jej wiadomość .
- Rosie pomyśl przecież Justin nie mógł przewidzieć tego, że coś takiego się stanie..może ktoś chce robić mu na złość? Odbić mu cię? – Ali zacięcie broniła Justina.
- Nie obchodzi mnie już to, chce bym o nim zapomniała to tak będzie – burknęłam ciężko z łzami w oczach lecz przełknęłam gorzkie łzy.
- Ale Rose przecież – urwałam jej w pół zdania chowając dziennik w swoją walizkę.
- Nie Ali, ta wiadomość uświadomiła mu, że nie żyje tylko dla niego i chce o nim zapomnieć – mówiłam w sprzeczności z tym co czuje moje serce.
- Skoro tak, to może pójdziemy dziś do klubu? Gra tam mój kumpel, jest dość niezły wypijemy po drinku i poznasz w końcu fajnych chłopaków z Florydy – uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
- Tak, jasne fajny pomysł  - odpowiedziałam bez żadnego namysłu – musze pomyśleć w końcu o sobie, o nim niech teraz myśli policja.
                Czułam jak moje serce podzieliło się na mikroskopijne kawałeczki lecz starałam się o nim zapomnieć. Chciałam zapomnieć chłopaka, którego pokochałam, a on był moim przyjacielem i kazał mi przestać siebie szukać? Przecież to niedorzeczne, a może ja nie potrafię sobie go wybić z głowy, a może sama sobie wmawiałam filmy?
                Wieczorem nic się nie zmieniło nadal było tak samo źle, a jedynym wyjściem o tym by zapomnieć Justina chociaż na moment był alkohol. Od tego wieczora wszystko się zaczęło. Codzienne imprezy, alkohol, który lał się litrami prosto do moich ust. Z grzecznej i poukładanej Rosie Parker nie została już chyba nawet cząstka tego co przyleciało ze mną ze Stratford. Każdego wieczoru urywał mi się film, a boska opatrzność Alison zawsze dobrze zajęła się mną zalaną w trupa tylko by babcia nie zauważyła. Byłam dnem dna i czułam, że świat jest cudny tylko wtedy gdy piłam i wiłam się jak ostatnia zdzira na parkiecie.
- Co tu robi taka młoda dziewczyna jak ty? – spytał wysoki szatyn widocznie starszy ode mnie trzymający w dłoni kieliszek z whisky.
-Tańczy, a czemu pytasz? – zachichotałam pod silnym wpływem alkoholu.
-Pytam, bo jesteś naprawdę ładna laleczko – pogłaskał mnie po policzku dokładnie mnie lustrując.
- Nie lubię jak tacy przystojni panowie jak tyy tak na mnie patrzą – wybełkotałam ciągle chichocząc.
-Zatańczysz ze mną? – odstawił szklankę z napojem i wyciągnął do mnie ręce – a potem postawię ci drinka co ty na to? – spojrzał na mnie zadziornie.
- A zgoda – stanęłam między jego nogami, a przez krótki i delikatny materiał mojej sukienki był dość prowokujący.
-Nigdy cię tu nie wiedziałem, jesteś tu chyba pierwszy raz co? – silnymi dłońmi złapał mnie za biodra delikatnie je głaszcząc.
- Taaak, jestem tu pierwszy raz, uciekałam przed kuzynką. Ździra ciągle mnie kontroluje – przewróciłam oczami delikatnie się o niego ocierając moimi pośladkami.
- Czyli jesteś tu sama? – mruknął mi do ucha lekko drapiąc mnie swoim kilkudniowym zarostem po moim policzku – to może tego drinka wypijemy u mnie w pokoju?
- Chętnie, czemu nie – złapałam go za rękę idąc naiwnie prosto do jego pokoju – zamawiam coś bardzo słodkiego – zachichotałam, a gdy przechodziłam przez salę zauważyłam kogoś znajomego lecz nie wiedziałam dokładnie kto to był.
                Gdy weszliśmy do pokoju mężczyzny, który okazał się apartamentem, usiadłam na wygodnej sofie w salonie, a on zrobił nam po drinku i przysiadł się obok mnie.
- Pij to mój ulubiony drink i moja specjalność – objął mnie ramieniem, a ja nadal byłam mu uległa pijąc drinka, którego zrobił.
- Jest naprawdę dobry – spojrzałam na niego już kompletnie pijana ciągle chichotałam.
- W końcu ja go robiłem – mruknął mi do ucha, a jego dłoń wkradła się na moje udo – a teraz może jakaś przyjemność dla mnie co?
- S-słucham? – odrzuciłam jego dłoń i stanęłam na moje chwiejące się nogi – pan chyba oszalał – ruszyłam pijana w stronę drzwi lecz on zatrzymał mnie i mocno złapał za podbródek.
- Co ty myślisz? U mnie nie ma za darmo nic młoda damo – warknął na mnie, a jego wzrok był nie ten sam, który widziałam na sali, teraz był raczej jak oprawca.
- Puszczaj mnie! – kopnęłam go mocno w krocze i wybiegłam z pokoju uciekając jak najdalej potrafię.
                Czułam jak w mojej głowie szumi, a zawroty głowy są tak silne, że ciężko było mi iść. Jeszcze kawałek – myślałam czując jak mój oddech staje się ciężki tak samo jak moje nogi. Widziałam już w oddali blask drzwi wyjściowych. Nie dałam rady, upadłam, a z moich oczu spłynęły łzy. Słyszałam z zamkniętymi oczami jak mężczyzna szuka mnie i zbliża się w moją stronę.
- Pomocy – szepnęłam słabo, a moje objawy zaczęły się nasilać, a kolejne zaczynały się pojawiać.

Jedyne na co mogłam liczyć to, że któryś klient klubu zlituje się i podniesie dziewczynę, która wygląda jak ździra. Czułam, że to mój koniec. Bardzo się bałam i czułam, że moja dusza i ciało to dwie zupełnie inne postacie. Co się ze mną dzieje? Ja nie chcę umierać – pomyślałam po chwili straciłam przytomność. 

________________________________________________________________
Witam was kochani x
Chciałam was przeprosić za to, że rozdziałów nie było tak długo. Po prostu człowiek, który ma tyle lat co ja ma wiele spraw na głowie (czyt.próbne matury, moje 18-naste urodziny).Teraz gdy mam trochę więcej czasu wolnego to rozdziały będą częściej lecz też pracuje nad innym opowiadaniem i chciała bym wam też się nim pochwalić. Mam nadzieję, że wpadniecie i skomentujecie, bo bardzo się za tym stęskniłam ♥
Kochająca was @hug_me_justin_b